RecenzjeRecenzja
RecenzjeArtykuł

Pełna immersja czy dziurawa łajba? – recenzja Subnautica i Subnautica: Below Zero

Nieczęsto zdarza się, że zapowiedź portu na Switcha wywołuje we…

1 czerwca 2021

Nieczęsto zdarza się, że zapowiedź portu na Switcha wywołuje we mnie mieszaninę entuzjazmu i niepewności. Tak jednak było w przypadku Subnautiki. Ekscytacja była oczywiście wywołana faktem, że gry od Unknown Worlds Entertainment, w które swego czasu grałem na moim wysłużonym PC, są po prostu perełkami. Niepokój natomiast powodowała sama jakość portu – wydania na PS4 i XBOX One, mówiąc delikatnie, nie spełniły oczekiwań. Jak więc jest z tą Subnauticą na “Pstryku” – czy to perła, czy coś, co trzeba jak najszybciej wyrzucić za burtę?

 

Pełne zanurzenie

 

 

W skład “pudełkowego” wydania wchodzą dwie gry – wydana w roku 2014 Subnautica oraz Subnautica: Below Zero, która dopiero co opuściła Early Access na swojej macierzystej platformie, PC. Drugą grę z zestawu moim zdaniem traktować należy bardziej jako samodzielny dodatek niż pełnoprawny sequel. Każdy, kto ograł oryginalny tytuł od razu odnajdzie się w “mroźnym” Below Zero. Mamy tam do czynienia z dokładnie tym samym interfejsem, sterowaniem i większością elementów rozgrywki. Jest to też gra znacznie krótsza – starzy wyjadacze podwodnej eksploracji spod znaku Subnautiki zobaczą napisy końcowe co najmniej o ⅓ szybciej niż w oryginale.

 

Długość dźwięku samotności

 

 

W przypadku obu gier założenie fabuły jest bardzo podobne – w wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności lądujemy zupełnie sami na pokrytej w znacznej mierze oceanami planecie 4546B bez środków do życia. Do dyspozycji mamy tak naprawdę jedynie fabrykator i zapasy wody pitnej oraz żywności, które wystarczą maksymalnie na kilka dni. Wszystko inne będziemy musieli zbudować lub zdobyć sami – zaczynając od podstawowych narzędzi survivalu (jak nóż czy zbiornik na tlen), a kończąc na podwodnej bazie, będącej przez najbliższe kilkadziesiąt godzin naszym domem.

 

 

Gdy zadbamy już o podstawowe potrzeby, możemy zająć się celami, które są znacznie bardziej długofalowe, jak odkrycie tajemnic 4546B i ucieczka z niegościnnej planety. A jest co odkrywać, bo to, co wydaje się początkowo światem pozbawionych inteligentnych form życia, kryje w sobie sekrety zaawansowanej rasy obcych istot pozaziemskich… Ale im mniej tu napiszę, tym lepiej – Subnautica to seria, w którą najlepiej wchodzi się w ciemno. Eksploracja jest główną osią rozgrywki – gracz będzie coraz śmielej zapuszczał się na nigdy niezbadane obszary głębin. Rzeczy, które znajdziemy w odmętach oceanu potrafią zaskoczyć, a satysfakcja z samodzielnego rekonesansu jest naprawdę fantastyczna. Może się to dla mnie równać chyba tylko z radością z natrafienia na coś ciekawego w Breath of the Wild.

 

Improvise, adapt, overcome

 

 

Oprócz wspomnianej wyżej eksploracji solidnej wielkości podwodnej mapy, większość czasu spędzimy na craftowaniu przedmiotów, których schematy odnajdziemy podczas podwodnych wycieczek. A jest co budować. We wspominanej powyżej bazie możemy skonstruować przeróżne pokoje i ulepszenia, takie jak skaner minerałów, dok czy akwaria, gdzie możemy na własne potrzeby mnożyć lokalną faunę, głównie aby zaspokoić potrzeby konsumpcyjne. Oczywiście mamy też do dyspozycji całą gamę elementów służących dekoracji – meble, plakaty, wazony na rośliny i inne tego typu elementy sprawiają, że nasza baza może być nieźle spersonalizowana.

 

 

A to dopiero wierzchołek góry lodowej, bo wytwarzać można także elementy ekwipunku i pojazdy, które sprawiają, że eksploracja głębszych połaci oceanu będzie nam niestraszna. Aby uniknąć większych spoilerów, wspomnę tylko o moim ulubionym środku transportu, czyli łodzi podwodnej Cyclops. Może ona spokojnie służyć nam za mobilną bazę nawet kilkaset metrów pod poziomem morza. Choć gier, w których można craftować przedmioty jest obecnie od groma, dawno nie spotkałem się z tytułem, gdzie wytwarzanie nowych obiektów daje tyle frajdy. Trudno mi nawet wyjaśnić, co czyni Subnauticę pod tym względem tak wyjątkową, ale wiem jedno – jej twórcy trafili w dziesiątkę.

 

Podwodne piękno (w dziurawej łajbie)

 

 

Tak jak wspomniałem powyżej, miałem bardzo duże obawy co do portu. Konsole, na których pojawiała się Subnautica kilka lat temu, po prostu nie dawały jej rady. Spadki FPS były nie do zaakceptowania. To przepiękny tytuł, gdzie grafika naprawdę robi wrażenie, więc odczucia estetyczne są tu naprawdę ważne. Pierwsze kilka godzin z grami na Switchu były dla mnie więc niesamowitym, pozytywnym zaskoczeniem. Mimo tego, że gra wygląda oczywiście nieco gorzej niż na PC (szczególnie widać to po niskiej jakości tekstur w bazie), port wydawał się bardzo solidny – ocean jest nadal piękny, a klatki na sekundę przez większość gry stabilne (a nawet, gdy spadają, to nigdy do poziomu niegrywalności).

 

 

Po kilku godzinach zabawy muszę jednak powiedzieć, że oba porty mają swoje problemy. Oryginalna Subnautica posiada niestety sporą ilość bugów, od tych drobnych (latarka nadal działa mimo wyczerpanych baterii) do naprawdę poważnych (wybudowanie jednego z elementów bazy sprawiło, że zniknęła możliwość “pływania” w oceanie – można było tylko chodzić po dnie). Szczęśliwie żadnych większych bugów nie zaobserwowałem w Below Zero. Oba tytuły mają jednak znacznie gorszy problem – bardzo często crashują, szczególnie ten nowszy. Nie byłoby to aż tak dużym kłopotem, gdyby nie jeden drobny fakt – gra nie posiada funkcji autozapisu. Mój redakcyjny kolega, Donat, stracił tym sposobem 6 godzin gry, bo nie wykonywał manualnych zapisów. Nie muszę chyba pisać, jak bardzo go to ucieszyło.

 

Lepiej zostać w głębinach

 

 

Jedną z głównych różnic między oryginałem a Below Zero jest to, że w nowszym tytule otrzymujemy szansę eksploracji dwóch ogromnych, “nadwodnych” biomów, gdzie panują niezwykle niskie temperatury. Oczywiście zmienia to zupełnie rozgrywkę – nie musimy się już martwić o to, że skończy nam się tlen, ale dość łatwo popaść w hipotermię i skończyć żywot jako sopel lodu. Z mojego punktu widzenia dodanie miejsc, które musimy eksplorować “na nogach” było ciekawym pomysłem na zwiększenie różnorodności zabawy. Ostatecznie były to jednak chyba moje najmniej ulubione momenty z Below Zero. Pewna wertykalność eksploracji oceanu tutaj kompletnie znika i Subnautica zmienia się z gry kompletnie unikatowej w taką, których istnieją setki. Co gorsza, pojazd, który ma nam pomóc przemierzać tundrę, jest niezbyt wygodny w sterowaniu – po paru godzinach po prostu go porzuciłem i eksplorowałem jaskinie i uskoki Glacial Basin na piechotę. Nie zrozumcie mnie źle – gra wiele na tym nie traci, na powierzchni spędzimy może 15% totalnego czasu gry i nie jest to tragedia – ale mogło być dużo lepiej.

 

Cała naprzód

 

 

Czy warto zatem zainwestować w swoją kopię Subnatica i Subnatuica: Below Zero? Stanowczo tak. Gdyby nie bugi i niestabilność, ocena byłaby jeszcze wyższa. Owszem, port nie jest idealny, ale obie gry są niesamowicie wciągające i unikalne. Samą możliwość ogrywania ich w trybie przenośnym należy traktować jako swoisty cud techniki. Jeśli więc jesteś przygotowany na kilka błędów i będziesz pamiętać o częstym zapisywaniu, Subnatica przyniesie ci niesamowitą frajdę. Jeśli nie – warto poczekać na kilka patchy i wtedy zabrać się do nurkowania – lepszej zabawy z craftowaniem i eksploracją na Switchu prawdopodobnie nie znajdziesz.

 

Cena w Eshopie: Subnautica – 129 zł; Subnautica: Below Zero: 129 zł

Podziękowania dla Unknown Worlds Entertainment za dostarczenie gry do recenzji.

 


Podsumowanie

Zalety

  • + przepiękny świat
  • + wciągająca eksploracja
  • + szerokie możliwości rozbudowy własnych baz i pojazdów
  • + brak irytującego trzymania gracza za rękę
  • + gra dobrze „trzyma” FPS (jak na port tej klasy)

Wady

  • - bugi
  • - niestabilność portów
  • - eksploracja powierzchni planety w Below Zero bardziej irytuje, niż bawi

8

Wyświetleń: 6700

Redaktor

Zimny

Fan gier indie, strategii, RPG, Nintendo i wszystkiego co ma związek z retro gamingiem. Swego czasu współtworzyłem jedną z największych polskich stron o jRPG. Z wykształcenia jestem anglistą, a w “prawdziwym życiu” pracuję nad materiałami do nauki języka angielskiego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *