RecenzjeRecenzja
RecenzjeArtykuł

Śmierć czai się za rogiem – recenzja Dead Cells

Studia niezależne na rynku komercyjnym trzymają się całkiem nieźle. Muszą…

8 października 2018

Studia niezależne na rynku komercyjnym trzymają się całkiem nieźle. Muszą w nieco inny sposób przyciągnąć graczy, ale sztuka ta udaje im się w nienaganny sposób. Dead Cells z pozoru wydaje się typową grą akcji, do jakich producenci przyzwyczaili nas od lat. Jeżeli jednak zagłębimy się w nią bardziej, zrozumiemy, dlaczego jest tak wyjątkowa.

 

Czym właściwie jest Dead Cells?

 

Większość osób określa Dead Cells jako grę akcji. Okazuje się jednak, że to bardzo subtelne połączenie co najmniej kilku typów (m.in. roguelike oraz metroidvania).  Główną uwagę poświęcono samej rozgrywce, a nie otaczającej fabule. Dodatkowo, system eksploracji kolejnych pokoi skłania nas do licznych porównań z przeszłością. Na co możemy liczyć na samym początku naszej przygody?

 

Bardzo niewiele. Dowiadujemy się, iż fabuła dzieje się w mrocznym, fantastycznym świecie. Jesteśmy uwięzieni i naszym głównym celem jest wydostanie się z pułapki. Na tym można właściwie zakończyć fabularny wątek. Wszystko, co najlepsze w Dead Cells, wynika bezpośrednio z samej rozgrywki.

 

Niezależne studio Motion Twin zadbało o charakterny klimat, który wyraża się m.in. w zgrabnie dopasowanej muzyce. Grafika 2D przypomina nam o nieco starszych produkcjach, do których tytuł niewątpliwie nawiązuje. Nie jest to jednak żadna ujma. Dead Cells wygląda dobrze dzięki detalom oraz mechanizmom, oferowanym dla graczy. Tutaj stawia się na dwa aspekty: poziom trudności oraz uzbrojenie.

 

 

Cierpliwość kluczem do sukcesu…

 

Przemierzanie kolejnych komnat, dziedzińców oraz podziemi kojarzy się nam z pospolitymi produkcjami. Nie ma niczego nadzwyczajnego w grze platformowej, która nawiązuje do klasyków gatunku. Jeżeli jednak dodamy do tego jeden z głównych aspektów Dead Cells, szybko zrozumiemy opinie o tym tytule. Można go albo uwielbiać, albo nienawidzić. W zależności od tego, jak zapatrujemy się na permanentną śmierć…

 

Dead Cells nie wybacza błędów i stawia gracza pod ścianą. Jeżeli nasz bohater zginie, musimy rozpocząć naszą przygodę od nowa. Może to być interesująca odmiana, gdy lubimy wyzwania oraz świetnie czujemy się w znanym otoczeniu. Wizja walki z ostatnim bossem oraz porażka zawsze będzie okrutna. Rozpoczynać wszystko od nowa po tak długim czasie spędzonym z grą? Brzmi jak solidny powód do irytacji lub w skrajnych przypadkach, permanentnego odłożenia Dead Cells na półkę.

 

Narzekanie może potęgować długi czas, który jest potrzebny do przejścia gry. Eksploracja odbywa się na wielu płaszczyznach, a całemu procesowi smaczku dodaje losowy system generacji wnętrza zamczyska. Dotarcie do wszystkich potrzebnych rzeczy oraz pełne skupienie przez kilkanaście godzin nie jest czymś naturalnym. Dlaczego zatem Dead Cells podoba się niektórym ze względu na ten czynnik?

 

Środowisko graczy jest bardzo różnorodne, a niektórzy wręcz uwielbiają wyzwania. Tymczasem postęp doprowadził do znacznego zmniejszenia poziomu trudności. Kilka żyć oraz duża liczba punktów kontrolnych stanowiły ułatwienie, ale także niemiły dodatek. Trzeba pamiętać o tym, że niektórzy pragną przejścia gry na sto procent. Bez wspomagaczy, szeregu porad oraz niekończącej możliwości powtarzania sekwencji. Dla tych osób Dead Cells jest czymś wyjątkowym. Pomimo drobnej irytacji, która musi się pojawić po n-tej śmierci w najmniej oczekiwanym momencie…

 

Radź sobie sam…

 

Brak punktów kontrolnych to jedno, ale Dead Cells ujmuje nas również kolejnym dodatkiem, czyli koniecznością ,,uczenia się gry” we własnym zakresie. Nie ma mowy o tutorialu, początkowych poradach oraz zmniejszonym poziomie trudności na starcie. Gracz jest rzucony na głęboką wodę, a wyzwanie czai się na każdym rogu.

 

Jak zatem widać, studio Motion Twin stworzyło grę niejednoznaczną. Niektórzy mogą uznać brak wprowadzenia za przejaw ignorancji, inni traktują ten motyw jako zwiększenie poziomu trudności. Zdaje się jednak, że Dead Cells nie będzie dobrze oceniane przez grono rekreacyjnych użytkowników Nintendo Switch. Ciężko wyobrazić sobie proces żmudnego przystosowania do warunków gry. Twórcy mogli pomyśleć nad opcjonalnym systemem ułatwień, aby ich produkt stał się bardziej przyjazny w stosunku do casualowych graczy.

 

 

Zabić może Cię właściwie każdy…

 

Wiele słów zajmuje gameplay, ale w grach tego typu to kwestia najbardziej istotna. Brak punktów kontrolnych oraz samouczka jest dla was zbyt niewielkim wyzwaniem? Przygotujcie się zatem na niezliczoną ilość wrogów, posiadających unikalne słabości, o których dowiadujecie się w trakcie walki.

 

Dead Cells po kilku chwilach staje się naturalnym tytułem dla produkcji, która może Cię zabić na nieskończoną liczbę sposobów. Nie ma tu wrogów ,,nijakich”. Każdy przeciwnik przy odrobinie nieuwagi jest w stanie zakończyć żywot bohatera, co skończy się wspomnianym rozpoczęciem przygody od nowa. W efekcie skupienie oraz koncentracja wysuwają się na pierwszy plan. A trzeba jeszcze wspomnieć o samym systemie walki oraz doskonaleniu postaci.

 

Gra akcji stawia na prosty schemat, który jednak rozbudowuje na potrzeby produkcji. Mamy zatem dostęp do wszelkiej maści broni białej (miecze, włócznie, bicze), broni dystansowej oraz specjalnych zaklęć. Niektóre przedmioty sprawdzają się przy określonych przeciwnikach. Inne są raczej uniwersalne i doskonale uzupełniają arsenał.  Aby w pełni wykorzystać możliwości Dead Cells, musimy odpowiednio kształcić naszego bohatera. Rozwój znowu jest kwestią intuicyjną, ale niezwykle istotną. Nikt przecież nie chciałby stracić szansy na przejście gry z powodu złego wyboru umiejętności, na ,,którymś etapie” podróży.

 

Ładna grafika z przeszłości

 

Na sam koniec garść kwestii technicznych. Dead Cells nie przeprowadza rewolucji w kwestii grafiki. To udana gra utrzymana w konwencji 2D, która stawia na różnorodność lokacji. Trzeba przyznać, że gracz pod tym względem nie ma powodów do narzekań. Losowe tworzenie przestrzeni sprawdza się bardzo dobrze, a my za każdym razem przeżywamy ,,nieco inną” przygodę.

 

Staranną kolorystykę dopełnia muzyka, którą należy uznać za niewątpliwy plus. Jest niezwykle klimatyczna i nie nudzi się po pewnym czasie. Płynne animacje sprawiają, że Dead Cells prezentuje się bardzo poprawnie. Gracze nie mają problemów z drobnymi przycinkami, a sterowanie jest intuicyjne nawet dla mniej doświadczonych miłośników przygody.

 

 

Podsumowanie

 

Dead Cells to bardzo wymagająca, ale również wciągająca propozycja na Nintendo Switch. Posiada ładną grafikę oraz świetną oprawę audio. Stawia na wrażenia płynące z rozgrywki kosztem fabuły, którą spłycono do granic możliwości. Czy przypadnie do gustu każdemu? Raczej nie, ze względu na liczne utrudnienia. Jeżeli jednak chcemy przeżyć w napięciu długą przygodę z wieloma zwrotami akcji, powinniśmy sięgnąć po grę studia Motion Twin.

 

 

Dead Cells Recenzja

 

 


Podsumowanie

Zalety

  • + ładna grafika, łącząca się z płynnymi animacjami,
  • + gra stanowi prawdziwe wyzwanie (na dziesiątki godzin),
  • + walka z przeciwnikami na wiele sposobów,
  • + losowe tworzenie przestrzeni zamczyska.

Wady

  • - brak punktów kontrolnych może irytować,
  • - nieoczekiwana śmierć niweczy nasze wysiłki,
  • - przydałby się tutorial dla mniej doświadczonych graczy,
  • - fabuła nie jest tu mocną stroną (a jedynie tłem opowieści).

8.5

Wyświetleń: 4513

Redaktor

Donson

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *