RecenzjeRecenzja
RecenzjeArtykuł

To nie są Pokemony dla starych graczy – Pokemon Let’s Go Recenzja

Dawno, dawno temu na fali popularności anime o Pokemonach wydano…

7 grudnia 2018

Dawno, dawno temu na fali popularności anime o Pokemonach wydano grę Pokemon Yellow. Stanowiła ona po prostu zmienioną wersję Pokemon Red/Blue. Najbardziej znaczącą różnicę widać było już na samym początku. Główny bohater (w tej roli my) zamiast wybierać jednego z trzech pokemonów startowych: Charmander, Bulbasaur czy Squirtle dostawał Pikachu. Ten wzorem swojego odpowiednika z serialu nie chciał siedzieć grzecznie w Pokeballa a chodził za graczem krok w krok. Minęło kilkanaście lat i na rynku zagościło Let’s Go Pikachu / Let’s Go Eevee.

 

Pierwsze chwile z Pokemon Let’s Go należą do naprawdę przyjemnych. Jest ładnie, kolorowo i po prostu uroczo. W porównaniu do wersji na Nintendo 3DS widać znaczącą różnicę. Nie jest to grafika na miarę najnowszego The Legend of Zelda, ale spełnia swoje zadanie. Aż przyjemnie zobaczyć Profesora Oaka w nowym wykonaniu, który tak jak wiele lat temu przekazuje nam pierwsze informacje o tym niezwykłym świecie. Dla tych, co nigdy nie mieli styczności z serią pozwolę sobie na krótkie wprowadzenie.

 

 

Kilka słów dla nowych

 

Seria Pokemon pozwala graczom na stworzenie swojego alter-ego zwiedzającego świat zaludniony przez niezwykłe istoty – tytułowe Pokemony. To unikalne zwierzątka, które możemy łapać i kolekcjonować. Oczywiście nie zbieramy ich tylko po to by położyć je na półkę bądź do przydomowej obory. To nie Stardew Valley. Zdobyte Pokemony możemy wystawić do walki przeciw innym. Zazwyczaj możemy posiadać przy sobie tylko sześciu wojowników, więc jedną z najważniejszych decyzji jest mądry wybór drużyny. Pokonując kolejnych rywali podnosimy poziom naszych stworków, zdobywamy nowe umiejętności a nawet ewoluujemy naszych podwładnych.

 

Let’s Go Eevee wprowadza w serii kilka znaczących zmian. Bodajże najważniejszą z nich (poza grafiką) jest system łapania stworków. Dotychczas spotykaliśmy je w wyraźnie oznaczonych obszarach. Tam losowo co kilka kroków pojawiał się jakiś Pokemon, którego musieliśmy osłabić by móc go złapać. Przydatne były też ataki usypiające czy paraliżujące wroga. Teraz łapiemy Pokemony na wzór Pokemon GO. Po spotkaniu stworka (te spacerują na planszy) musimy rzucić w niego Pokeballem tak by wycelować w stopniowo zmniejszający się okrąg. Jego kolor pokazuje nam też jak trudne to będzie polowanie. Zielony zajmie nam kilka sekund, ale już czerwony może zmarnować nam nawet kilkadziesiąt sekund a w skrajnych przypadkach kilka minut.

 

 

 

 

Trudno mi jednoznacznie ocenić ten pomysł. Z jednej strony to znacząco odświeża serię i pozwala nam na odrobinę swobody. Nie musimy już martwić się, że przejście przez las zajmie nam znacznie więcej czasu niż byśmy chcieli. Teraz możemy szybko przedostać się przez nawet najbardziej zapokemonowane (zaludnione brzmiałoby dziwnie) strefy. Z drugiej powoduje to znacznie mniejszą nieprzewidywalność rozgrywki. Kiedyś polowało się w wyżej wspomnianym lesie znacznie dłużej, bo nie wiedzieliśmy co nas czeka. Mogliśmy tylko zgadywać. Mogliśmy tylko mieć nadzieję. W Let’s Go Eevee ten element zaskoczenia zniknął.

 

System walki bez zmian

 

Na szczęście twórcy nie zmienili znacząco systemu walki. Na myśl, że mógłby być zaczerpnięty z Pokemon GO dostaję dreszczy. Znowu walczymy wybierając jeden z czterech ataków naszego Pokemona albo zmieniamy go gdy przeciwnik jest niewygodny. Musicie wiedzieć, że każdy ze stworków posiada swój rodzaj, który jest dobry przeciw jednym i słaby przeciw innym wrogom. Skuteczny dobór wojownika to połowa sukcesu. Oczywiście możemy w trakcie walki leczyć naszego podwładnego, ale tracimy przy tym swój ruch. Walki są ładnie zrobione, choć nadal większość ataków jest umowna i zamiast np. dziobającego wroga Spearowa widzimy tylko krótką animację atakującego kolca. Niby nic wielkiego, ale podniosłoby to przyjemność z gry.

 

 

Wygrywając kolejne pojedynki zdobywamy punkty doświadczenia. Te od razu przyznawane są całej drużynie co znacząco skraca czas potrzebny na wytrenowanie wymarzonej drużyny. Podobnie sprawa ma się z łapaniem kolejnych stworków. Te po złapaniu dają doświadczenie dla wszystkich. Niestety nie oznacza to, że grind zniknął. By zebrać i wyszkolić Pokemony do naprawdę wysokiego poziomu trzeba łapać dziesiątki tych samych istot i wysyłać do Profesora Oaka. Ten przerabia je na cukierki (co jest nieco dziwne). Let’s GO Eevee toczy się dość monotonnym rytmem. Złap pokemona, wytrenuj go, przejdź nieco fabuły i powtórz. Choć na upartego grę można przejść po złapaniu nie więcej niż 10 Pokemonów. Zapytacie pewnie jak to możliwe? Przy takim wyborze, mnogości opcji? Już wyjaśniam.

 

Eevee Master Race

 

Są dwa powody. Po pierwsze nasz startowy Pokemon jest przegięty. Po kilkunastu walkach wychodzi na jaw, że właściwie moglibyśmy stworzyć drużynę z Eevee i dowolnych napotkanych stworków. Ten jest tak silnym i szybki, że właściwie może wygrać każdą walkę. Dodajcie do tego możliwość nauczenia go nowych ataków pochodzących z innych rodzajów Pokemonów i właściwie jest uniwersalny. Zawsze gdy miałem problem po prostu wybierałem Zaspę (tak nazwałem swojego Eevee) i wyjaśniałem problem. Po drugie poziom trudności. Ten jest zaskakująco niski. Właściwie po kilku walkach i zdobyciu dosłownie pięciu typów stworków możemy pokonać każdego wroga. Dodajcie do tego przepakowanego Eevee i grę może przejść każdy. Gdyby jeszcze można było regulować poziom trudności, ale nie. Po prostu musimy się przyzwyczaić do łatwych walk.

 

 

Na koniec zostawiłem najlepsze. Sterowanie ruchowe. Wyobraźcie sobie, że twórcy uparli się, że nie będzie można łapać Pokemonów za pomocom przycisków na konsoli. By złapać stworka trzeba rzucić Pokeballem przy pomocy sterowanie ruchowego. Te jest bardzo nieprecyzyjne. Wielokrotnie zdarzało mi się rzucić do przodu i zobaczyć jak mój Pokeball leci w lewo. Bądź odwrotnie. Rzucam w prawo a gra zalicza jako perfekcyjny rzut do środka ekranu. Ki czort? Nie można było tego dodać jako dodatkową opcję? W trybie przenośnym jest znacznie lepiej, bo położenie kursora możemy skorygować za pomocą ruchu konsoli. Choć i tak chylę czoła przed tym, kto w trzęsącym się pociągu rzuci idealnie w sam środek.

 

Podsumowanie

 

Wiecie co jest najgorsze w tym wszystkim? Ja nadal uwielbiam tę grę. Czuję się jak ofiara przemocy domowej, która mimo że doskonale zdaje sobie sprawę, że coś jest naprawdę nie tak to nadal broni oprawcy. Spędziłem z Let’s GO Eevee kilkadziesiąt godzin i mimo że często kląłem jak szewc to codziennie do niej wracam na przynajmniej kilkadziesiąt minut.

 

Pokemon Let’s Go Eevee to doskonały przykład jak kilka złych decyzji może położyć naprawdę znaną serię. Niby to nadal dobre Pokemony i gra na kilkadziesiąt godzin a jednocześnie serce fana krwawi.

 

PS: Nie chcę nawet już pisać o naprawdę słabym trybie dla dwóch graczy (drugi jest bezwolną marionetką, która podąża za graczem i może mu pomóc w walce bądź łapaniu) oraz Mew. Po prostu szkoda się denerwować na te dwie rzeczy.

 

 

Pokemon Let’s Go Recenzja

 


Podsumowanie

Zalety

  • + Pierwsza generacja Pokemonów
  • + Gra na wiele godzin
  • + ładna, urocza grafika

Wady

  • - Gra jest teoretycznie na jeden raz
  • - Ma niezbyt rozbudowany endgame
  • - Sporo elementów graficznych przeniesionych z innych odsłon
  • - Irytujące sterowanie ruchowe
  • - Nudny system grindu i żenujący poziom trudności

7

Wyświetleń: 7073

Redaktor

Charles Nigma

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *