
Stało się! Gracze na całym świecie doczekali się nowej, mocniejszej wersji Nintendo Switch. Choć od premiery samej konsoli minęło już trochę czasu, entuzjazm wokół niej wcale nie słabnie. Nie brakuje jednak również głosów krytycznych, które wytykają zarówno wady sprzętu, jak i nietrafione decyzje marketingowe Nintendo. Coraz częściej słychać opinie, że firma coraz wyraźniej zmierza w stronę typowej korporacyjnej polityki. Jednym z przykładów mających potwierdzać tę tezę – obok rosnących cen gier – są płatne ulepszenia („upgrady”) do tytułów z poprzedniej generacji Switcha.
W tym kontekście pod lupę bierzemy jedną z najbardziej kultowych serii: The Legend of Zelda, zarówno Breath of the Wild, jak i Tears of the Kingdom. Czy mając już te gry, warto inwestować w ulepszenia na Nintendo Switch 2? Czy konieczny jest zakup droższej, zaktualizowanej wersji, czy może tańsza edycja w zupełności wystarczy? Na te pytania postaramy się odpowiedzieć w naszej recenzji!
Płacić za grę, by lepiej działała na nowej konsoli?!
Tak – to ważne pytanie i bynajmniej nie jest ono pozbawione sensu. Naturalnie można założyć, że gry ze starszej generacji powinny działać zdecydowanie lepiej na nowym sprzęcie. W wielu przypadkach to założenie jest jak najbardziej słuszne – również w odniesieniu do obu wspomnianych części The Legend of Zelda.
Wprawni gracze, uruchamiając którykolwiek z tych tytułów na nowej konsoli, nawet bez wykupionego ulepszenia, szybko zauważą krótsze czasy ładowania i nieco ostrzejszy obraz. I tutaj, stając się na moment „adwokatem” Nintendo, warto zaznaczyć, że wiele starszych gier – nawet tych, które nie otrzymały żadnych oficjalnych aktualizacji – działa na Switchu 2 po prostu lepiej: szybciej, płynniej, sprawniej.
Nintendo Switch 1:
Nintendo Switch 2:
Dodatkowo, darmowe ulepszenia, które wprowadzano do niektórych tytułów – zwłaszcza tych od samego Nintendo – często wzbogacały je o funkcję GameShare, poprawiały oprawę wizualną, dodawały wsparcie dla HDR czy optymalizowały płynność animacji, dostosowując je do nowych możliwości sprzętowych.
Płatne ulepszenia natomiast idą krok dalej – oprócz poprawy tych technicznych aspektów, wprowadzają również dodatkową zawartość do gry. Wymóg zapłacenia za takie rozszerzenia wydaje się więc w pewnym stopniu uzasadniony.
Ładniej, płynniej, lepiej!
Nikogo raczej nie zaskoczy fakt, że zakup ulepszeń dla Breath of the Wild oraz Tears of the Kingdom poprawia zarówno oprawę graficzną, jak i płynność rozgrywki. Twórcy wielokrotnie podkreślali te zmiany, prezentując różnice w oficjalnych materiałach wideo i dokładnie tłumacząc, co zostało usprawnione. Wyższa rozdzielczość, 4K w trybie zadokowanym oraz 1080p w trybie przenośnym, zwiększony kontrast i głębia kolorów, to wszystko brzmi (i prezentuje się) zadowalająco.
Jako osoba, która spędziła w Hyrule ponad 300 godzin, eksplorując zakątki obu tych wspaniałych gier, muszę przyznać: po dwóch tygodniach zabawy z „odświeżonymi” wersjami na Nintendo Switch 2 wciąż nie mogę wyjść z podziwu dla płynności, z jaką teraz działają. Pierwsze wrażenie to prawdziwe wow – człowiek zaczyna się zastanawiać, jak wcześniej mógł nie zauważać braku tej płynności.
Co więcej – choć widziałem wcześniej porównania wideo i liczne analizy różnic pomiędzy wersjami – dopiero bezpośrednie doświadczenie gry na nowym sprzęcie pozwala w pełni docenić skalę zmian. Piszę to po dwóch tygodniach spędzonych w „odnowionym” Hyrule i, choć teoretycznie po takim czasie powinienem już przywyknąć do wyższego frameratu, przy każdym uruchomieniu gry nadal na nowo zachwycam się płynnością i komfortem rozgrywki.
Nintendo Switch 1:
Nintendo Switch 2:
Kwintesencja ulepszeń – Zelda Notes!
Zmiany wizualne, choć z pozoru niewielkie, w efekcie okazują się dość spektakularne. Nie zapominajmy jednak, że Breath of the Wild ma już ponad 8 lat, a choć Tears of the Kingdom jest tytułem znacznie młodszym (ma zaledwie 2 lata), to i ono dziś wpisuje się w katalog gier poprzedniej generacji Nintendo Switch.
Dla nowych graczy, którzy swoją przygodę z Nintendo zaczną dopiero od tegorocznej konsoli, nie będzie to miało większego znaczenia. Inaczej sprawa wygląda w przypadku wiernych fanów, którzy zapewne już dawno odłożyli obie Zeldy na półkę – po dziesiątkach, a czasem setkach godzin spędzonych w Hyrule. Co zatem mogłoby skusić takiego „starego wyjadacza” do zakupu płatnego ulepszenia?
Odpowiedź wcale nie jest oczywista. Zarówno Breath of the Wild, jak i Tears of the Kingdom nie zyskują bowiem nowej zawartości na miarę tej, którą dostaną choćby Kirby and the Forgotten Land czy Super Mario Party Jamboree. I tutaj na scenę wchodzi – Zelda Notes.
Przyznam szczerze – początkowo byłem do tego rozwiązania nastawiony dość sceptycznie. Jednak bardzo szybko przekonały mnie szczegółowe statystyki, możliwość „chorobliwego” czyszczenia mapy ze znaczników do zera oraz świetnie zaprojektowany interfejs tego narzędzia. Co więcej, opcja ta zdradza pewien bardzo sprawnie działający element nowego Switcha – o którym, póki co, niewiele się jeszcze mówi. Ale o tym za chwilę…
Zelda Notes: Link – „photoshoper”
Choć cała narracja wokół Zelda Notes jest zdecydowanie pozytywna, warto uczciwie zaznaczyć, że mimo ciekawej formuły i sprawnie działających rozwiązań, przy wielu funkcjach tej aplikacji trudno oprzeć się pytaniu: dlaczego nie zostały one po prostu zaimplementowane w samej grze? Faktycznie, sporo z tych drobnych, acz przydatnych opcji można było umieścić bezpośrednio w tytule, zamiast odseparowywać je do osobnej aplikacji.
Dobrym przykładem jest tutaj edytor zdjęć (Photo Studio) – narzędzie pozwalające na modyfikowanie fotografii wykonanych podczas rozgrywki. Gracz może dodawać ramki, ozdobniki czy różne obiekty, które wzbogacą i urozmaicą zapisane kadry. Osobiście nie jestem wielkim fanem takich funkcji, jednak z pewnością znajdą się entuzjaści, dla których kreatywne zabawy w studio foto będą stanowiły ciekawą wartość dodaną.
Zelda Notes: data science
Z kolei „My Play Data”, choć nie oferuje takiej interakcji jak wspomniane wcześniej Photo Studio, cieszy mnie zdecydowanie bardziej. To tutaj znajdziemy szczegółowe statystyki naszej rozgrywki – od liczby spędzonych godzin, przez pokonanych przeciwników, spożyte posiłki, aż po przebyty dystans. Zarówno w Breath of the Wild, jak i Tears of the Kingdom każdy nasz krok i każde działanie są tu skrupulatnie rejestrowane.
Niestety, jeśli – tak jak ja – wracamy do tych gier po wcześniejszym, intensywnym ukończeniu ich „wzdłuż i wszerz”, wiele kategorii nie zostanie w pełni uwzględnionych. Większość statystyk nie zaktualizuje się bowiem o dane z czasu rozgrywki sprzed pierwszego uruchomienia Zelda Notes.
Na szczęście w tej samej sekcji znajdziemy także coś na kształt systemu „wyzwań” – medali przyznawanych za osiągnięcie określonych kamieni milowych w grze. To dodatkowy element motywujący do dalszego eksplorowania świata i tu już osiągnięcia, które udało się zrealizować wcześniej – zostają docenione.
Ciekawą funkcją jest również „Global Play Data”, która pozwala porównać nasze osiągnięcia z wynikami graczy z całego świata – i to w wielu, często zaskakujących, kategoriach. Co więcej, można tu filtrować dane według konkretnego obszaru mapy, by sprawdzić np. czy to właśnie my pokonaliśmy więcej Bokoblinów w danym regionie niż ktokolwiek inny na świecie.
Jesteś u celu! Prowadził cię Krzysztof Hołowcz…
Tak jest! Nawigacja zawitała do świata Hyrule – i trzeba przyznać, że to jedna z najbardziej praktycznych i zdecydowanie najczęściej przeze mnie wykorzystywanych funkcji w ulepszonych wersjach przygód Linka.
Zastanawialiście się kiedyś, ile jeszcze razy będziecie musieli pomagać pechowcowi w Tears of the Kingdom ustawiać znaki dla znakomitego prezydenta firmy Hudson Construction? Albo może kusiło was, by spróbować pokonać absolutnie każdego minibossa stąpającego po ziemiach Hyrule? A może radość z odnalezienia Koroka jest dla was na tyle motywująca, że chcielibyście… znaleźć je wszystkie (przypomnę – niemal 2000 w obu tytułach!)? Niezależnie od tego, jak ambitne cele sobie wyznaczycie, nawigacja w Zelda Notes zdecydowanie ułatwi ich realizację.
Nie tylko wskaże na mapie, gdzie znajduje się interesujący nas obiekt, ale też – co ciekawe – oferuje głosowe wskazówki (brak polskiej wersji językowej), sugerując kierunek, w którym powinniśmy się poruszać. W oknie nawigacji znajdziemy również informacje o postępach – procentowy wskaźnik pokazujący, ile z danego typu zadań czy znalezisk udało nam się już odblokować.
I właśnie tutaj wychodzi na jaw dodatkowa funkcja nowego Nintendo Switch 2, o której – póki co – nie słyszałem, by była szerzej komentowana: integracja telefonu i konsoli. Muszę przyznać – działa bez zarzutu. Nawigacja w czasie rzeczywistym śledzi i aktualizuje położenie Linka na mapie, a w razie potrzeby głosowo koryguje kierunek, w którym powinniśmy się poruszać, jeśli tylko zaczniemy zbaczać z obranej trasy.
Czy Nintendo zdecyduje się w przyszłości na jeszcze szersze wykorzystanie smartfonów do bardziej angażujących integracji z grami? Osobiście chętnie przywitałbym rozwiązanie w stylu Wiedza to Potęga, osadzone w uniwersum Nintendo… Cóż, pozostaje nam poczekać i zobaczyć, co przyniosą kolejne aktualizacje i tytuły.
I to wciąż nie wszystko…
Zelda Notes również urozmaica system figurek amiibo, który może stać się teraz nieco bardziej użyteczny. Dzięki aktualizacji, gdy któraś z figurek zostanie zeskanowana pięciokrotnie (a można to robić raz dziennie) – gracz otrzyma możliwość bonusowego zeskanowania jej jeszcze raz tego samego dnia.
Dodatkowo pojawił się system Daily Bonus, czyli codziennych bonusów losowanych w formie ruletki. Wśród nagród znajdują się m.in. pełne wyleczenie Linka, pasywne premie do statystyk (jak zwiększona siła ataku), a nawet opcja naprawy broni lub tarczy, które są bliskie zniszczenia, ale szczególnie nam na nich zależy.
Dodatkowo aplikacja umożliwia transferowanie przedmiotów (Item Sharing) pomiędzy grami, tj. mamy możliwość przenieść broń lub składniki zebrane w Breath of the Wild do przygody jaką toczymy w Tears of the Kingdom (bezpośrednie przenoszenie tylko dostępne dla obiektów istniejących w obu tytułach), a także dzielić się nimi z innymi graczami. Jednak co ważniejsze, opcja ta może również służyć jako podręczna skrzynka, w której przetrzymujemy naszą broń, czy tarcze, kiedy to w bagażu podręcznym Linka nie ma już miejsc. Przestrzeń ta niestety ograniczona jest do stu obiektów, a na dodatek Zelda Notes nakłada odgórny limit dziennej liczby obiektów, które można wrzucić do depozytu. Tear of the Kingdom pozwala również dzielić się naszymi tworami mechanizmów Zonai (Autobuild Sharing).
Na koniec – Voice Memories, urozmaicających historię gry i świata, który eksplorujemy. W sumie obie gry oferują 265 krótkich wspomnień, które nie wpływają bezpośrednio na fabułę, ale wzbogacają lore i pomagają lepiej wczuć się w atmosferę Hyrule. Niestety, nie są one dostępne w języku polskim, co może stanowić barierę dla niektórych graczy.
Czy więc warto?
To zależy. Obie części The Legend of Zelda nawet bez ulepszeń wciąż prezentują się bardzo ładnie. Jednak jeśli chcemy w pełni wykorzystać możliwości nowej konsoli, zdecydowanie warto rozważyć zakup upgrade’ów, choćby dla samej poprawy płynności i jakości rozgrywki – różnica jest odczuwalna praktycznie od pierwszych minut.
Jeżeli jednak sama lepsza oprawa graficzna i płynniejszy framerate nie są dla was wystarczającym powodem, by wydać dodatkowe pieniądze, warto się zastanowić: czy świat Hyrule był dla was na tyle wciągający, by z przyjemnością do niego wrócić? By unieść każdy wskazany przez nawigację kamień pod którym skrywa się Korok, zajrzeć do każdej studni, przebić wszystkie latające baloniki, czy znaleźć każdy teleportujący się żółty kwiatek – i mieć to wszystko elegancko zliczone w statystykach?
Moim zdaniem upgrade nie jest propozycją dla każdego. Jeśli dopiero sięgacie po grę – śmiało wybierajcie wersję na Nintendo Switch 2. Jeśli jednak tytuły te już dawno odłożyliście na półkę i nie planujecie powrotu, rewolucji raczej tu nie znajdziecie. Natomiast jeśli w głowie gdzieś tliła się myśl: „wrócę do tego później” – teraz jest na to świetny moment. I warto podkreślić: końcowa ocena dotyczy wyłącznie wspomnianego upgrade’u. Same gry jak wspominaliśmy już w naszych recenzjach (BotW, TotK) to prawdziwe arcydzieła, obok których po prostu nie da się przejść obojętnie.
Cena w eShopie:
The Legend of Zelda: Breath of the Wild – NS 2 Edition 329,80 zł (40,00 zł sam upgrade)
The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom – NS 2 Edition 329,80 zł (40,00 zł sam upgrade)
Podziękowania dla ConQuest za dostarczenie gier do recenzji.
