PublicystykaRecenzja
PublicystykaArtykuł

Dlaczego tak trudno o porty gier na Nintendo Switch

Nintendo Switch jest konsolą specyficzną, to chyba każdy przyzna bez…

20 grudnia 2018

Nintendo Switch jest konsolą specyficzną, to chyba każdy przyzna bez dyskusji. Sprzęt o znacząco mniejszej mocy niż inne konsole kończącej się obecnie generacji, za to z wielką zaletą w postaci możliwości zabrania gry w podróż.

 

Niska w porównaniu do innych konsol moc Switcha powoduje, że porty gier z innych platform spędzają sen z powiek zarówno twórców gier, jak i samym graczom. Czy port będzie dobry? Czy dało się będzie grać w ulubione tytuły bez żadnych problemów i bez drastycznego spadku jakości doświadczenia?A może seria w ogóle pominie tą platformę?

 

Dlaczego tak trudno o dobry port?

 

Gry tworzone najczęściej są pod konkretną platformę sprzętową i uwzględniając jej możliwości. Ze względu na kolosalną różnicę pomiędzy platformą Nintendo, a konsolami innych firm produkt powinien być od początku przemyślany i zaprojektowany w taki sposób, by jakoś pogodzić te dwa światy. To sprawia wiele trudności i ten etap jest najczęściej odkładany na później w stylu “jakoś to będzie”.

 

Dla niektórych produkcji może się okazać, że przeniesienie gry na inną platformę jest zbyt czasochłonne i wymaga większego wkładu finansowego, niż może przynieść rzeczywista sprzedaż. Jest po prostu z perspektywy wykorzystanych zasobów nieopłacalne. Taki właśnie los czekał na przykład grę Steep, którą dawno temu zapowiedział Ubisoft i słuch o niej zaginął.

 

Chęć zarobienia na nowych użytkownikach powoduje, że wydawca niekiedy wymusza na programistach, bądź zewnętrznej firmie stworzenie wersji na nową platformę tnąc koszty i przyspieszając premierę jak tylko się da, co kończy się w wielu przypadkach całkowitą porażką.

 

Co robią twórcy by przenieść grę na inną platformę?

 

By produkt osiągnął akceptowalną wydajność twórcy stosują różne sztuczki i konsola Nintendo nie jest tutaj odosobniona: obniżenie jakości grafiki, mniejsza rozdzielczość tekstur i ładowanie dodatkowych danych w locie, powoli upiększając scenerię w detale to powszechne zagrywki dla każdej platformy sprzętowej. Czasem też nie pozostaje nic innego jak wyciąć część zawartości. Taki smutny obraz pokazuje nam Civilization VI na pstryczka.

 

Jest też inna metoda coraz częściej wykorzystywana w przypadku konsol, a dla naszej hybrydy może powodować znaczne problemy – dynamiczne skalowanie rozdzielczości (DRS). Metoda ta opiera się na dynamicznej zmianie rozdzielczości obrazu i powiększeniu go do rozmiaru oczekiwanego przez wyświetlacz (tzw. upscaling). Mniejsza rozdzielczość wymaga mniejszej mocy procesora graficznego, jednakże skutkiem podniesienia rozdzielczości obrazu do rozmiarów ekranu jest nieprzyjemny efekt poszarpanych krawędzi i znaczne zmniejszenie ilości detali na obiektach, co może spowodować, że obraz będzie rozmazany.

 

Czy mamy szansę na dobry port naszej ukochanej produkcji?

 

Na szczęście już od jakiegoś czasu wiemy, że dla wielu tytułów wykonanie portu jest całkowicie wykonalne i ewentualne ograniczenia są do zaakceptowania przez końcowego użytkownika. Sprzęt jest coraz lepiej rozpracowany przez twórców, a to skutkuje nowymi sztuczkami pozwalającymi tworzyć następne produkcje w lepszej jakości.

 

Prym tutaj wiedzie studio Panic Button, współpracujące z Nintendo i Nvidia już od 2012 roku, a jakością swoich portów zawstydziło innych twórców gier. Gra Rocket League, który jest ich pierwszym portem na Nintendo Switch pokazała prawdziwe możliwości konsoli i udowodniła, że to się może udać, a kolejne porty gier tylko to potwierdziły, gdzie wręcz idealnym przykładem jest wydany w listopadzie Warframe.

 

Gry mimo tego, że można było poddać w wątpliwość zapowiedzi stabilnej rozgrywki, stały się bardzo ważnymi produkcjami w bibliotece platformy i pokazały, jak powinien wyglądać dobrze wykonany port.

 

Niekiedy jednak trafimy na port słabej jakości

 

Niestety z każdym genialnym portem dostajemy również produkty niegrywalne, o jakości określanej jako “dno i metr mułu”. W dobie wiecznego wczesnego dostępu zdarza się, że słabo wykonana produkcja jest poprawiana, by osiągnąć jakąkolwiek stabilność, jednakże wciąż nie jest to regułą dla takich gier i często po wydaniu projekt usprawnienia gry trafia prosto do kosza. Nie muszę chyba opowiadać o zawodzie graczy, kiedy WWE 2k18 próbowało odmówić współpracy na każdy możliwy sposób i żadne aktualizacje nie doprowadziły do lepszej sytuacji do dziś.

 

Jeszcze gorszą sytuację doświadczamy w wydanym dość niedawno ARK: Survival Evolved. Port ten jest wykonany z taką niedbałością, że na chwilę pisania artykułu posiada wyjątkowo niską ocenę recenzentów w postaci 36 punktów na 100, a ocena użytkowników osiągnęła poziom 3.7 i wciąż spada.

 

Takich gier będzie niestety coraz więcej przez pobłażliwość Nintendo i jego politykę co do akceptacji tytułów zarówno dla eShopu, jak i wydań fizycznych. Częściowo to właśnie oni odpowiadają za taki stan rzeczy, tworząc przyjazną atmosferę i próbując przyciągnąć do siebie wydawców i niezależne studia

 

Przyszłość portów na Nintendo Switch

 

Czy jesteśmy zatem skazani na słabej jakości porty, bądź wyłącznie na produkcje z Mario i spółką w roli głównej? W mojej opinii portów gier lepszej, bądź gorszej jakości będzie coraz więcej. Nintendo udało się odwrócić smutny trend Wii U i wydawcy są coraz bardziej skłonni do współpracy.

 

Nie podoba mi się jednak, że zezwala na gorsze jakościowo gry, by nie odstraszyć wydawców i zapewnić sobie większą ilość premier. Przyjmowanie wszystkiego jak leci, bo wydawca poczuje się obrażony być może zapewni pokaźną liczbę premier, ale może zrazić do siebie graczy, a to od nich zależy w dużej mierze sukces konsoli na rynku.

 


Redaktor

WorkOrc

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *