Nintendo Switch Online Expansion Pack N64 Sega Genesis Animal Crossing DLC
PublicystykaRecenzja
PublicystykaArtykuł

Piękna katastrofa, czyli krótko o dodatku do Nintendo Switch Online

Usługi abonamentowe zalały rynek. Z jednej strony są ciekawym doświadczeniem,…

8 listopada 2021

Usługi abonamentowe zalały rynek. Z jednej strony są ciekawym doświadczeniem, gdyż za dość skromną kwotę można korzystać z ogromnej biblioteki pewnych dóbr. Z drugiej jednak każdy próbuje zagrabić sobie kawałek tortu i na przykładzie streamingu wideo można wymienić wielu graczy, którzy podkupują licencję i tworzą wiele oryginalnych produkcji, jak np. Netflix, HBO GO, Amazon Prime Video i wiele, wiele innych. Rynek gier wideo również zachorował na abonamentozę – warto wspomnieć tutaj o Microsofcie i przebojowym Game Passie. Nintendo wzbraniało się od tego pomysłu, lecz przy Switchu wprowadziło swoją usługę.

 

Kiedyś było lepiej?

 

Nintendo Switch Online, bo tak zwie się ten cud natury, wprowadził opłacanie haraczu za możliwość gry online oraz dał dostęp do ogrania mniej lub bardziej znanych gier z NESa i SNESa. Co jakiś czas biblioteka jest wzbogacana o dodatkowe produkcje, pojawiają się darmowe okresy próbne z przeróżnych gier oraz tytuły ekskluzywne, jak Tetris 99 (masa przegranych godzin – nie polecam włączać, bo możecie przepaść). Usługa nie jest specjalnie droga, a dla osób chcących bawić się w „rodzinę” są to grosze. Gier z pierwszych konsol japońskiego koncernu przybywało – jednakże po udostępnieniu prawie wszystkich kultowych produkcji biblioteka NSO rozszerzała się o te mniej znane. Od dłuższego czasu plotkowało się, że usługa Nintendo umożliwi granie w tytuły z Nintendo 64. Oczywiście z logicznego punktu widzenia jest to naturalne, że kolejna generacja konsol wskoczy do sieciowej usługi Big N.

 

Tak też się stało, lecz Nintendo nie byłoby sobą, gdyby nie zaprezentowało nowości w specyficzny dla siebie sposób, bo mamy tu do czynienia z DLC do usługi sieciowej. Wydawać by się mogło, że drobny wzrost cen za lepszą i rozszerzoną usługę jest czymś standardowym, lecz Nintendo wprowadziło Expansion Pack w zaporowej cenie. Podstawowa wersja Nintendo Switch Online kosztuje dla pojedynczego gracza 80 zł, a dla rodziny 140 zł. Natomiast NSO + Expansion Pack to koszt rzędu 170/290 zł. Po takim ogłoszeniu w głowie miałem natłok pytań i poczułem się nieswojo z myślą, że Nintendo coraz śmielej uprawia takie skoki na kasę. Patrząc całościowo, na usługę składają się gry z Nintendo 64, Segi Mega Drive oraz dostęp do DLC do Animal Crossing: New Horizons.

 

 

(Bez)sensowność wyboru

 

Tutaj uwidacznia się jeden z największych problemów tej usługi – jeżeli nie interesują cię gry z N64, to nie musisz kupować DLC. Podejrzewam, że Nintendo zdawało sobie z tego sprawę, więc wywindowało cenę abonamentu w zaskakująco wysokie rejony. DLC do Animal Crossing można kupić oddzielnie, natomiast stare gry zainteresują zapewne nieliczne grono odbiorców. Jeżeli potrzebny jest dostęp tylko i wyłącznie do usług sieciowych, to podstawowy wariant NSO w zupełności wystarczy. Krążą plotki, że wysoka cena spowodowana jest przez podpisanie umów licencyjnych z Segą, dzięki której mamy dostęp do tytułów z Mega Drive. Mam nadzieję, że Nintendo w przyszłości skupi się na udostępnianiu tylko i wyłącznie gier ze swoich konsol, jeżeli obecność produkcji z systemów trzecich ma aż tak znaczący wpływ na koszty ponoszone przez odbiorców. Abstrahując już od wszelakiej motywacji wprowadzenia usługi w obecnym kształcie i narzekania na wysokie ceny, to może NSO, mimo zaporowości cenowej, działa chociaż po prostu bardzo dobrze, prawda? PRAWDA?!

 

Przyznam szczerze, że nie byłem zainteresowany obcowaniem ze starymi już tytułami, gdyż moja lista gier do ogrania na Switchu prawdopodobnie ma trzy kilometry. Jednakże, po ogromnym poruszeniu w Internecie w związku z wprowadzeniem niedorobionej usługi na rynek, uśmiechnąłem się z politowaniem i spróbowałem pobrać potrzebne aplikacje do testowania. Jest coś nintendowskiego w tym, że wieloletnie gry działają niepoprawnie na konsoli obecnej generacji. Problemy pojawiły się już na samym początku, gdyż nie mogłem pobrać emulatorów. Z uporem maniaka konsola wyświetlała komunikat, że nie mam dostępu do udostępnionych zasobów, mimo posiadania upgrade’u do „lepszej” wersji NSO. Po kilkunastu próbach i niezawodnym włącz/wyłącz urządzenie, zakończono pobierać aplikacje, które działaniem mogą zaskoczyć niejednego. O jakości samych gier nie będę rozwodził się w tym tekście, gdyż każdy posiada odmienny gust i inne poczucie nostalgii. Gry z Nintendo 64, które są głównym daniem Expansion Packa, ni mnie ziębią, ni grzeją. Nie ma co ukrywać, że akurat ta konsola zestarzała się najmocniej i ząb czasu nadgryzł niemalże wszystkie tytuły.

 

 

Zanim popastwię się nad samą usługą, chciałbym przypomnieć, że jeżeli Nintendo chce, to potrafi. W erze Wii oraz Wii U funkcjonowało Virtual Console, które działało inaczej, ale było świetnym rozwiązaniem dla entuzjastów starszych produkcji. Był to po prostu sklep, w którym można było kupować gry ze starszych generacji w dość atrakcyjnych cenach. Nintendo przy premierze Switcha mówiło, że VC w tamtejszym kształcie przestaje istnieć na hybrydowej konsoli, lecz powróci w odmienionej formie. Śmiać się chce, gdy popatrzę na NSO oraz przypomnę sobie te złote zapewnienia.

 

Męki i katusze

 

Nintendo, tak jak w przypadku NESa oraz SNESa, udostępniło dwie nowe aplikacje dla gier z N64 oraz Segi Mega Drive. Launchery są przejrzyste i w dość intuicyjny sposób można wybrać interesujący nas tytuł. Działanie gier Segi jest poprawne, nie ma żadnych zacięć, sterowanie jest intuicyjne. Jednakże w przypadku konsoli Big N… To jest już historia jak z dobrego horroru.

 

Produkcje z Nintendo 64 na mojej konsoli działały koszmarnie, do tego stopnia, że nie mam zamiaru korzystać z dodatkowej funkcjonalności. Zapewne za miesiąc lub dwa wszystko będzie wyglądało tak jak powinno, ale usługa jest tu i teraz, a nie działa poprawnie. Pierwsze, co rzuca się najmocniej w oczy, to fakt, że gry zacinają się, lagują, nie działają płynnie, a brak płynnego obrazu to jakieś nieporozumienie. Dziwi to tym bardziej, że część gier otrzymała graficzny downgrade. Najlepszym tego przykładem jest The Legend of Zelda: Ocarina of Time, które wygląda gorzej nawet od oryginalnej wersji z N64. Widać znaczące różnice w wyglądzie mgły i wody, a także pogorszoną odległość rysowania tekstur.

 

 

Kolejnym ogromnym minusem jest sterowanie, które jest absolutnie bez sensu i nie ma możliwości zmiany go pod własne preferencje. Przycisk Z to switchowe ZL, przyciski A i B przypisano do A i B na Switchu, lecz na N64 są to guziki mające całkowicie inne umiejscowienie, przycisk C został przypisany do prawego analoga. Sterowanie jest niewygodne i po prostu złe. No, chyba że wydacie kolejne pieniądze na kontroler N64 – dostępny dla subskrybentów usługi. Ten może się przydać, jeżeli chcecie pograć dłużej w Mario Kart 64, gdyż bez kontrolera ciągle wyskakuje komunikat, że bez dodatkowego peryferium konsola nie będzie w stanie zapisać „ghost data”.

 

 

Czy warto sięgnąć po DLC do Nintendo Switch Online? Jeżeli zamierzasz ogrywać tytuły z Nintendo 64, to na pewno nie teraz. Niestety Nintendo w tym przypadku nie postarało się i przedstawiło usługę, która w obecnym kształcie jest bezsensowna i nieopłacalna.

 

 


Redaktor

Łukasz Jankowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *