SprzętRecenzja
SprzętArtykuł

Karta przechwytująca w kostce – recenzja Genki Shadowcast

Na początku tego roku zakończyła się zbiórka pieniędzy na Genki…

22 sierpnia 2021

Na początku tego roku zakończyła się zbiórka pieniędzy na Genki Shadowcast, którego głównym zadaniem jest przechwytywanie obrazu z naszej ulubionej konsoli na komputer. Postanowiłem dołączyć do crowdfundingu i zarezerwować jeden egzemplarz, by sprawdzić, czy jest wart uwagi – może lepiej byłoby zainwestować w Elgato lub Avermedię? 

 

 

Zawartość paczki 

 

Całość zapakowana jest w skromne pudełko, w którym znajdziemy swoje akcesoria. Wyciągniemy z niego wspomniany wcześniej Shadowcast z wbudowaną wtyczką HDMI, którą wpinamy do doku i podpinamy kabel USB-C do swojego komputera. Wspomniany przewód jest dołączony do zestawu w wersji 2.0. Łącze jest bardzo dobrze wykonane – otoczone warstwą ochronną wykonaną z tkaniny. Wtyczki są oznaczone firmowym znakiem Genki. Pierwsza z nich jest standardowa, a druga w kształcie litery L.

 

 

Koszt samego urządzenia wyniósł mnie około 152 zł, przesyłka 35zł. Aktualnie Shadowcast na stronie kosztuje 44.99$ (ok. 176 zł), a jeśli nie posiadamy wejścia USB-C, to możemy zamówić wersję z adapterem za dodatkowe 5$ (ok. 20 zł). 

 

 

Shadowcast w akcji

 

Ta karta przechwytująca jest niezwykle łatwa w obsłudze. Wystarczy, że podepniemy Shadowcast do doku, doprowadzimy kabel do laptopa lub komputera stacjonarnego (z adapterem lub bez) i gotowe. Możemy zacząć transmitować obraz na różne sposoby. Do dyspozycji mamy darmową aplikację Genki Arcade do wykorzystania na systemach Windows lub Mac albo w przeglądarkowej wersji. Oczywiście możemy użyć programów takich jak OBS czy XSplit do transmisji strumieniowej, np. w serwisie Twitch czy YouTube.

 

 

Niestety w tym miejscu muszę zaznaczyć, że dołączony kabel jest nie do końca przemyślany w przypadku nieposiadania doku od Genki. Wtyczka w kształcie litery L niezbyt dobrze pasuje do oryginalnego doku, a wpięcie do mojego laptopa spowodowałoby, że uniemożliwiłby mi dostęp do innego portu USB-A. Dlatego musiałem zaopatrzyć się w kabel USB-C z normalną wtyczką 

 

 

Wykorzystując dedykowany program, mamy do wyboru dwa tryby – faworyzujący wydajność lub rozdzielczość. Pierwsza opcja ustawi nam jakość 720p w 60 klatkach na sekundę, a druga będzie wyświetlać obraz w 1080p w 30 klatkach na sekundę. W aplikacji ukryte są nieco zaawansowane opcje, które pozwolą nam na wybór konkretnej rozdzielczość i liczby FPSów. Zaskakujący jest sposób na dotarcie do tych opcji – należy wprowadzić słynny na cały świat “Konami Code”, używając do tego strzałek – góra, góra, dół, dół, lewo, prawo, lewo, prawo, a, b i na końcu spacja. Interfejs odświeży się i pod zębatką ujrzymy delikatnie zmienione opcje. Niestety ustawienie największej rozdzielczości i 60 FPSów nie da nam docelowej płynności ze względu na ograniczenia sprzętowe (mimo że na pudełku jest napisane inaczej).

 

Zapytacie, jaki jest efekt końcowy. Obraz wyświetlany w aplikacji wygląda przyzwoicie, dopóki trzymamy w 100% danej rozdzielczości (tzn. nie dajemy pełnego ekranu na monitorze 1080p, jeśli korzystamy z niższych wymiarów). Na moim urządzeniu nie było odczuwalnego opóźnienia, a dźwięk nie rozjeżdżał się z wideo. Jedyny problem, jaki napotkałem, to fakt, że czasami nie było nic słychać, ale mankament naprawił się po rozłączeniu i podłączeniu kabla z powrotem do komputera. Prawdopodobnie to wynik uśpienia lub braku aktywności laptopa. 

 

 

Według mnie ogólna jakość strumieniowania jest zadowalająca i nie przeszkadza w prowadzeniu rozgrywki. Do gier, w których nie jest wymagany błyskawiczny refleks i do codziennego grania na laptopie gadżet od Genki wydaje się idealnym rozwiązaniem. Oprócz samego prowadzenia rozgrywki poprzez swój PC, możemy przesyłać obraz na platformę streamingową, jaką jest np. Twitch czy YouTube. Genki Shadowcast świetnie nadaje się do amatorskiego streamingu gier z konsoli, czy to Nintendo Switch, czy nawet PlayStation 5 lub Xbox Series X.

 

 

Istotne pytanie – czy się opłaca?

 

Jeśli posiadamy normalnego Switcha i chcemy grać na nim, korzystając jednocześnie ze swojej jednostki komputerowej, to owszem. Porównując ceny nowych kart przechwytujących na rynku, Genki Shadowcast wypada naprawdę nieźle, mimo że nie można osiągnąć takiej jakości jak np. karta od Avermedii. Na Allegro jest mnóstwo aukcji z podobnymi urządzeniami, ale pochodzą od nieznanego, chińskiego producenta i ich działanie mogę poddać w wątpliwość. Sam posiadam podobne narzędzie sprowadzone z AliExpress i  sprawuje się gorzej niż Genki Shadowcast. 

 

Deweloperzy prężnie pracują nad nową wersją aplikacji, która obniży opóźnienia (które pojawiają się u innych użytkowników) i możliwe, że doda funkcję zapisu rozgrywki z poziomu programu. Powinno to poprawić komfort w graniu, ale niestety na to trzeba poczekać, może to będą tygodnie, może miesiące.

 

 

Genki Shadowcast został przetestowany na laptopie o następujących parametrach:

Procesor: AMD Ryzen 7 4800H 2.9GHZ

Pamięć: 32GB RAM 3200MHz

Dysk: 512 SSD

Karta graficzna dedykowana: GeForce 1650 Ti

Kabel USB-C firmy POSS do połączenia urządzeń

 

Jeśli macie jakieś pytania lub komentarze, to piszcie śmiało. Postaram się rozwiać wasze wątpliwości.

 


Podsumowanie

Zalety

  • + tańsza alternatywa kart przechwytujących
  • + nie zajmuje wiele miejsca (wielkość porównywalna do USB-Sticka)
  • + łatwa i szybka obsługa (Plug and Play)
  • + brak problemów z opóźnieniem obrazu i dźwięku
  • + jest w stanie odebrać obraz nawet do 4K

Wady

  • - maksymalny wyjściowy limit 1080p 30FPS
  • - niekompletna dedykowana aplikacja
  • - dołączony kabel USB-C nie jest do końca praktyczny
Wyświetleń: 3291

Redaktor

Damian Filipkiewicz

Z zamiłowaniem śledzę wszystkie informacje i pogrywam różne produkcje na Nintendo Switch oraz PC. Nie mam ulubionego gatunku gier, a przez te lata przewinęły się dziesiątki, z którymi świetnie się bawiłem. Zręcznościówki, strzelanki, karcianki, strategie, RPG'i nie są mi straszne. Na co dzień pracuję jako programista. Lubię kawę z mlekiem, moim spirit animal jest Slowpoke i należę do Ravenclaw.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *