Nikt na to nie czekał, nikt tego nie chce, czyli chmurowe wersje gier na Nintendo Switch

Nintendo jest marką samą w sobie – każdy z graczy…

25 lutego 2022

Nintendo jest marką samą w sobie – każdy z graczy chociaż przelotnie miał do czynienia z kultowymi seriami japońskiego koncernu i można zauważyć, że jeden z liderów branży growej ma inne podejście do prezentowania swoich produktów. Dziecięca pozorność rozbudza gorące uczucia zarówno wśród najmłodszych, jak i najstarszych graczy. Big N w swoich sprzętach stawia na innowacyjność i czysty fun płynący z rozgrywki. Grając samotnie (np. Super Mario Odyssey, The Legend of Zelda: Breath of the Wild) czy wspólnie (Super Mario Party, Splatoon), gracze odczuwają magię światów kreowanych przez tego wydawcę. Cała niepozorność kryje się również w patentach, które stosowane są przez Nintendo – sterowanie ruchowe, ekrany dotykowe, nietypowe kontrolery – delikatne wabiki, które potrafią przyciągnąć do sprzętu, a gry przykuwają do ekranu na długie godziny. W całej tej magicznej otoczce pojawia się jeden mały zgrzyt, a chodzi mianowicie o specyfikację sprzętową konsol.

 

Równowaga mocy

 

Zgodzę się z tym, że Big N to czysta innowacyjność, zaskakująca mnie niejednokrotnie. Jednakże ich sprzęty na obecne standardy są po prostu słabe. Nintendo Wii generowało obraz na poziomie 480p, gdy konkurenci zachwycali grafiką ostrą jak żyleta w HD i Full HD. Natomiast Switcha wydano, gdy przeciwnicy oferowali PlayStation 4 i Xboxa One – Switch ma do wykorzystania moc na poziomie PlayStation 3/Xbox 360. W znanych markach Nintendo ograniczenia sprzętowe nie są zbytnim wyzwaniem dla producentów gier, czego najlepszym przykładem jest The Legend of Zelda: Breath of the Wild, które nadal pozostaje jedną z najładniejszych gier na Switchu, mimo że od premiery minęło pięć lat.

 

 

Schody zaczynają się, gdy chcemy grać w gry od producentów third party. Przez ograniczenia konsoli trzeba nagimnastykować się, by współczesne produkcje działały poprawnie na archaicznym już sprzęcie, który w dniu premiery odstawał od swoich konkurentów. Na Switchu pojawia się wiele gier, które pierwotnie trafiły na PlayStation 3 lub Xboxie 360. Ukazują się również porty niemożliwe, gdyż wiele osób wątpiło w działanie tych produkcji na konsoli Nintendo – warto tutaj wspomnieć o Wiedźminie 3, Dying Light bądź DOOM Eternal. Cieszę się, że takie edycje pojawiają się na Switchu i sam przeszedłem historię o Geralcie na tym właśnie urządzeniu, lecz obiektywnie patrząc, jest to trochę sztuka dla sztuki i jedynym ich atutem jest przenośność. Grając stacjonarnie, zdecydowanie warto wybrać edycje na mocniejsze sprzęty. Rozwiązaniem na bolączki sprzętowe Switcha może być udostępnianie gier w chmurze – cloud gaming jest coraz częstszym zjawiskiem i Microsoft w przystępnej, a także zachęcającej cenowo formie skłania graczy do korzystania z ich usług. W przypadku Nintendo cloud gaming po prostu… jest, a w takiej formie nie powinien w ogóle powstać.  Zanim wysypie się zbiór skarg i zażaleń, warto pamiętać o najważniejszym plusie grania w chmurze, a mianowicie o możliwości zapoznania się z tytułami niedostępnymi wcześniej dla posiadaczy Switcha. Na tym zalety się kończą.

 

 

Cenowa zapaść

 

Zapoznawanie się z produkcjami w takiej formie jest już zaporowe, nawet nie zaczynając gry. Brzmi to kuriozalnie, gdyż tytuły w wersji cloud należy kupić tak samo jak standardowe wydania cyfrowe lub pudełkowe. Za tytuł, którego nigdy nie będziemy mieć „na własność” musimy zapłacić powyżej 200 zł. Pudełko mówi samo przez siebie – mamy fizyczny obiekt, który wkładamy do czytnika, natomiast przy cyfrowych wydaniach producenci podtrzymują przy życiu serwery, które umożliwiają pobieranie wcześniej zakupionych gier. Przy Cloud Version sytuacja nie jest oczywista, gdyż na Switchu jest to raczkujący temat – nie wiemy, jaka będzie żywotność tytułów i przez jaki czas będziemy mogli z nich korzystać. Dodatkowo istnieje ryzyko, że serwery odpowiedzialne za strumieniowanie produkcji mogą zostać w każdej chwili zamknięte – takie tytuły nie cieszą się zbytnią popularnością na Switchu, więc twórcy mogą wycofać się z tego pomysłu.

 

 

Jeden z grzechów głównych – lenistwo

 

Zaporowość cenową można połączyć bezpośrednio z lenistwem wydawców. Za serwery odpowiedzialna jest firma trzecia, której zadaniem jest przetransportowanie gry na chmurowe warunki. Rola wydawców w całym przedsięwzięciu jest znikoma, a i tak czerpią z niego największe zyski. Najlepszym tego przykładem jest Square Enix, będący ostatnimi czasy pod ostrzałem posiadaczy Switcha, gdyż właściciel takich marek jak Final Fantasy oraz Kingdom Hearts ma w serdecznym poważaniu graczy Nintendo. Japoński moloch ciągle przesuwa premiery gier tylko na Switchu, gdy inne konsole otrzymują gry w obiecanym czasie (np. Life Is Strange Remastered Collection), a case Kingdom Hearts idealnie zaprezentował stosunek Square Enix do posiadaczy Switcha. Kolekcję wszystkich części tych zwariowanych RPGów na innych konsolach można kupić na płycie w cenie do 200 zł, natomiast na Switchu kosztuje 449 zł i została udostępniona w chmurze. Trzeba przyznać, że jest to plucie graczom w twarz, bo to najczystsza forma lenistwa – gry wydawane na PlayStation 3 bezproblemowo można przeportować na japońską hybrydę. Niestety Square Enix po prostu się nie chciało.

 

 

Największa zaleta konsoli? Usunąć!

 

Nintendo Switch to idealny sprzęt do podróży – nieraz ogrywałem produkcje w pociągu i konkretny tytuł mogłem mieć zawsze ze sobą. Granie w chmurze zabija przenośność sprzętu, gdyż stajemy się uzależnieni od Internetu. Cloud gaming jest sensowny w domu po spełnieniu wszystkich warunków, lecz w drodze granie staje się niemożliwe. W pociągach bardzo często gubi się zasięg w komórkach, a co dopiero wymagać stałego źródła Internetu. Za pełną cenę otrzymujemy wybrakowaną wersję produkcji, w którą nie możemy grać, kiedy chcemy. Swoją drogą Nintendo w żadnym komunikacie nie udostępniło szczegółowych warunków, które gracz musi spełnić do komfortowej gry. Na szczęście w eShopie są dema i można przetestować tytuł przed zakupem. Granie po kablu ethernet nieznacznie poprawia jakość rozgrywki, ale nadal nie jest to poziom usługi, za którą można wołać ceny pełnoprawnych gier. Przetestowałem kilka dem dostępnych w eShopie i jakość jest zatrważająco zła – mimo posiadania porządnego łącza internetowego, granie na Switchu w takie produkcje to masochizm. O dziwo usługi Microsoftu potrafią działać znacznie lepiej w takich samych warunkach.

 

 

Dobre propozycje konkurencji

 

Patrząc na usługę cloud gamingu na Switchu można mieć wrażenie, że jest to parodia tego, co do zaoferowania mają konkurenci. Największym molochem jest Microsoft, oferujący Game Passa oraz xClouda. To pierwsze zapewnia masę tytułów, które można pobrać na konsolę lub PC, natomiast to drugie umożliwia granie w chmurze na PC, konsolach, telefonie komórkowych i innych kompatybilnych sprzętach. W ramach jednej stałej kwoty (55 zł/miesiąc) mamy dostęp do całej gamy gier, które można ograć w każdej chwili. Oczywiście tutaj również wymagany jest stały dostęp do Internetu, lecz za taką cenę można przymknąć oko na ograniczenia usługi. Kolejnym rozwiązaniem do grania w chmurze jest GeForce Now – tutaj otrzymujemy dostęp do grania w tytuły, które wcześniej musimy zakupić na Steamie lub GOGu. Oznacza to, że produkcje są nasze, a GeForce udostępnia przestrzeń dla graczy, którzy nie posiadają zbyt mocnego sprzętu. Usługę można przetestować za darmo (wtedy sesja gry wynosi maksymalnie godzinę), a następnie wykupić abonament miesięczny za 49 zł lub półroczne pakiety, które są bardziej atrakcyjne cenowo.

 

 

Cloud Gaming na Switchu to stosunkowo nowa i skromnie eksplorowana usługa, która w obecnej formie nie ma prawa bytu. Co jednak, gdyby Nintendo chciałoby podejść prokonsumencko i dać użytkownikom coś na kształt abonamentu? Na ten moment w usłudze udostępniono kilka tytułów wartych uwagi, więc dostęp do takiej usługi w cenie 30–40 zł/miesiąc wydaje się racjonalną kwotą. Niestety samo Nintendo i wydawcy mają inne plany.

 

Lista gier Nintendo Switch – Cloud Version:

  • Resident Evil 7*
  • Assassin’s Creed: Odyssey*
  • Phantasy Star Online 2 Cloud / New Genesis Cloud*
  • Control Ultimate Edition – Cloud Version
  • Hitman 3 – Cloud Version
  • A Plague Tale: Innocence – Cloud Version
  • The Forgotten City – Cloud Version
  • Marvel’s Guardians of the Galaxy: Cloud Version
  • Kingdom Hearts – HD 1.5 + 2.5 ReMix – Cloud Version
  • Kingdom Hearts HD 2.8 Final Chapter Prologue – Cloud Version
  • Kingdom Hearts III – Cloud Version
  • Edge of Eternity – Cloud Version
  • Dying Light 2: Stay Human – Cloud Version (premiera: data nieznana)
  • A Plague Tale: Requiem – Cloud Version (premiera: 2022)

*tytuły wydane tylko w Japonii

 


Redaktor

Łukasz Jankowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *