RecenzjeRecenzja
RecenzjeArtykuł

Fabryka dobrej zabawy – recenzja Factorio

Factorio fanom PC-owych indyków raczej przedstawiać nie trzeba. Dotychczas dostępna…

3 listopada 2022

Factorio fanom PC-owych indyków raczej przedstawiać nie trzeba. Dotychczas dostępna jedynie dla fanów „blaszaków” symulacja fabryki, mimo skromnego budżetu i małego zespołu, stała się mega hitem, który sprzedał się w ponad trzech milionach egzemplarzy. Na bardziej osobistej płaszczyźnie bez wątpienia sprawił, że niejeden fan zawalił studia, pracę lub zaniedbał rodzinę. Factorio jest jak narokotyk. Wystarczy siąść do niego „na moment”, żeby przypadkiem zorientować się, że za oknem już świta. Tak przynajmniej było w kontekście oryginalnej wersji na PC – czy jej konsolowa odsłona również ma szansę podbić serca graczy?

 

Planetarny industrializm

 

 

Fabuła, jeśli można ją tak nazwać, jest w Factorio niezwykle prosta. Nasza postać rozwija swój statek kosmiczny na nieprzyjaznej, choć na szczęście bogatej w przydatne surowce planecie. Przyświeca nam tylko jeden cel: wydostać się niej z pomocą zbudowanej przez nas rakiety. Łatwiej jednak powiedzieć niż zrobić. Budowa statku kosmicznego zdolnego do podróży międzyplanetarnych to skomplikowane zadanie, nawet jeśli posiadamy pełen kompleks industrialny, a co dopiero dla gwiezdnego rozbitka, którego początkowe wyposażenie składa się jedynie z kilofa i małego pistoleciku. Na szczęście nasz bohater do niezaradnych nie należy. Inżynier musi wznieść ogromną fabrykę, która pozwoli na zbadanie odpowiednich technologii, a następnie wytworzenie komponentów, co finalnie doprowadzi do wydostania się z niegościnnej planety. Nie będzie to zadanie proste. Grając w Factorio, nieraz czuję, jak „paruje mi mózg”, a rozgrywka często porównywana jest do pisania programów czy rozwiązywania skomplikowanych problemów logicznych. Ale czy nie o to chodzi w grach, aby mieć przed sobą wyzwania?

 

Wzrost za wszelką cenę

 

 

Factorio ma w sobie coś niezwykle uzależniającego. Powolna rozbudowa naszej linii produkcyjnej zaczyna się od prostych kopalni napędzanych węglem. W ciągu godziny powinniśmy mieć jednak do dyspozycji pierwsze źródła energii elektrycznej. Następnie z prostych komponentów, takich jak żelazne płyty, zaczniemy wytwarzać nieco bardziej zaawansowane, jak zębatki czy metalowe pręty. Pozwoli nam to rozpocząć badania naukowe nad kolejnymi komponenetami i usprawnieniami dla fabryki, jak sortownice czy szybsze przenośniki taśmowe. To z kolei sprawi, że będziemy mogli w naszych fabrykach automatycznie wytwarzać kolejne grupy przedmiotów, które odblokują dalsze perspektywy badawcze. Na papierze może nie brzmi to aż tak ekscytująco. Uwierzcie mi jednak – zawsze tuż za rogiem czai się możliwość kolejnej rozbudowy fabryki czy dostępu do tak zaawansowanych technologii jak własna sieć pociągów, rafinerie oleju czy noszony przez naszego bohatera pancerz, który otacza chmara maleńkich robocików, wykonujących za niego całą pracę. Jest to niesamowitym bodźcem, żeby z Factorio spędzić jeszcze godzinkę… A potem kolejną… A potem kolejną… Co więcej, dokładanie kolejnych komponentów do fabryki trzeba robić zawsze w przemyślany sposób, bo źle rozplanowany na początku kompleks będzie pełen trudnych do zniwelowania wąskich gardeł, kiedy potrzeby zasobów z czasem staną się nieporównywalnie większe. Choć recenzując tytuł nie miałem okazji tego wypróbować, istnieje też sieciowy tryb wieloosobowy, który pozwala zbudować fabrykę wspólnie ze znajomymi – z pewnością może to dać sporo frajdy, o ile uda się znaleźć wystarczająco ogarnięte osoby do wspólnego budowania.

 

Nieprzyjazna fauna

 

 

Genialnym posunięciem ze strony twórców było dodanie do gry elementów – z braku lepszej nazwy – tower defense. Na planecie znajdują się nieprzyjazne potworki; początkowo są relatywnie łagodne i aktywnie nie atakują naszych zabudowań. Kiedy jednak zanieczyszczenia i opary z naszych aparatów przemysłowych zaczynają docierać do ich siedlisk, zaczynają one ewoluować i stawać się coraz bardziej agresywne. Walka nigdy nie jest główną osią gry w Factorio. Sprawia ona jednak, że oprócz traktowania tego tytułu jak zagadki logicznej musimy też upewnić się, że rozsierdzone naszą ekspansywną polityką potworki nie zakończą przedwcześnie naszego industrialnego przedsięwzięcia. Co ciekawe, podobnie jak wiele innych elementów rozgrywki, agresję i szybkość ewolucji fauny można dowolnie regulować w opcjach – osoby, które chcą po prostu skupić się na ciągłym wzroście swoich struktur, mogą grać również w ten sposób, bez dodatkowego stresu wywołanego ciągłymi atakami zmutowanych zwierzaków.

 

Sprawna fabryka

 

 

To, że przy Factorio bawić się można świetnie, wiedziałem doskonale znacznie wcześniej, niż wpadła mi w ręce wersja recenzencka na Switcha. Początkowo niepokój budzi we mnie to, czy gra nie zacznie solidnie „chrupać” przy budowie większych, bardziej skomplikowanych kompleksów produkcyjnych. Szczęśliwie moje obawy okazały się zupełnie nieuzasadnione. Nie wiem, jakiej czarnej magii użyli Czesi z Wube Software, ale gra wygląda i działa prawie równie dobrze jak na komputerach osobistych. Przez ponad 20 godzin, które spędziłem z tą wersją Factorio, praktycznie nie stwierdziłem spadków płynności; jeśli takowe się pojawiły, były one na tyle nieznaczne, że w żaden sposób nie wpłynęły na przyjemność z gry. Wielu innych twórców, którzy wydają swoje tytuły na Switchu, mogłoby się od nich uczyć.

 

Toporne sterowanie

 

 

Port Factorio posiada w moim odczuciu wyłącznie jedną wadę – sterowanie. Na PC mamy do dyspozycji klawiaturę i myszkę, co pozwala w łatwy i bezstresowy sposób kierować poczynaniami naszego bohatera i wprowadzać zmiany w funkcjonowaniu fabryki. W wersji konsolowej oczywiście nie mamy takiej możliwości; sterowanie postacią zostało więc oddelegowane do lewej gałki, a wybieranie budynków i innych elementów do prawej. O ile to pierwsze działa całkiem nieźle, praca prawym analogiem wymaga stanowczo więcej trudu niż używanie myszki. Nie raz przez przypadek wybrałem i skasowałem nie ten element, który chciałem. Sprawę pogarsza też to, że niektóre komendy są ukryte za dziwnymi kombinacjami przycisków – przykładowo oddalanie kamery to ZL + strzałka w dół na D-padzie. Muszę natomiast powiedzieć, że po kilku godzinach z grą ten problem zszedł na drugi plan – po przyzwyczajeniu się do sterowania staje się ono dość naturalne. Pomaga też to, że mamy możliwość pełnej konfiguracji przycisków w opcjach – jeśli któreś z domyślnych mapowań przycisków wyjątkowo nam nie pasuje, możemy je po prostu zmienić.

 

Do fabryki marsz!

 

 

Pomimo drobnych problemów ze sterowaniem Factorio to doskonały port fantastycznej gry. Posiadanie przenośnego Factorio to kompletny, wybaczcie grę słów, gamechanger. Dla czytelników, którzy są fanami strategii czy gier o zarządzniu to pozycja absolutnie obowiązkowa. Factorio dostarczy im godziny zabawy i dla niejednego gracza stanie się prawdziwą obsesją.

 

Cena w eShopie: 140,00 zł

Podziękowania dla Conquest Entertainment za dostarczenie gry do recenzji.


Podsumowanie

Zalety

  • + słodki Jezu, to przenośne Factorio!
  • + wciągająca rozgrywka
  • + niezliczone godziny zabawy
  • + niezły performance
  • + tryb multiplayer

Wady

  • - toporne sterowanie

9

Wyświetleń: 3474

Redaktor

Zimny

Fan gier indie, strategii, RPG, Nintendo i wszystkiego co ma związek z retro gamingiem. Swego czasu współtworzyłem jedną z największych polskich stron o jRPG. Z wykształcenia jestem anglistą, a w “prawdziwym życiu” pracuję nad przeróżnymi projektami IT.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *