SprzętRecenzja
SprzętArtykuł

Nie taki wilk straszny, jak go malują – recenzja kontrolera Flydigi Direwolf 4

Kontroler to bez wątpienia jedno z podstawowych narzędzi do komfortowej…

23 grudnia 2025

Kontroler to bez wątpienia jedno z podstawowych narzędzi do komfortowej gry. Bez niego trudno w pełni cieszyć się rozgrywką, zwłaszcza w bardziej dynamicznych tytułach. Niestety z biegiem czasu oficjalne akcesoria drożeją, a ich ceny potrafią skutecznie odstraszyć. Nic więc dziwnego, że gracze coraz częściej spoglądają w stronę tańszych alternatyw. Tym razem na warsztat trafił kontroler Flydigi Direwolf 4. To model przeznaczony nie tylko do konsoli Nintendo Switch, ale także do PC oraz urządzeń z systemami Android i iOS. Pozostaje jednak pytanie, czy ten wilk faktycznie nie jest taki straszny. Czas to sprawdzić!

 

 

Skromna zawartość oraz wygląd

 

W zgrabnym pudełku nie znajdziemy zbyt wiele. Producent dołącza kontroler, odbiornik do komputera umożliwiający bezprzewodową komunikację w standardzie 2,4 GHz, kabel oraz instrukcję obsługi. Adapter jest dopasowany kolorystycznie do pada i wyraźnie oznaczony jego nazwą. Szkoda jednak, że nie zastosowano żadnego zabezpieczenia na wtyczkę. Taki drobiazg zwiększyłby bezpieczeństwo adaptera podczas transportu.

Już na pierwszy rzut oka widać, że kontroler stylistycznie nawiązuje do padów znanych z konsol Xbox. Chodzi nie tylko o sam kształt, ale także o nazewnictwo przycisków. Mamy tu zamienione oznaczenia X z Y oraz A z B, a także nazwy górnych przycisków zapożyczone wprost z kontrolerów Microsoftu. Dla graczy przyzwyczajonych do standardu Nintendo może być to mylące. Osoby, które odruchowo zerkają na frontowy panel przed wciśnięciem przycisku, mogą poczuć lekką dezorientację.

 

 

Warto jednak zaznaczyć, że poza standardowym zestawem przycisków kontroler oferuje kilka dodatkowych elementów. Na obudowie znajdziemy przycisk do przypisania funkcji Turbo, a z tyłu dwa w pełni programowalne przyciski. Producent zastosował również przełączniki pozwalające zmienić mechaniczny tryb działania górnych tylnych Triggerów. Do tego dochodzi fizyczny przełącznik trybu komunikacji, który umożliwia szybkie przełączenie między adapterem 2,4 GHz, Bluetooth oraz trybem Nintendo Switch. Jedynym wyjątkiem w zestawie przycisków pozostaje brak dedykowanego klawisza GameChat.

 

Pierwsze testy z kontrolerem

 

Podłączenie kontrolera do konsoli Nintendo Switch jest banalnie proste. Wystarczy przestawić przełącznik trybu pracy na pozycję „NS” i nacisnąć przycisk znajdujący się na środku pada z logo producenta. Kontroler łączy się z konsolą niemal natychmiast, bez żadnych komplikacji. Dzięki temu od razu możemy rzucić się w wir rozgrywki, bez zbędnego grzebania w ustawieniach.

Przyciski ABXY wykonano z plastiku, który w dotyku jest delikatnie śliski. Nie jest to wada dyskwalifikująca, ale warto mieć to na uwadze podczas dłuższych sesji. Analogi wypadają znacznie lepiej. Zastosowano w nich chropowatą powierzchnię (jak również w górnych przyciskach LB, RB, RT, LT), która poprawia przyczepność palców. Dodatkowo wykorzystują technologię Halla, mającą przeciwdziałać efektowi dryfowania, znanemu z wielu innych kontrolerów.

 

 

Niespotykana funkcjonalność

 

Ciekawym i rzadko spotykanym rozwiązaniem są obracane obręcze wokół analogów. Pozwalają one regulować siłę potrzebną do wychylenia drążka. Dzięki temu można szybko dostosować ich opór do konkretnego gatunku gry. Inne ustawienia sprawdzą się w strzelaninach, a inne w grach wyścigowych czy platformowych. To prosty, ale bardzo praktyczny sposób personalizacji.

Zamiast klasycznego krzyżaka znanego z kontrolerów Nintendo zastosowano tutaj rozwiązanie w formie „dysku”. W mojej opinii znacznie ułatwia ono wykonywanie ruchów po skosie, szczególnie w bijatykach. Każde wciśnięcie kierunku jest wyraźnie słyszalne i wyczuwalne dzięki charakterystycznemu kliknięciu. Daje to pewność, że dana komenda została poprawnie zarejestrowana.

 

 

Tylne przyciski domyślnie nie mają przypisanych żadnych funkcji. Ich konfiguracja wymaga skorzystania z dedykowanego oprogramowania, które niestety dostępne jest wyłącznie na komputerach stacjonarnych. W trakcie rozgrywki można natomiast ustawić funkcję Turbo dla wybranego przycisku. Po jej aktywacji przytrzymanie na przykład guzika A działa tak, jakbyśmy naciskali go wielokrotnie. To duże udogodnienie dla osób, które nie przepadają za tak zwanym „mashowaniem”.

Warto wspomnieć, że kontroler obsługuje także sterowanie żyroskopowe. W większości przypadków działa ono poprawnie i bez większych problemów. Podczas testów w bardziej dynamicznych grach dało się jednak odczuć lekkie opóźnienie w reakcji. Zdecydowanie lepiej sprawdza się ono przy spokojniejszym celowaniu, niż podczas szybkiego pokonywania zakrętów w Mario Kart World.

 

 

Oprogramowanie, ergonomia i funkcjonalność

 

Aby spersonalizować Flydigi Direwolf 4, konieczne jest pobranie ze strony producenta oprogramowania na komputer stacjonarny. Niestety proces ten nie przebiega tak sprawnie, jak można by oczekiwać. Sam interfejs jest mało czytelny, a poruszanie się po ustawieniach bywa kłopotliwe. Dodatkowo najnowsza wersja programu sprawiała problemy z działaniem, przez co musiałem z niej zrezygnować na rzecz starszego wydania. Dopiero wtedy całość zaczęła funkcjonować stabilnie. Po przejściu początkowych trudności konfiguracja przycisków oraz tylnych guzików przebiegła już bez większych problemów.

Poza standardowym mapowaniem przycisków oprogramowanie pozwala również na regulację siły wibracji. W domyślnych ustawieniach są one według mnie zbyt intensywne. Sama jakość drgań wyraźnie odbiega od tego, co oferuje kontroler do Nintendo Switch 2. Po zmniejszeniu ich mocy do około 15% wibracje stały się znacznie przyjemniejsze i mniej męczące podczas dłuższych sesji. W takiej formie spełniały już swoją rolę bez przesadnego rozpraszania.

 

 

Oprogramowanie umożliwia także zapisywanie profili, które można przełączać w trakcie gry na konsoli. To bardzo wygodne rozwiązanie, szczególnie jeśli chcemy przygotować osobne konfiguracje do różnych gatunków gier. Dotyczy to zarówno układu przycisków, jak i ustawień wibracji. Niestety sam sposób zmiany profilu pozostawia sporo do życzenia. Będąc podłączonym do konsoli, trzeba wcisnąć przycisk odpowiedzialny za zrzut ekranu i jednocześnie jeden z przycisków ABXY. Brakuje tu dedykowanego przycisku funkcyjnego, który znacznie ułatwiłby obsługę.

Osobiście nie przepadam za kontrolerami w stylu Xbox. Wydają mi się nieco za duże w stosunku do moich dłoni. Sama konstrukcja delikatnie odbiega od flagowych kontrolerów Nintendo, do których przez lata zdążyłem się przyzwyczaić. Na szczęście waga pada jest bardzo zbliżona do Nintendo Switch Pro Controllera. Dzięki temu możliwe są dłuższe sesje z grami bez wyraźnego uczucia zmęczenia. Kontroler wyposażono w baterię o pojemności 800 mAh, a faktyczny czas pracy będzie zależny od intensywności użytkowania oraz ustawień wibracji.

 

 

Idealna alternatywa?

 

Muszę przyznać, że po spędzeniu kilkudziesięciu godzin w różnych tytułach Flydigi Direwolf 4 sprawował się bardzo dobrze. Podczas rozgrywek na Nintendo Switch 2 nie napotkałem żadnych problemów z działaniem kontrolera. Warto jednak zaznaczyć, że pad nie pozwala na wybudzenie konsoli za pomocą przycisku. Oznacza to, że za każdym razem trzeba uruchamiać ją ręcznie. Dla części graczy może być to drobna niedogodność.

Mimo tego jest to solidny kandydat dla osób poszukujących bardziej budżetowej alternatywy. Kontroler zachowuje większość funkcji znanych z flagowych modeli, oferując przy tym bardzo dobrą jakość wykonania. Sama konstrukcja sprawia wrażenie trwałej i dobrze przemyślanej. Bez większych obaw można polecić go do regularnego użytku z konsolami Nintendo.

Do minusów należy zaliczyć proces pełnej personalizacji kontrolera. Wymaga on instalacji dedykowanego oprogramowania i przejścia przez mało intuicyjny interfejs aplikacji. Korzystając z przedpremierowej wersji, napotkałem także problemy z połączeniem przez adapter 2,4 GHz na laptopie. Dla odmiany połączenie przez Bluetooth oraz kabel działało bez zarzutu. Summa summarum Flydigi Direwolf 4 jawi się jako bardzo uniwersalny pad, który sprawdzi się nie tylko na Nintendo Switch, ale również na komputerach stacjonarnych. Zwłaszcza jeśli również weźmiemy pod uwagę półkę cenową oscylującą wokół 179 zł.

 

Kup kontroler Flydigi Direwolf 4

 

Podziękowania dla D-R-O za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.


Podsumowanie

Zalety

  • + solidna konstrukcja i dobra ergonomia
  • + analogi z technologią Halla, odporne na dryf
  • + regulowany opór analogów
  • + doskonały stosunek ceny do jakości
  • + dodatkowe, programowalne przyciski oraz funkcja Turbo
  • + możliwość dopasowania mechanicznego działania przycisków trigger (LT, RT)
  • + funkcjonalność żyroskopu

Wady

  • - brak możliwości wybudzenia Nintendo Switch 2
  • - nieintuicyjne oprogramowanie do konfiguracji
  • - personalizacja dostępna tylko z poziomu komputera
  • - śliskie przyciski ABXY
Wyświetleń: 478

Redaktor

Damian "Dadaista" Filipkiewicz

Z zamiłowaniem śledzę wszystkie informacje i pogrywam różne produkcje na Nintendo Switch, PC oraz PlayStation. Nie mam ulubionego gatunku gier, a przez te lata przewinęły się dziesiątki, z którymi świetnie się bawiłem. Zręcznościówki, strzelanki, karcianki, strategie, RPG'i, bijatyki, horrory nie są mi straszne. Na co dzień pracuję jako programista. Lubię kawę z mlekiem, a moim spirit animal jest Gengar.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *