RecenzjeRecenzja
RecenzjeArtykuł

To ja, Goku! – recenzja gry Dragon Ball: Sparking! Zero (Switch 2)

Najnowsza odsłona serii Budokai Tenkaichi w końcu trafiła na Nintendo…

20 grudnia 2025

Najnowsza odsłona serii Budokai Tenkaichi w końcu trafiła na Nintendo Switch 2. Stało się to rok po premierze na pozostałych platformach. Wtedy gra została bardzo ciepło przyjęta przez fanów i przyciągnęła sporą uwagę graczy. Nic dziwnego, bo marka Dragon Ball wciąż ma ogromną siłę. Pozostaje jednak pytanie, czy na „Pstryku” da się bawić równie dobrze jak na mocniejszych sprzętach. Czy dynamiczne walki i widowiskowe starcia nie tracą na przenośnej konsoli Nintendo? Czas to sprawdzić i przekonać się, czy Goku wciąż potrafi zrobić efektowne wejście.

 

 

Rzucając się w wir walki

 

Choć wcześniej nie miałem styczności z serią Budokai Tenkaichi, już od pierwszych minut zostałem pozytywnie zaskoczony. Trójwymiarowa bijatyka arenowa ma bardzo dobry feeling i daje sporo satysfakcji z samej walki. Początkowo sądziłem, że rozgrywka sprowadza się do prostego wciskania dwóch przycisków. Szybko okazało się jednak, że to błędne założenie.

Gra oferuje mnóstwo mechanik związanych z wyprowadzaniem ciosów, unikami oraz kontrami. Walki są dynamiczne, ale jednocześnie wymagają wyczucia i refleksu. Całość świetnie współgra z efektami graficznymi oraz efektownymi przerywnikami podczas wykonywania ataków specjalnych. Dzięki temu każda potyczka przypomina prawdziwe anime w ruchu i dostarcza solidnej dawki widowiskowej akcji.

 

 

Na plus wypada również ogromna liczba postaci. Do wyboru oddano ponad 100 wojowników, którzy różnią się atrybutami, takimi jak szybkość, siła czy poziom zdrowia. Każda postać posiada też własne umiejętności specjalne. Daje to spore pole do eksperymentowania i pozwala stworzyć drużynę dopasowaną do własnego stylu gry.

System walki bardzo przypadł mi do gustu, a same starcia sprawiają ogromną frajdę. Moje odczucia wobec tej części gry są wyjątkowo pozytywne. Szczególnie satysfakcjonujące jest momentalne unikanie serii ciosów tylko po to, by odpowiedzieć widowiskowym, kinowym Kamehameha.

 

 

Gdy pad się znudzi, złap Joy-Cony!

 

Oprócz klasycznego sterowania przyciskami do dyspozycji oddano także alternatywną formę wyprowadzania ataków. Opiera się ona na ruchach rąk podczas trzymania kontrolerów Nintendo w dłoniach. To zdecydowanie ciekawe doświadczenie, zwłaszcza jeśli ktoś lubi „wczuć się” w zadawane ciosy. Początkowo ta mechanika potrafi być dość dezorientująca. Warto wtedy sięgnąć po rozbudowany przewodnik, który dokładnie tłumaczy wykonywanie ruchów oraz kombinacji. Po chwili treningu całość zaczyna mieć sens. Jest to też bardzo fajna opcja do zabawy lokalnej ze znajomymi, bo rozgrywka staje się wtedy bardziej żywiołowa i emocjonująca.

Osobiście jednak przez większość czasu korzystałem z klasycznego sterowania. Łatwiej w ten sposób kontrolować postać i szybciej zapamiętać, który przycisk odpowiada za daną akcję. Nie miałem żadnych problemów z prowadzeniem swojego wojownika. Wszystko działało responsywnie i było po prostu przyjemne w obsłudze. Mechanik jest sporo: ataki ki, walka wręcz, teleportacja, uniki oraz kontry. Na początku może to lekko przytłaczać. Z czasem jednak wszystko wchodzi w pamięć mięśniową. Wtedy gra odwdzięcza się ogromną satysfakcją z dobrze rozegranych walk.

 

 

Techniczne plusy i bolączki

 

Trzeba przyznać, że oprawa wizualna prezentuje bardzo wysoki poziom. Efekty są wyraziste, modele postaci dopracowane, a areny oferują częściową destrukcję. Można niszczyć budowle czy fragmenty skalnych formacji. Do tego dochodzą efektowne przerywniki podczas wykonywania ataków specjalnych. Miejscami wygląda to jak czyste anime na żywo. Niestety, na tej widowiskowości cierpi dość istotny element gry, czyli wydajność. Przynajmniej z mojej perspektywy jest to wyraźny problem.

W bijatykach, które wymagają szybkich reakcji, oczekuję jak najbardziej płynnej rozgrywki. Akcja w Dragon Ball: Sparking! Zero toczy się w bardzo dynamicznym tempie. Ataki, teleportacje i uniki wymagają błyskawicznych decyzji. Gra działa jednak w 30 klatkach na sekundę i zdarzają się sporadyczne spadki płynności. Przez to nie byłem w stanie czerpać z rozgrywki pełnej przyjemności.

 

 

Mając doświadczenie z innymi bijatykami, takimi jak Guilty Gear Strive, Street Fighter 6 czy Tekken 8, doskonale wiem, jak ogromne znaczenie ma stabilna płynność obrazu. Dla graczy nastawionych na luźną, casualową zabawę będzie to zapewne do zaakceptowania. Rozgrywka z przeciwnikami sterowanymi przez sztuczną inteligencję lub lokalne starcia ze znajomymi powinny w zupełności wystarczyć. Mnie jednak pozostawiło to z wyraźnym niedosytem. 

W przypadku gry sieciowej sytuacja wygląda gorzej. Osobiście nie wyobrażam sobie rywalizacji online w takich warunkach. Co więcej, nie udało mi się nawet sprawdzić tego trybu w praktyce. Próbowałem o różnych porach dnia znaleźć przeciwnika, ale bez skutku. Brak rozgrywki międzyplatformowej mocno daje się tu we znaki. W dzisiejszych czasach powinien to być standard. To właśnie na tym, moim zdaniem, Dragon Ball: Sparking! Zero traci najwięcej. Bo ile można walczyć wyłącznie z komputerowymi przeciwnikami?

 

 

To co dla pojedynczego gracza?

 

Na szczęście zawartości dla samotnego gracza powinno wystarczyć na kilkadziesiąt godzin zabawy. Główna linia fabularna prowadzi przez różne sagi znane z historii Dragon Ball. W trakcie rozgrywki wcielimy się między innymi w Goku, Vegetę, Piccolo, Friezę oraz wielu innych wojowników. Historia opowiadana jest z perspektywy wybranej postaci i skupia się na wydarzeniach bezpośrednio z nią związanych. Całość zaprezentowano w formie skrótów fabularnych oraz przerywników między kolejnymi walkami. Nie jest to pełnoprawna kampania z rozbudowanymi scenkami, ale spełnia swoje zadanie i pozwala odświeżyć najważniejsze momenty serii.

Oprócz kanonicznego przebiegu fabuły gra pozwala zboczyć z ustalonej ścieżki i sprawdzić warianty typu „co by było, gdyby”. Możemy w ten sposób odblokować alternatywne zakończenia sag po spełnieniu konkretnych warunków. Sam pomysł jest ciekawy, jednak jego realizacja pozostawia sporo do życzenia. Część wymagań sprowadza się do lakonicznego polecenia w stylu „pokonaj przeciwnika szybko”. Problem w tym, że gra nie precyzuje, co właściwie oznacza „szybko”. Zazwyczaj trzeba kierować się jedynie dialogami w trakcie walki. Dla mnie było to wyjątkowo irytujące. Szczerze mówiąc, wolałbym prosty licznik czasu niż poleganie wyłącznie na własnym przeczuciu.

 

 

Dodatkową zawartość stanowi specjalna sekcja wyzwań przygotowanych przez deweloperów. Polegają one na rozgrywaniu konkretnych walk z narzuconymi warunkami lub dodatkowymi utrudnieniami. Choć ich liczba jest ograniczona, na ratunek przychodzi tryb niestandardowych starć tworzonych przez innych graczy. Możemy tu zmierzyć się z walkami przygotowanymi przez społeczność, często wzbogaconymi o własne scenariusze fabularne. Nic nie stoi też na przeszkodzie, by samemu stworzyć takie starcie i udostępnić je innym. To bardzo fajny pomysł, który realnie wydłuża żywotność gry i zdecydowanie zasługuje na pochwałę.

 

Dobra gra z problemami

 

Podsumowując, w Dragon Ball: Sparking! Zero gra się całkiem przyjemnie. System walk potrafi dać sporo satysfakcji, o ile przymknie się oko na problemy z optymalizacją. Do odblokowania jest mnóstwo postaci, a także różne elementy kosmetyczne kupowane za walutę zdobytą w grze. Daje to większe możliwości w przygotowywaniu własnych potyczek i eksperymentowaniu ze składem drużyny.

Od strony audiowizualnej jest bardzo dobrze. Aktorzy głosowi, zwłaszcza w japońskiej wersji językowej, dodają grze sporo klimatu. Również muzyka zasługuje na pochwałę i dobrze podkreśla dynamikę walk. Niestety nie wszystko wypada idealnie. Część prerenderowanych scenek prezentuje wyraźnie niższą jakość. W trybie stacjonarnym, na monitorze lub telewizorze, widać spadek ostrości i kompresję obrazu.

 

 

 

Największym problemem pozostaje jednak brak rozgrywki międzyplatformowej. Przez to bardzo trudno jest sprawdzić swoje umiejętności w starciach z prawdziwymi przeciwnikami. Po wyczerpaniu zawartości dla pojedynczego gracza nie zostaje już zbyt wiele do roboty. To duża szkoda, bo tryb sieciowy mógłby znacząco wydłużyć żywotność produkcji. Osoby szukające bardziej konkurencyjnych wrażeń mogą poczuć się zawiedzione. Ogólny odbiór gry jest pozytywny, ale trudno nie odnieść wrażenia, że mogło być znacznie lepiej.

Cena w eShopie: 299,00 zł

Podziękowania dla Cenega za dostarczenie gry do recenzji.

 


Podsumowanie

Zalety

  • + satysfakcjonujący system walki z możliwością wykorzystania kontroli ruchów za pomocą Joy-Conów
  • + ponad 100 grywalnych postaci z unikalnymi umiejętnościami
  • + bardzo dobra oprawa wizualna podczas walk i ataków specjalnych
  • + świetny dubbing w wersji japońskiej
  • + alternatywne scenariusze „co by było, gdyby”
  • + gra w polskiej wersji językowej (napisy)

Wady

  • - tylko 30 klatek na sekundę i sporadyczne spadki płynności
  • - brak rozgrywki międzyplatformowej
  • - praktycznie martwy tryb online na Nintendo Switch 2
  • - niejasne warunki odblokowywania alternatywnych ścieżek
  • - nierówna jakość prerenderowanych przerywników filmowych

7

Wyświetleń: 1664

Redaktor

Damian "Dadaista" Filipkiewicz

Z zamiłowaniem śledzę wszystkie informacje i pogrywam różne produkcje na Nintendo Switch, PC oraz PlayStation. Nie mam ulubionego gatunku gier, a przez te lata przewinęły się dziesiątki, z którymi świetnie się bawiłem. Zręcznościówki, strzelanki, karcianki, strategie, RPG'i, bijatyki, horrory nie są mi straszne. Na co dzień pracuję jako programista. Lubię kawę z mlekiem, a moim spirit animal jest Gengar.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *