Hero RecenzjeRecenzja
Hero RecenzjeArtykuł

Klops? ­– recenzja Super Meat Boy Forever

Długie wyczekiwanie fanów na konkretną produkcję może do tego stopnia…

14 stycznia 2021

Długie wyczekiwanie fanów na konkretną produkcję może do tego stopnia wyostrzyć głód spragnionych graczy, że nawet gdy w dniu premiery na swój growy talerz otrzymają najprzedniejszy tytuł, okazać się on może dla nich wyłącznie drobną przystawką. Czy wydany 23 grudnia 2020 roku Super Meat Boy Forever jest zwyczajnym klopsem, czy może smakowitym hamburgerem? Odpowiedź znajdziecie w recenzji.

 

 

Mięsiwo

 

Meat Boy dojrzał. Ten znany z ostatniej części biegający kawałek mięsa nie jest już tak surowy jak kiedyś. Po uratowaniu swojej wybranki (mięsnego) serca – Bandage Girl – z rąk Dr Featusa, wydaje się, że ułożył swoje życie. Założył rodzinę, o pracy nic nie wiadomo, ale rodzinne pikniki na polanie, od których zaczyna się Super Meat Boy Forever świadczą o sielankowym życiu, które wiedzie mięsny chłopak przy boku bandażowej partnerki oraz dzidziusia o imieniu Nugget. Wszystko pięknie, aż do czasu, gdy złowrogi Dr Featus porywa ukochaną pociechę, zmuszając Meat Boya i Bandage Girl do ponownego zakasania rękawów oraz walki o ukochanego.

 

 

Historia w Super Meat Boy Forever, mimo że stanowi marginalny element tytułu, zrealizowana jest w prosty i zapadający w pamięć sposób. To zasługa doskonałych przerywników filmowych, stanowiących w zasadzie jedyną część napędową opowieści. Przepełnione niewerbalnym humorem wstawki stanowią interesujące urozmaicenie rozgrywki oraz formę nagrody za pokonanie bossa lokacji. W animowanych przerywnikach poza głównymi bohaterami przyjdzie nam obserwować również losy postaci pobocznych. Powraca między innymi dobrze znana z ostatniej odsłony, przepełniona żądzą zemsty wiewiórka, która szybko kupi was swoją charyzmą. Dużą część show kradnie również Nugget. Jego niefrasobliwość i przypadkowe wychodzenie z kłopotów wywoła niejeden uśmiech na twarzy. A lekki zastrzyk endorfin będzie potrzebny po trudnej przeprawie przez platformowe etapy.

 

 

Befsztyk

 

Wyczekiwanie na grę nie tylko zaowocowało poprawioną oprawą graficzną – o której za chwilę – ale przede wszystkim nową rozgrywką. SMB Forever jest dumnym przedstawicielem gatunku endless runner. Oznacza to mnie więcej tyle, że nasz protagonista porusza się samodzielnie, biegnąc w prawą stronę ekranu. Postęp w przechodzeniu odzwierciedla długi pasek, widoczny w dolnej części ekranu. Nowy styl rozgrywki obrócił o 180 stopni podstawowe mechaniki znane z poprzedniej odsłony.

 

 

Rezygnacja z kontroli bohaterem przez gracza otworzyła deweloperom ścieżkę do wprowadzenia nowych rozwiązań w rozgrywce. Meat Boy (lub inny bohater wybrany z szerokiej puli) może wykonywać ciosy w locie, co znacznie wydłuża jego skok oraz uderzenia pięścią podczas ślizgu. Przeciwnicy teraz nie tylko uśmiercą Mięsnego jednym ciosem, ale również gracz poczęstuje ich śmiertelnym atakiem. Czy to oznacza, że jest łatwiej? Nie dajcie się zwieść początkowym poziomom, stanowiącym wyłącznie bardziej rozbudowany samouczek podstawowych ruchów bohatera. Im dalej w las, tym więcej zgonów. Moje początkowe obawy, związane z wyjątkowo niskim poziomem trudności, szybko rozwiały się po pierwszym bossie. W chwili pisania recenzji licznik zgonów w grze przekracza 1,5 tysiąca i wydaje mi się, że w przeciągu kilku najbliższych tygodniu potroi swoją wartość.

 

 

Zestaw powiększony

 

Aby zbytnio nie spoilerować, pozwolę jedynie wspomnieć, że pokonanie „ostatniego” bossa jest wyłącznie wstępem do prawdziwego testu nabytych zdolności. A tych w przeciągu całej zabawy zdobędziemy całkiem sporo. Każdy z etapów oferuje unikalne dla danej krainy rozwiązania. Bardzo ucieszyło mnie to, że wraz z nowym światem nie otrzymujemy wyłącznie lekkiej modyfikacji terenu oraz innego modelu przeciwnika, a całkiem nową mechanikę. Opanowanie jej przypłacimy licznymi zgonami. Na szczęście po śmierci nie rozpoczynamy etapu od nowa, tylko w wyznaczonych punktach kontrolnych. Duża intensywność przeszkód oraz długie poziomy wpłynęły na ilość lokacji w świecie. Każda z krain oferuje zazwyczaj do sześciu etapów plus walkę z bossem. Finałowe starcia odświeżają bardzo rozgrywkę, zamieniając dobrze znane „biegnięcie przed siebie” w potyczki na zamkniętych mapach, w których liczy się zegarmistrzowska precyzja wykonywania skoków oraz uników.

 

 

W Super Meat Boy: Forever trudno się nudzić. Każdy z nowych etapów dostarcza kolejnego wyzwania za sprawą wielu znajdziek, z pomocą których odblokowani zostaną nowi bohaterowie oraz dostęp do nowych światów. Podobnie jak w przypadku poprzedniej odsłony, do odblokowania „mrocznej wersji” poziomu należy ukończyć oryginał z oceną co najmniej A+ – przebiegnięcie w jak najkrótszym czasie; zwiększa to dwukrotnie oferowaną pulę etapów.

 

 

Dodatkowymi sekretami są sprytnie poukrywane portale do Warp Zone. W nich przyjdzie nam zmierzyć się z całkowicie nowymi poziomami, odkrywanie których pozostawię już jako dodatkowy smaczek. W jednym z nich na przykład przyjdzie nam pokierować mięsną wyścigówką, by pokonać zabójczy tor w jak najkrótszym czasie; w ten oto sposób SMB Forever z platformówki stał się arcade’ową ścigałką. Ostatnią formą znajdziek są porozrzucane smoczki, będące odpowiednikiem bandaży z poprzedniej odsłony. Stanową one walutę przy odblokowywaniu nowych bohaterów.

 

 

Happy Meal

 

Prawdziwą wisienką na tym mięsnym torcie jest przepiękna oprawa graficzna. Zrezygnowano z pixel artu – który od pewnego czasu jest podkreśleniem NIEZALEŻNOŚCI produkcji – na rzecz stylu przywodzącego na myśl komiksowe, nowoczesne animacje. Mimo powierzchownej delikatności, gra nie wyrzekła się swojego obrzydliwego i obleśnego epatowania przemocą. Każda śmierć oznaczana jest krwawym śladem na pile, Meat Boy rozwala się w widowiskowy sposób, a w przerywnikach filmowych małe zwierzątka tracą oczy, kaszlą posoką, a mózgi mieszają się ze szkłem, tworząc spektakularne sałatki obrzydliwości. Jednym słowem – jest mięsiście.

 

 

Gra wyświetlana jest w rozdzielczości 1080p w trybie zadokowanym oraz 720p w rozgrywce mobilnej. W obu przypadkach tytuł działa w 60 klatkach na sekundę. Przez całą zabawę nie zaliczyłem spadków płynności, nawet w końcowych segmentach z licznymi eksplozjami w tle. W całym tym krwistym paskudztwie bardzo szybko można się zakochać, a jest to w dużej mierze zasługa nieustannie przygrywającej w tle rewelacyjnej ścieżki dźwiękowej. Smyczkowe, leśne motywy, towarzyszące zmaganiom w pierwszym świecie, od razu kupiły mnie swoim brzmieniem o bardzo wymownym tytule Sex and Violins. I jak nie kochać czegoś takiego? Posłuchajcie sami!

 

 

Skład mielonego

 

Podtytuł gry – Forever ­– nie jest wyłącznie wyświechtanym hasłem dodawanym do tytułów filmów, bo w tym przypadku odnosi się do faktycznej nieskończoności. Ze względu na to, że przy generowaniu świata wybieramy jedną z wielu kombinacji ułożenia tzw. ziaren, w rezultacie otrzymujemy losowo wygenerowane etapy. Oznacza to mniej więcej tyle, że istnieje bardzo mała szansa na to, aby jakiś inny gracz otrzymał tę samą pulę poziomów co my. Jest to bardzo miłe urozmaicenie. Nawet po skończeniu gry z wielką chęcią obserwowałem, jak znajomi mierzą się z grą, biegając Meat Boy’em po zupełnie innych etapach. Co prawda sam szkielet planszy pozostaje niezmieniony, jedyne różnice występują w punktach kontrolnych, w których zostają wygenerowane „unikalne” segmenty.

 

 

Losowość ta niestety nie generuje etapów doskonałych. Zdarzyło mi się trafić na poziom z błędem, uniemożliwiający jego ukończenie. Meat Boy w pewnym momencie utykał między hakiem a dynamitem, przez co nie byłem w stanie poruszyć bohaterem. Na szczęście do odblokowania walki z bossem nie jest wymagane kończenie wszystkich poziomów. Z drugiej strony – ogromna szkoda, że do pełnego ukończenia gry będę musiał założyć nowy plik zapisu.

 

 

Kotlet wegański

 

Noszenie ciężaru dziedzictwa klasyka Super Meat Boy, który zapoczątkował wybuch gier niezależnych, wywołuje szereg problemów. Pierwszym z nich są oczekiwania fanów, bo z jednej strony czego właściwie oczekują? Tego samego, czy może jakiejś nowości? W przypadku gdy innowacja okaże się zbyt odległa od ducha oryginału, piana tocząca się z pysków wściekłych graczy będzie w stanie utopić samych deweloperów. Odnoszę wrażenie, że szereg bajerów pogrzebał w pewien sposób Super Meat Boy Forever w oczach odbiorców. Zamiast rodowitej platformówki wydano grę skrojoną sterowaniem pod urządzenia mobilne, co w kontekście ostatniej zagrywki Blizzarda mogło zostać odebrane jako policzek w twarz dla „prawdziwej” społeczności graczy. Podobnie zresztą jak czasowa ekskluzywność gry na Epic Games Store, która ostatnimi czasy skutkuje bombardowaniem ocen. Dlatego dziwi oburzenie graczy na Metacriticu oraz niskie noty recenzentów, których argumenty przypominają mi bardziej narzekanie małego dziecka w restauracji, które poparzyło się ostrym daniem. Bo jak można zarzucać Super Meat Boy’owi zbyt wysoki poziom trudności? No… proszę.

 

 

Kończąc ten wywód, pozwolę sobie na krótkie podsumowanie. Super Meat Boy Forever nie jest tak odważnym eksperymentem gatunkowym jak poprzednia odsłona. Z wyraźną ostrożnością stąpa po bezpiecznej drodze wytyczonej przez gatunek endless runner, lecz sprytnie przemyca do niego autorskie elementy, jak: wysoki poziom trudności, wymagające walki z bossami i sekretne etapy. Za sprawą licznych urozmaiceń rozgrywki trudno odczuć nudę, nawet przy ponownym przejściu gry, do czego może zachęcić losowe generowanie poziomów. Nie odkrywa gatunku na nowo, tylko wykorzystuje pełen jego potencjał. W SMB Forever grałem jednocześnie na Switchu oraz PC i w obu przypadkach bawiłem się bardzo dobrze. Gdyby tylko nie ten błąd, uniemożliwiający kończenie poziomów, nie potrafiłbym się powstrzymać od wystawienia grze bardzo wysokiej oceny.

Cena w eShopie: 69,00 zł

Podziękowania dla Plan of Attack za dostarczenie gry do recenzji.

 


Podsumowanie

Zalety

  • + wysoki poziom trudności
  • + dużo dodatkowej zawartości
  • + każdy etap to nowe wyzwanie
  • + polska wersja językowa (napisy)
  • + przerywniki filmowe
  • + ścieżka dźwiękowa
  • + losowość…

Wady

  • - … generująca błędy

8.5

Wyświetleń: 3385

Redaktor

Mikołaj "SynKury" Stryczyński

Legenda głosi, że wykluł się z jaja i od tego czasu pałęta się po świecie, ucząc się języka ludzi. Ze względu na dosyć ubogi system porozumiewania się homo sapiens, preferuje synergiczne doznania komunikacyjne, płynące z gier wideo. Poza tym studiuje, pisze scenariusze, kocha filmy i inne czynności będące czystą synekurą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *