RecenzjeRecenzja
RecenzjeArtykuł

Randka w obliczu katastrofy – recenzja World End Syndrome

„World End Syndrome” to produkcja typu visual novel, przypominająca bardziej…

9 września 2019

„World End Syndrome” to produkcja typu visual novel, przypominająca bardziej interaktywną opowieść, łączącą symulator randkowania z powieścią grozy niż typową grę. Została ona opracowana przez zespoły Arc System Works oraz Toybox Games i ukazała się na między innymi na konsole Nintendo Switch,  PlayStation 4 i PlayStation Vita.

 

 

Fabuła

 

W grze wcielamy się w nastolatka, który przeprowadza się do nowego miasta – Mihate Town – aby zacząć nowe życie i spróbować zapomnieć o tragedii, którą przeżył w minionym roku. Zamieszkuje on w posiadłości swego wuja chodzi do miejscowej szkoły, dołącza do szkolnego klubu i powoli zaczyna integrować się z lokalną społecznością. Wkrótce poznaje pięć dziewczyn, z którymi w przyszłości (zależnie od wyborów gracza) może nawiązać bliższe relacje romantyczne. Wszystko wydaje się układać, do czasu aż w niewyjaśnionych okolicznościach zostaje zamordowana młoda uczennica, a miejscowe legendy okazują się czymś więcej niż tylko postrachem dla niegrzecznych dzieci.

 

 

Mroczna tajemnica Mihate Town

 

W mieście krąży legenda, iż raz na 100 lat jakaś zmarła osoba wraca do życia jako Yomibito – zły duch, który jest źródłem wielu problemów i katastrof spadających na miasteczko. Pod koniec każdego lata Yomibito zaczyna tracić rozsądek i staje się bezlitosnym zabójcą. Wraz z przybyciem naszego bohatera do Mihate Town, mija właśnie setna rocznica od ostatniego powrotu złego ducha i z czasem okazuje się, że nasz protagonista jest zamieszany w całą tę historię bardziej, niż mogłoby się z początku wydawać. Wraz z upływem czasu dowiadujemy się coraz więcej o historii miasta, a gdy nagle zostaje zamordowana kolejna dziewczyna, nic już nie jest takie samo jak wcześniej.

 

 

Dokąd się dzisiaj wybiorę?

 

To pytanie codziennie rano zadaje sobie nasz bohater, sygnalizując nam tym samym pełną dowolność co do tego, co chcemy robić w danym dniu. A uwierzcie mi, rzeczy do roboty jest całkiem sporo. Każda doba podzielona jest na 3 części: poranek, popołudnie i wieczór. A każda główna lokacja dzieli się na co najmniej dwie pomniejsze. W każdym miejscu i o każdej porze dzieje się coś innego: możemy spotkać różne osoby, znaleźć jakieś przedmioty, lub po prostu dowiedzieć się czegoś więcej o mieście czy naszym bohaterze, który zawsze zaszczyci nas jakąś dygresją.

 

 

Zapisz, zapisz i… zapisz

 

Zapisy stanu gry w „World End Syndrome” są bardzo ważne i polecam je robić za każdym razem, gdy gra sama to proponuje, a nawet częściej (jest na to przeznaczone kilkadziesiąt wolnych slotów). Nigdy nie wiadomo, kiedy pożałujemy jakiegoś wyboru, więc dobrze jest mieć utworzone wiele zapisów, do których można wrócić w każdym momencie, aby zmienić niechcianą przyszłość. Na szczęście gra zapamiętuje nasze poprzednie decyzje, odwiedzone miejsca oraz osoby, które tam spotkaliśmy i zaznacza je, abyśmy się nie pogubili. Warto też wspomnieć, że dialogi i eventy, które już wcześniej widzieliśmy, możemy przyspieszyć, aby nie musieć kolejny raz oglądać tego samego. Gra nie jest liniowa, ma kilka zakończeń, a żeby zobaczyć je wszystkie, wczytywanie poprzednich zapisów rozgrywki lub rozpoczynanie nowej gry będzie do tego niezbędne.

 

 

Misje i kolekcje

 

W grze mamy łącznie 10 opcjonalnych misji, które możemy otrzymać od bohaterów. Zadania są raczej proste, typu „pójdź w określone miejsce, o określonej porze”. Niektóre misje nakładają się na siebie i wymagają od nas udania się do różnych lokacji w tym samym czasie, więc wracanie do wcześniejszego zapisu gry jest konieczne, by ukończyć je wszystkie (gra zapamiętuje, jeśli ukończyliśmy jakąś misję i nie musimy jej powtarzać, by była uznana za wypełnioną).

W zakładce „kolekcje” mamy 20 wolnych slotów na przedmioty, które są porozrzucane po świecie i które możemy opcjonalnie znaleźć, lecz nie mają one większego wpływu na rozgrywkę. Kolekcje, tak jak misje, są zapamiętywane, więc możemy wielokrotnie wracać do przeszłości i udać się na poszukiwania obiektów, których jeszcze nie udało nam się odnaleźć.

 

 

Grafika i dźwięk

 

Oprawa graficzna stoi na bardzo wysokim poziomie, ilustracje są przepiękne i szczegółowo dopracowane, a postaci staranne i charakterystyczne. Za tymi wspaniałymi pracami stoi Yuuki Katou – artysta, który może być kojarzony z serii „BlazBlue”. Gra  wypada równie dobrze w trybie stacjonarnym, jak i przenośnym. Tekst jest odpowiedniej wielkości, ilustracje ostre, wszystko jest czytelne i wyraźne, co jest bardzo istotną kwestią w produkcji, w której nasze zadanie polega głównie na czytaniu kwestii bohaterów. Możemy również włączyć funkcję automatycznego przewijania dialogów, tak, abyśmy nie musieli ciągle wciskać tego samego przycisku.

Większość dialogów jest faktycznie czytana przez aktorów, co wypada bardzo dobrze i ładnie komponuje się z delikatną melodią w tle. Całość jest przyjemna w odbiorze i zdecydowanie nadaje charakteru opowieści, co jest niezwykle ważne przy produkcji tego typu. Dzięki temu można się naprawdę wciągnąć w tę historię, a z każdym przeżytym dniem rąbek tajemnicy okrywającej to miasto zostaje przed nami uchylony, zachęcając nas do dalszego odkrywania.

 

 

Muszę zaznaczyć, iż znajomość języka angielskiego lub japońskiego jest tutaj kluczowa, gdyż bez tego sięganie po tę pozycję nie ma najmniejszego sensu – nie uświadczymy w niej polskiej wersji językowej. Jednakże warto wspomnieć, że dialogi zostały napisane dość prostym językiem, a mające miejsce wydarzenia są dokładnie tłumaczone, więc łatwo jest się połapać, co się aktualnie dzieje. Dostępne jest również ponad sto podpowiedzi, które dodatkowo wyjaśniają nam pewne zdarzenia, o których jest mowa, więc nie ma się czego obawiać.

Moje ogólne odczucia co do tej pozycji są pozytywne, uważam, że fabuła została dobrze rozpisana, bohaterowie są charyzmatyczni i prawdziwi, a cały tajemniczy wątek odnośnie legend krążących po miasteczku Mihate Town niezmiernie mnie zaciekawił i z niecierpliwością oczekiwałem dalszych wydarzeń. Finałowy rozdział, „Prawda”, który odblokowuje się po nawiązaniu bliskich relacji ze wszystkimi pięcioma głównymi dziewczętami, udziela nam wielu odpowiedzi i sprawnie domyka całą opowieść, zostawiając jednak sobie miejsce do pociągnięcia tej historii dalej, może w postaci spin-offa? Jeśli lubicie taki gatunek gier, to szczerze polecam.

Podziękowania dla PQube za dostarczenie gry do recenzji.

 


Podsumowanie

Zalety

  • + ładna oprawa graficzna
  • + ciekawa historia
  • + możliwość wpływania na fabułę
  • + prosty język

Wady

  • - może się momentami dłużyć
  • - brak języka polskiego, co niektórym zupełnie uniemożliwia rozgrywkę

7.5

Wyświetleń: 3563

Redaktor

Szymon "Rhysand" Nowakowski

Pasjonat najnowszej Zeldy, która pochłonęła go bez reszty, miłośnik gier z wciągającą fabułą, ciekawych książek, łyżwiarstwa oraz nałogowy słuchacz muzyki. New3DS rozpalił w nim wielki uczucie do Nintendo, więc zakup Switcha był tylko kwestą czasu. Na co dzień uczęszcza do liceum, przygotowując się do matury.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *