Po premierze nowej konsoli nie powinno dziwić, że jak grzyby po deszczu wyrastają nowe akcesoria. Nintendo udostępniło dla Switcha 2 pełną gamę własnych urządzeń, ale chętnie udziela też licencji podmiotom trzecim. Jednym z nich jest firma Turtle Beach, która w swoim portfolio ma wiele ciekawych propozycji. Jedną z najnowszych jest model Afterglow Wave Wireless.
Zawodzące podstawy
Jeśli nazwa Afterglow coś wam mówi, to nie jesteście w błędzie. Pady z tej serii pojawiły się już na pierwszym Switchu, a Turtle Beach postanowiło pójść za ciosem i wydać kontroler w wersji „Switch 2 Edition”. Pierwsze wrażenia z obcowania z urządzeniem są jednak dość chłodne, a nawet rozczarowujące. Pad w polskich sklepach kosztuje około 350 zł, więc cenowo musi konkurować z oficjalnym Pro Controllerem 2 od Nintendo. Tymczasem w pudełku słabej jakości znajdziemy wyłącznie kontroler oraz kabel do ładowania USB-A do USB-C. Za tę cenę można by oczekiwać czegoś więcej.

Początkowe niemiłe doświadczenia szybko jednak mijają, gdy zaczniemy używać pada zgodnie z przeznaczeniem. Kontroler paruje się z konsolą błyskawicznie i nigdy nie miałem z tym procesem problemów. Przy uruchomieniu urządzenie potrafi wręcz oślepić feerią barw. Zgodnie z nazwą, to właśnie blask zapewniany przez oświetlenie RGB jest największym wyróżnikiem tego modelu. Testowany przeze mnie fioletowy wariant kolorystyczny niesamowicie przypadł mi do gustu, ale pad dostępny jest również w kolorze niebieskim, czarnym oraz białym.

Choć domyślne ustawienie świateł było dla mnie zbyt rozpraszające, producent przewidział możliwość pełnej konfiguracji. Mamy do wyboru trzy tryby (fala, oddech, światło statyczne) lub całkowite wyłączenie iluminacji. Pomiędzy krzyżakiem a prawym analogiem znajduje się przycisk funkcyjny – wystarczy go przytrzymać i za pomocą L lub R wybrać pożądany tryb. W podobny sposób można zmieniać kolorystykę oraz jasność. Wszystko zostało czytelnie opisane w polskiej instrukcji na stronie producenta. Dodatkowym atutem są dwa programowalne przyciski z tyłu obudowy. Ich konfiguracja jest banalnie prosta: przytrzymujemy przycisk funkcyjny, wciskamy tylny guzik, a gdy dioda zacznie mrugać, wybieramy przycisk z przodu, który chcemy przypisać.
Zero zaskoczeń
Pomijając kwestie wizualne, dostajemy pada dość podstawowego, wykonanego z materiałów przeciętnej jakości. Konstrukcja jest nieźle spasowana, nic nie trzeszczy, ale nie ukrywam, że w tej cenie jakość plastików powinna być wyższa. Przyciski z przodu sprawdzają się bez zarzutu. Krzyżak jest przyjemny w użytkowaniu i precyzyjny, a przyciski ABXY są duże i mają satysfakcjonujący klik. Na froncie znajdziemy też standardowe guziki plus, minus, home i screenshot, a także nowość – dedykowany przycisk do funkcji GameChat. Spusty i bumpery to klasyka znana z konsol Nintendo – działają zero-jedynkowo, więc nie ma co liczyć na analogową głębię.

Prawdziwą gwiazdą są tu jednak analogi wykonane w technologii TMR (Tunneling Magnetoresistance). To rozwiązanie uważane za lepsze nawet od kultowych czujników Halla. Drążki oferują wyższą precyzję, trwałość i responsywność. Brak fizycznego kontaktu między elementami eliminuje problem dryftu i znacznie wydłuża żywotność. Lepszą kontrolę nad sytuacją w grze czuć już od pierwszego użycia.

Pad posiada baterię, która wystarcza na ponad dwadzieścia godzin grania. Urządzenie wyposażono w żyroskop do sterowania ruchem, jednak zabrakło w nim czytnika NFC (do figurek Amiibo) oraz wibracji.

Podsumowując, Turtle Beach Afterglow Wave Wireless to solidny pad, który sprawdzi się jako drugi kontroler dla mniej wymagającego użytkownika lub miłośnika efektownego podświetlenia. Całościowo korzysta się z niego bardzo przyjemnie, choć patrząc na cenę i braki w funkcjonalności (brak wibracji i NFC), trudno nie zauważyć, że w podobnej kwocie możemy kupić oryginalny kontroler od Nintendo.
Podziękowania dla Turtle Beach za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.