RecenzjeRecenzja
RecenzjeArtykuł

To ja, odświeżony Mario! – recenzja gry Paper Mario: The Thousand-Year Door

20 lat temu na konsole GameCube miała miejsce premiera gry…

13 czerwca 2024

20 lat temu na konsole GameCube miała miejsce premiera gry Paper Mario: The Thousand-Year Door, a w tym roku otrzymaliśmy remake wersji tej produkcji na Nintendo Switch. Choć dla mnie to pierwsza styczność z tym tytułem to jestem ciekawy czy mechaniki w nim zawarte są jeszcze na czasie.

 

 

Papierowy Mario 20 lat później

 

Paper Mario: The Thousand-Year Door jest grą wyprodukowaną dla Nintendo przez Intelligent Systems, które ma w swoim dorobku takie serie jak Warioware czy Fire Emblem. Pierwsze wieści o remake usłyszeliśmy we wrześniowym Nintendo Direct w 2023 roku. Najistotniejsze pytanie, które należy sobie zadać to czy deweloperzy nie zawiedli? 

 

Jednak zanim dojdziemy do sedna tej odpowiedzi warto zwrócić uwagę na całokształt jakim prezentuje się najnowszy, odświeżony tytuł od Nintendo. Całość historii dzieje się w Mushroom Kingdom, będziemy głównie sterować tytułowym protagonistą – Papierowym Mario. Nasza przygoda rozpoczyna się od momentu, w którym dostajemy wiadomość mailową od Peach. Wyjaśnia, że jest w posiadaniu magicznej mapy i potrzebuje pomocy bohatera w czerwonej czapeczce. Niestety jak to księżniczka, bardzo lubi wpadać w tarapaty i tym razem zostaje porwana, tym razem nie przez Bowsera, a przez grupę złoczyńców pod nazwą X-Nauts.

 

 

Koopa roboty przed nami

 

Naszym głównym celem będzie zebranie legendarnych Gwiazd (Crystal Star), które otworzą tytułowe Thousand-Year Door. Zadanie nie jest proste, bo przed nami mnóstwo krain do zwiedzenia, przeciwników do pokonania oraz zagadek do rozwiązania. A wszystko to zaprezentowane w dosłownie papierowej oprawie.

 

Oprócz głównej linii fabularnej mamy mnóstwo pobocznych aktywności, których możemy się podjąć. Przykładem są zlecenia mieszkańców, w których otrzymujemy różne zadania do wypełnienia czy zbierania tak zwanych Shrine Sprites (do awansowania towarzyszy) czy Star Pieces (do wymiany za odznaki). Dodatkowo możemy wziąć udział w mini grach czy w graniu na maszynach, czy nawet wziąć udział w loterii. Aktywności jest mnóstwo i trzeba się nieźle napracować, jeśli chce się ukończyć grę na 100%.

 

 

Paper Mario: The Thousand-Year Door potrafi dostarczyć dziesiątki godzin rozgrywki, jeśli nastawimy się na dogłębną eksplorację lokacji. Nie ma nawet chwili na nudę, bo wraz z progresem w historii pojawiają się nowe poboczne elementy. Zdecydowanie tego tytułu nie da się ukończyć w jeden czy dwa wieczory, co jest zdecydowanie plusem.

 

Znajdźki znajdźkami, ale co z samą grą?

 

Podczas przygody nie będziemy sami. Przez szereg rozdziałów napotkamy różnych nowych sprzymierzeńców, którzy cechują się unikalnymi zdolnościami. Te umiejętności pomogą nam nie tylko w pokonywaniu przeszkód, a również odkrywaniu ukrytych przejść czy przedmiotów. Warto notować sobie wszystkie zablokowane przejścia, jeśli chcemy zebrać wszystko, ponieważ tak zwanego backtrackingu (kilkukrotne odwiedzenie tej samej lokacji) jest całkiem sporo. Gra nie kryje się z tym, że wszystko jest z papieru. Będziemy zamieniać się w papierowy samolot czy nawet zwijać się w rulon, aby przechodzić niektóre przeszkody na drodze.

 

 

Walki, które są nieodłączną częścią gry, będziemy toczyć w systemie turowym z elementami interakcji w czasie rzeczywistym. Prostym przykładem może być naciśnięcie odpowiedniego przycisku podczas wykonywanie skoku na przeciwnika. Spowoduje to, że nasz bohater zrobi podwójny skok, zadając dodatkowe obrażenia. Tę mechanikę będziemy mogli również wykorzystać podczas obrony, aby zredukować szkody. Takie rozwiązanie sprawia, że potyczki są bardziej angażujące i interesujące. 

 

Bo do tanga trzeba dwojga

 

Oprócz Mario, będzie walczył z nami jeden wybrany towarzysz, którego w trakcie walki możemy w zmienić. Potyczki toczą się na scenie, w której również znajduje się audiencja. Pomaga regenerować Star Power, który możemy wykorzystać do wyjątkowych opcji. Każdy zebrany Crystal Star powoduje, że otrzymujemy dostęp do większej ilości specjalnych ruchów. 

 

 

Wraz z pokonywaniem kolejnych rozdziałów będziemy odblokowywać nowsze techniki. Niektóre z nich działają pasywnie, a niektóre rozszerzają arsenał umiejętności wykorzystujący Flower Points – co jest odpowiednikiem punktów many w fantasy RPG. Wykorzystanie wszystkich mechanik bardzo pomaga w pokonywaniu przeciwników. W ten sposób możemy wyjść, z każdej opresji.

 

Mimo że zamysł gry ma już 20 lat, to w ogóle nie czuć jej wieku. Podczas przygody świetnie się bawiłem. Przez interaktywne wydarzenia w czasie rzeczywistym, podczas wykonywania poleceń, starcia z wrogami są ciekawe. Bez tego elementu rozgrywka w mig stałaby się bardzo powtarzalna. Wraz z progresem odblokujemy mnóstwo innych opcji do rozszerzenia swojego wachlarza umiejętności. Pokonywanie przeciwników daje nam gwiazdki (odpowiednik punktów doświadczenia), a przy zebraniu setki uzyskamy awans. Po czym możemy ulepszyć jedną z trzech statystyk: Zdrowie, Flower Points lub Badges Points (umożliwiające założenie więcej wzmacniających odznak).

 

 

Udany remake?

 

Zdecydowanie Paper Mario: Thousand-Year Door można uznać za udaną produkcję. Wersja na Nintendo Switch jest naprawdę śliczna pod względem graficznym, jak i pod względem audio. Muzyka jest bardzo klimatyczna i świetnie pasuje do świata Mario.  Grając w trybie przenośnym ciężko dostrzec jakiekolwiek słabsze strony pod względem jakości. Nawet będąc w rozdzielczości 640p Paper Mario: The Thousand-Year Door wygląda wyśmienicie.

 

Niestety nieco gorzej prezentuje się gra w trybie stacjonarnym, w którym maksymalna rozdzielczość to 900p. Mimo że tytuł jest dostosowany pod nowoczesne telewizory to przy dużych odbiornikach, można odczuć spadek jakości obrazu. Z drugiej strony to już lepsze, niż utrata wydajności. Jednakże w porównaniu do wersji na GameCube, gra działa tylko w 30 klatkach na sekundę (ale chociaż stabilnie).

 

 

Prawie ideał

 

Pod względem całokształtu jedyna rzecz, która mi się nie spodobała to ograniczenie klatek do 30 na sekundę. Powodowało to, że nie do końca komfortowo czułem się podczas wykonywaniu szybkich interakcji podczas walk. Pomijając eksplorację, to gdyby w walkach udało się deweloperom podciągnąć płynność to byłoby to dla mnie o wiele lepsze doświadczenie. 

Remake wyszedł bardzo solidnie, mimo że rdzeń gry ma już 20 lat. Odświeżenie audiowizualne zdecydowanie pomogło w utrzymaniu wysokiej jakości. Dialogi oraz ich utrzymanie w humorystycznym tonie powoduje, że prowadzona fabuła jest bardzo przyjemnym doświadczeniem. Tylko czasami miałem wrażenie, że rozgrywka za wolno się rozkręcała. Koniec końców Paper Mario: The Thousand-Year Door jest idealną grą dla poszukujących spokojnej niewymagającej rozrywki.

 

Cena w eShopie: 249,80 zł

Podziękowania dla ConQuest Entertainment za dostarczenie gry do recenzji.

 


Podsumowanie

Zalety

  • + odświeżona oprawa wizualna na wysokim poziomie
  • + wyśmienita ścieżka dźwiękowa
  • + wiele opcjonalnych aktywności
  • + rozgrywka na conajmniej kilkanaście godzin
  • + utrzymana w humorystycznym stylu fabuła
  • + potyczki turowe z dodatkiem interakcji w czasie rzeczywistym
  • + dużo możliwości dostosowania umiejętności wraz z progresem w grze

Wady

  • - 30 klatek na sekundę podczas gdy wersja na GameCube ma 60
  • - brak polskiej wersji językowej
  • - momentami rozgrywka wydaje się po prostu za wolna

9

Wyświetleń: 949

Redaktor

Damian "Dadaista" Filipkiewicz

Z zamiłowaniem śledzę wszystkie informacje i pogrywam różne produkcje na Nintendo Switch oraz PC. Nie mam ulubionego gatunku gier, a przez te lata przewinęły się dziesiątki, z którymi świetnie się bawiłem. Zręcznościówki, strzelanki, karcianki, strategie, RPG'i nie są mi straszne. Na co dzień pracuję jako programista. Lubię kawę z mlekiem, moim spirit animal jest Slowpoke i należę do Ravenclaw.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *