RecenzjeRecenzja
RecenzjeArtykuł

Pewnego dnia w Meksyku – Guacamelee! 2 Recenzja

Kilka lat temu małe kanadyjskie studio stworzyło grę Guacamelee.  Juan…

8 stycznia 2019

Kilka lat temu małe kanadyjskie studio stworzyło grę Guacamelee.  Juan – główny bohater tejże gry postanowił obronić swoją ukochaną z dzieciństwa (córkę El Presidente) przed złem szkieletem. Carlos Calaca postanawia zdobyć super moce poprzez wykonanie pewnego starożytnego rytuału, co nie kończy się zbyt dobrze. Juanowi nie pozostaje nic innego niż zostać mistycznym luchadorem. Ta niezwykła przemiana zachodzi w nim po założeniu pewnej starożytnej maski. Wiele, wiele pokonanych szkieletów później ostatecznie ratujemy dziewczynę  i żyjemy długo i szczęśliwie. Jedynka była naprawdę dobrą grą platformową i bałem się, że dwójka zepsuje dobre wrażenie. Nie zepsuła.

 

Guacamelee! 2 zaczynam się przed pokonaniem Carlosa Calaca. Krótka, wygrana potyczka z finałowym przeciwnikiem z jedynki Calacą i przenosimy się kilka lat do przodu. Juan ma dwójkę dzieci i kochającą żonę,  którą nie wypomina mu brzuszka jakiego dorobił się w okresie pokoju. Nagle dowiadujemy się, że świat jest w niebezpieczeństwie. Okazuje się, że tylko nam udało się go pokonać Carlosa Calacę. W każdym innym świecie z naszego meksykańskiego uniwersum zginęliśmy po drodze lub w trakcie walki. Co gorsza w naszym Mexicoverse pojawiło się nowe zagrożenie w postaci – Salvadora. Ten mistyczny luchadore próbuje zjednoczyć pewien starożytny artefakt by zwiększyć swoją moc.

 

 

Nowy król w mieście

 

Jak możecie się domyślać naszym zadaniem jest pokonanie nowego zagrożenia i ustanowienie pokoju w Galaktyce.. Mexicoverse. Stopniowo poznamy zarówno alterantywne wersje postaci z tego świata jak i historię naszego przeciwnika. Ta wbrew pozorą nie jest aż taka jednowymiarowa. Scenariusz jest prosty, zabawny a co najważniejsze potrafi zaskoczyć. Chylę czoła przed scenarzystami. Dawno już nie miałem tyle radości z odkrywania fabuły.

 

Na osobny akapit zasługują niezliczone nawiązania w grze. Walka z samochodem czy alternatywne wersje postaci z poprzedniej części dają wiele radości. Nie zapomnę momentu gdy zdałem sobie sprawę, że pomagam w uczieczce z więzienia pewnemu kurczakowi. Przebiegając przy jego celi coś mnie zastanowiło. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że w celi znajduje się plakat kury o nazwie Rita a bohatet pyta mnie o łyżkę. Skazani na Shawshank. To jakby tysiące wisienek na olbrzymim torcie.  Kocham pajęczą nogę z Limbo na początku gry. Choć i tak nic nie pobije fragmentu jrpg.

 

 

Jednak to nie scenariusz jest głównym atutem serii. Projekt poziomów jest równie dobry a nawet lepszy niż w poprzedniej części. Podobnie jak tam stopniowo poznajemy kolejne umiejętności, które pozwolą nam wejść we wcześniej niedostępne miejsca. Początkowo Juan potrafi tylko skakać, bo kilka lat spokoju poza dodaniem brzuszka zabrało mu wiele starych umiejętności. Ponownir musimy odnaleźć specjalne posągi, których rozbicie da nam nowe moce. Zresztą gra jest mocno samoświadoma również w tej kwestii i żartuje nawet z tego. (Kocham twn moment gdy, żeby zdobyć konkretną umiejętność musimy rozbić kilkanaście pomników zawierających naprawdę głupie umiejętności. Któż z nas nie chciałby mieć szybszego mrugania czy wyrównanego oddechu?)

 

Krzywa poziomu trudności idealnie współgra z projektem poziomów i stopniowo podwyższa się by nie zniechęcić gracza. Naprawdę brakuje mi tego w wielu platformówkach. Nie rzucenia na głęboką wodę i YOLO tylko stopniowego uczenia by po kilku godzinach gry gracz czesał niesamowite kombosy. Te możemy tworzyć z kolejnych umiętności. Od czasów jedynki nie zmienił się zbytnio  wachlarz ciosów, ale trudno uznać za wadę. Doszło sporo walk kurczakiem, który jako wybraniec musi sobie radzić w meksykańskim uniwersum. Powrócił rozwój umiejętności tu spięty w ładne drzewka z wymaganiami i kwotami potrzebnymi do odblokowania.

 

 

Nie sposób złego słowa powiedzieć o oprawie graficznej Jeżeli podobała wam się jedynka to  dwójka jest po prostu trochę ładniejsza. Działa tak samo płynnie, jest troszeczkę bardziej dopracowana i kolorowa jednak nie spodziewajcie się solidnej zmiany. Zresztą patrząc na jedynkę nie widzę sensu radykalnej zmiany oprawy. Nieco bardziej nijaka jest muzyka, ale zaręczam Wam, że w ferworze walki szybko przestaniecie nań zwracać uwagę.

 

Czy widzę jakieś wady?

 

Tak, aczkolwiek trochę czepiam się na siłę. Najbardziej razi płatne DLC z wyzwaniami. Podczas normalnej rozgrywki mamy możliwość wydłużenia pasków zdrowia i wytrzymałości oraz zdobycia dodatkowych funduszy. By tego dokonać należy pokonać znacznie trudniejszy tor przeszkód. To miły prezent dla fanów jedynki. Niemiło robi się gdy po dojściu do jednej z lokacji zostałem przywitany pytaniem o zakup DLC. Chowanie dodatkowych wyzwań pod DLC jest co najmniej niemiłe.Na uprartego przyczepiłbym się też do dwóch, może trzech znacznie trudniejszych fragmentów. Sztucznie zniekształcają krzywą trudności tak dobrze zrobioną w tej grze.

 

 

Kupujcie to!

 

Guacamelee! 2 to świetna gra platformowa z naprawdę dobrze zaprojektowanymi poziomami i systemem walki. Dawno nie spotkałem gry, której autorzy byli aż tak świadomi zalet swojej gry i stworzyli kontynuację by zadowolić zarówno swoich fanów jaj i nowych graczy. Bierzcie i kupujcie ją wszyscy.

 

Podziękowania dla DrinkBox Studios za dostarczenie gry do recenzji.

 

 

Guacamelee! 2 Recenzja

 


Podsumowanie

Wyświetleń: 3300

Redaktor

Charles Nigma

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *