RecenzjeRecenzja
RecenzjeArtykuł

Najciemniej jest przed świtem – recenzja Sea of Solitude: The Director’s Cut

W przypadku takich produkcji jak Sea of Solitude można stawiać…

15 marca 2021

W przypadku takich produkcji jak Sea of Solitude można stawiać wyświechtane pytania o to, czy gry wideo mogą być sztuką. Dla mnie jest to sprawa oczywista, lecz ciągle wiele osób twierdzi, że rynek growy to tylko epatowanie brutalnością oraz prezentowanie seksu i pożogi. Niestety nic nie poradzimy na ignorantów, którzy żyją we własnej myślowej bańce, ale w międzyczasie możemy zapoznawać się z kolejnymi tytułami, które pretendują do miana sztuki wysokiej. Wiele gier potrafi opowiedzieć przepiękne historie, ale rzadko zdarza się, że sięgają tak mocno w głąb ludzkiej psychiki jak Sea of Solitude. Gra pierwotnie ukazała się na inne platformy, ale teraz możemy ją ogrywać na Switchu w wersji reżyserskiej.

 

Morze przygnębienia

 

Studio Jo-Mei Games w swojej produkcji postanowiło poruszyć temat depresji i wyobcowania, z którymi do czynienia ma główna bohaterka Kay. Cieszy mnie, że taka tematyka pojawiła się w Sea of Solitude, gdyż coraz więcej młodych osób boryka się ze stanami depresyjnymi, depresją, dystymią lub innymi zaburzeniami psychicznymi. Opowieść Kay jest w pełni autentyczna i została przedstawiona w naturalny sposób, eksplorując ludzkie emocje i zachowania. Nie powinno to dziwić, gdyż Cornelia Geppert z Jo-Mei Games tworzenie gry odebrała jako narzędzie terapeutyczne i przelała na nie wszystkie emocje z trudnego okresu życia.

 

 

Jak już wcześniej wspomniałem, w grze wcielamy się w postać Kay, a historia została osadzona w metaforycznym świecie, w którym bohaterka zmierza się z samotnością, destrukcyjnymi lękami i traumatycznymi przeżyciami. Kay przez całą opowieść przybiera postać małej i zbłąkanej kreatury, która przemierza miasto zalane wodą. Bohaterka na swojej drodze spotyka inne potwory, które symbolizują lęki oraz ważne osoby z jej życia. Całość wygląda dość surrealistycznie, lecz pod tą powłoką niecodzienności ukrywają się wartości ważne dla prawie każdego człowieka. W grze pojawiają się wątki dotyczące więzi z rodzeństwem, problemów rodziców oddziałujących na dzieci czy też toksycznego związku, który nie jest zdrowy dla żadnej ze stron. Fabularny aspekt produkcji to jej najważniejszy atut i wszystkie pozostałe elementy są jemu podporządkowane. Sea of Solitude to produkcja, która pozostawia po sobie ślad. Odrobinę rozczarowuje zakończenie, które nie posiada wyraźnie zarysowanego punktu kulminacyjnego. Jednakże scena po napisach końcowych daje jasno do zrozumienia, że kontynuacja prędzej czy później powstanie.

 

Wodna eksploracja

 

Rozgrywka jest bardzo prosta do opanowania i skupia się na eksploracji wodnego świata. Przez większość zabawy ze spokojem możemy przechadzać się po świecie przedstawionym lub przemierzać wodne tereny za pomocą drewnianej łódki. Od czasu do czasu pojawiają się bardziej żywiołowe elementy zręcznościowe oraz proste zagadki logiczne. Całość została dostosowana do fabuły, by ta mogła w pełni zabłysnąć. Podczas rozgrywki możemy zbierać szklane butelki z ukrytymi wiadomościami, które odkrywają skrawki opowieści – nie jest to obowiązkowe, lecz dodaje smaku opowiadanej historii. Sea of Solitude nie jest wielkim wyzwaniem, lecz nie powinno to dziwić, bo to tytuł stojący opowieścią – gdy się jednakże zatniemy, to możemy przywołać promień światła, który wskaże nam prawidłową drogę.

 

Rysa na szkle

 

Gra Jo-Mei Games oferuje przepiękną oprawą audiowizualną, która zachwyciła mnie od pierwszych sekund obcowania z produkcją. Za pomocą grafiki zostały uzewnętrznione emocje głównej bohaterki, więc twórcy pokusili się o wykorzystanie szerokiej palety barw. W chwilach zwątpienia świat skąpany jest w szarości, a pogoda potrafi wywołać obniżenie nastroju. Natomiast po przezwyciężeniu problemu świat rozświetla bijące po oczach słońce, a szarobury teren przemienia się w kolorową idyllę. Natomiast muzyka jest wprost urzekająca – idealnie została dopasowana do każdej sceny w grze. Po ukończeniu z chęcią wracałem do całej ścieżki dźwiękowej, która jest dostępna dla wszystkich w streamingu. Guy Jackson wykonał swoje zadanie perfekcyjnie.

 

 

Sea of Solitude na Switchu pojawia się w wersji ulepszonej, która poprawia niektóre błędy oryginału – scenariusz został przepisany, a dialogi, które pierwotnie kłuły w uszy, zostały nagrane na nowo przez profesjonalnych aktorów głosowych. Edytowano również przerywniki filmowe i wiele animacji. Z dodatkowej zawartości warto nadmienić o trybie fotograficznym oraz obsłudze żyroskopu. Niestety, ogrywając produkcję przytrafiło mi się kilka błędów technicznych – raz bohaterka zacięła się w ścianie i ekran zwariował, natomiast kolejnym razem z planszy zniknął element, który poruszał akcję do przodu. W obu przypadkach wczytanie ostatniego punktu kontrolnego pomogło, ale takie błędy bywają irytujące.

 

 

Dla kogo jest Sea of Solitude? Z pewnością jest to gra dla tych, którzy fabułę stawiają na pierwszym miejscu, gdyż ta jest znakomita. Jo-Mei Games przedstawili nietuzinkowy tytuł, który wciągnął mnie bez reszty i zapewnił dwa wieczory pełne pięknej opowieści. Co prawda produkcję można ukończyć w niecałe pięć godzin, ale nie uważam tego za wadę. Grę stworzono w mniejszej skali niż topowe tytuły – bliżej jej do gatunku indie. Cornelia Geppert razem z ekipą stworzyła grę piękną w przekazie, z którą zdecydowanie warto się zapoznać.

 

Cena w eShopie: 80.00 zł

Podziękowania dla CENEGI za dostarczenie gry do recenzji.

 

 


Podsumowanie

Zalety

  • + idealnie opowiedziana opowieść
  • + przepięknie przedstawiony świat
  • + dobrze zbalansowana rozgrywka
  • + stylowa oprawa graficzna
  • + ścieżka dźwiękowa to małe dzieło sztuki

Wady

  • - problemy techniczne
  • - słabo zarysowane zakończenie

9

Wyświetleń: 2464

Redaktor

Łukasz Jankowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *