Hero RecenzjeRecenzja
Hero RecenzjeArtykuł

Połączeni łańcuchem – recenzja Astral Chain

Tym razem będzie trochę inaczej. Są u nas w redakcji…

19 września 2019

Tym razem będzie trochę inaczej. Są u nas w redakcji takie gry, na które ostrzy sobie zęby kilku redaktorów. Tak właśnie było z Astral Chain. Dlatego recenzja będzie małym eksperymentem – możecie zapoznać się z recenzją nie jednego, a dwóch redaktorów – co zresztą świetnie pasuje do gry, w której kierujemy dwiema postaciami naraz.  W lewym rogu mamy Zimnego – stroniącego od gier zręcznościowych samozwańczego “stratega”, a w prawym Dadaistę, któremu strzelanki, RPGi oraz produkcje skupiające się na akcji nie są obce – cichego wielbiciela serii Devil May Cry. Jaki będzie ich werdykt?

 

 

Zimny: Muszę przyznać, że po Astral Chain nie spodziewałem się wiele. Wskoczyłem w grę głównie dlatego, że miałem ochotę na coś w cyberpunkowym klimacie i słyszałem wiele dobrego o poprzednich grach PlatinumGames – choć wstyd przyznać, że w żadną nie grałem.

Dadaista: Twórcy mieli swoje wzloty i upadki, mając za sobą sporo produkcji japońskiego producenta spodziewałem się niczego innego, jak hitu. Przed premierą jedyne, czego się obawiałem, to w jaki sposób Switch poradzi sobie wydajnościowo. Zwiastuny wyglądały niesamowicie i zacierałem ręce na “dzień zero”.

Zimny: No i faktycznie, dostaliśmy hit. Z gry, którą kupiłem trochę z nudów, szybko wskoczyła na podium moich ulubionych tytułów na Switchu w tym roku. Praktycznie każdy element tej produkcji jest perfekcyjnie dopracowany.  Ale po kolei.

 

 

Halo! Międzywymiarowa policja?

 

Dadaista: Jest rok 2078, futurystyczny świat, w którym ludzkość jest w tarapatach, ze względu na zagrożenie, które pojawiło się od gatunku Chimer. Szerzą destrukcję, porywają ludzi do innego wymiaru oraz roznoszą śmiertelny “red matter”. Do walki z  niebezpiecznymi wrogami została stworzona specjalna jednostka policyjna – “Neuron”.  Wykorzystują w bitwie Legiony, w przeszłości będące potworami, później schwytane i powiązane w boju z wybranym oficerem, za pomocą tytułowego astralnego łańcucha. Ich liczbę można policzyć na palcach jednej ręki. Dowódca policji, widząc niesamowity potencjał dwóch rekrutów, pragnie, by każdy z nich wszedł w szeregi specjalnej jednostki. Mamy kontrolę nad jednym z żółtodziobów, druga osoba to nasz bliźniak – Akira (bez względu na płeć). Muszę szczerze przyznać, że spodziewałem się rozbudowanej fabuły. Po sukcesie Nier Automaty, która nie była klasyczną grą akcji, można było odgadnąć, że będzie podobnie. W Astral Chain rozgrywka nabiera tempa wraz ze zdobywaniem informacji o postaciach z nami pracujących oraz wrogów, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć. Osobiście przyznam, że dialogi w języku japońskim pomagają bardziej wciągnąć się w historię produkcji.

Zimny: Od siebie mogę tylko dodać, że fabuła ma kilka naprawdę interesujących i niespodziewanych zwrotów akcji. Nie chcę psuć zabawy, ale wspomnę tylko, że nasza policyjna kariera zabierze nas w naprawdę ciekawe zakątki miasta, w którym dzieje się akcja – Ark – i pozwoli zrozumieć, że nie wszystko jest tym, na co wygląda, a nie każdy, kto podaje się za naszego przyjaciela, faktycznie nim jest. Ogromnym plusem są też sympatyczne postacie, które spotkamy w naszej głównej bazie. Choć kilka z nich trochę zbytnio – jak na mój gust – wpisuje się w znane z anime klisze, widać, że twórcy gry naprawdę postarali się, żeby nie były to dwuwymiarowe, kartonowe NPC i z czasem odkrywają przed nami naprawdę ciekawe osobowości. Gra miejscami jest też okraszona niezłą porcją humoru. W jednym z pobocznych zadań musimy się wcielić w policyjną maskotkę – ogromnego pluszowego psa o imieniu Lappy – i rozweselić osoby pracujące w Neutronie. No cóż, inwazja istot z innego wymiaru jest ważna, ale smutni jej nie pokonamy. Priorytety muszą być.

 

 

Łańcuchowy zawrót głowy

 

Zimny: Gameplay można podzielić na kilka głównych części – potyczki z wrogami z innego wymiaru, eksplorację, przeprowadzanie śledztw i części platformowe. Stanowczo najważniejszą z nich jest walka. I muszę przyznać, że mimo tego, że generalnie zręcznościówek unikam jak ognia, to ona najbardziej rozłożyła mnie na łopatki, w pozytywnym sensie tego zwrotu. Jest niesamowicie dynamiczna, rytmiczna i satysfakcjonująca. To, że kieruje się dwiema postaciami naraz (główną bohaterką/bohaterem oraz ich legionem) jest początkowo dziwne i mało wygodne, ale po paru godzinach będzie drugą naturą każdego gracza. Cały czas trzeba zwracać uwagę na to, jak pozycjonujemy się względem przeciwników i naszego “zwierzaka” – jedną z najlepszych strategii jest obwiązanie przeciwnika łączącym nas łańcuchem i spokojne wrzucenie mu kilku mocnych ciosów. Do tego wiele z najsilniejszych ataków opiera się na synchronizacji działań pomiędzy dwoma kierowanymi przez nas bohaterami, więc naprawdę nie wygra się tutaj działając w pojedynkę.

Dadaista: Zupełnie się z tobą zgadzam, bez naszego legionu jesteśmy słabi, zadane przez nas obrażenia nie są równie pokaźne, jak z towarzyszem. Miałem początkowo problemy z przyzwyczajeniem się do kontroli dwóch postaci, ale po paru godzinach nabrałem wprawy. Warto wspomnieć o fakcie, że mamy do dyspozycji 3 rodzaje broni – pistolet ściągający nieprzyjaciół z dystansu, specjalną pałkę policyjną, która jest świetna przeciwko szybkim wrogom oraz miecz, który jest wolny, ale zadaje ogromne obrażenia. Użycie konkretnego typu oręża jest zależne od tego, z kim walczymy. Możemy jednak dowolnie je zmieniać, wyprowadzając przeróżne kombinacje. Rozwój postaci jest połączony ze sprawnością, którą prezentujemy podczas toczonych walk, jak również ilością czasu spędzonego na eksploatowaniu oraz rozwiązywaniu pobocznych zadań. Dochodzi do tego dodatkowy ekwipunek w postaci granatów, dronów i różnej maści przedmiotów, wzmacniających nasze możliwości bojowe, ale też regeneracyjne.

 

 

Zimny: Ale nie samą walką człowiek żyje! Bardzo podoba mi się, że gra nie zaserwowała nam nieustającej akcji. Sporo czasu spędzimy próbując rozwikłać różne, często nadprzyrodzone przestępstwa. W tym pomoże nam bardzo IRIS, czyli takie detective vision, który pozwala nam prześledzić nawet najmniejsze ślady złoczyńców. Ale najwięcej czasu spędzimy chyba na eksploracji. Poziomy są naprawdę ogromne i pełne ukrytych zakamarków, które tylko czekają na zbadanie. Pomogą nam w tym też nasze legiony, bo każdy z nich ma specjalne umiejętności, pozwalające np. na otwieranie zamkniętych drzwi, wykopywanie ukrytych przedmiotów czy strzelanie do odległych przycisków. Choć eksploracja nie jest aż tak świetna jak walka, stanowi dobry przerywnik dla akcji i sprawia, że ta smakuje jeszcze lepiej. Męczące są jedynie części platformowe, które czasem potrafią być naprawdę upierdliwe.

Dadaista: Skoro wspomniałeś o “użyciu” towarzyszy w odkrywaniu znalezisk, to muszę wspomnieć o zastosowaniu ich w walce. Każdy ma unikalny wzór oraz dysponuje wachlarzem własnych ataków. Dystansowe, szybkie, zadające mnóstwo obrażeń lub skupiające się na wielu przeciwnikach naraz. Jest w czym wybierać, każdy z legionów może dzierżyć do dwóch dodatkowych umiejętności. Sprawia to, że możemy poczuć się jak bohaterowie z filmu, dynamicznie zmieniając ujarzmioną Chimerę na inną i wyprowadzając różne ataki.

Awans bohatera odbywa się tylko po ukończeniu rozdziału, inaczej jest ze schwytanymi Chimerami. Z każdym pokonanym wrogiem otrzymujemy punkty, które możemy rozdać. Zwiększy to skuteczność ataku, obrony, dołoży specjalne komendy oraz zapewni dodatkowe miejsce na zdolności, które wzmacniają bohatera i legiony. Po każdym przeprowadzonym “czerwonym śledztwie”, gra ocenia, jak sobie poradziliśmy. Zauważyłem, że użycie różnych ataków i technik zdecydowanie podbija wynik w górę. Różnorodność oraz skuteczność – to moje rady dla tych, którzy chcą mieć końcową ocenę S.

Nie da się wszystkiego opisać słowami, zawartość rozgrywki niemal pęka w szwach. Bo pewnie nie wiedzieliście, że można strzelić sobie selfie z przeciwnikiem? Nie? To już jesteście poinformowani, tylko ostrzegam, to dość niebezpieczne.

 

 

Komiksowy Cyberpunk

 

Zimny: Muszę powiedzieć, że gra prezentuje się po prostu ślicznie. Cyberpunkowa metropolia (jak i inny wymiar, który czasem przyjdzie nam odwiedzić) jest dopracowana w każdym calu, zarówno pod względem designu, jak i poszczególnych elementów graficznych. Szczególnie widowiskowo wyglądają walki. Kiedy już nauczymy się grać w Astral Chain na wysokim poziomie, walki zaczynają wyglądać jak niesamowite, futurystyczne widowisko, którego nie powstydziłby się niejeden film.

Dadaista: Nie ma co zaprzeczać – produkcja PlatiniumGames wygląda obłędnie. Cieszę się, że wyszła jako exclusive na Nintendo Switch, bo być może dzięki temu nie doświadczyliśmy downgrade’u. Wykorzystany komiksowy styl zaplusował, otoczenie prezentuje się solidnie i jest mało prawdopodobne, że natkniemy się na błędy graficzne. Astral Chain jest przykładem, że na Switcha mogą wyjść gry bardzo wysokiej jakości. Dynamiczna walka wraz ze świetną oprawą jest możliwa. Marzy mi się, żeby każdy deweloper wyznaczał sobie równie wysoki poziom…

Zimny: I na koniec maleńka łyżka dziegciu w tej beczce miodu – niestety, kiedy akcja jest wyjątkowo intensywna, gra potrafi czasem zgubić kilka klatek. Nie ma tragedii, ale miejscami to irytuje. Tak czy inaczej jestem pod ogromnym wrażeniem tego, co PlatinumGames wyciągnęło z “Pstryczka”.

 

 

Futurystyczna symfonia

 

Dadaista: W eksploracji oraz w trakcie pojedynku będzie nam towarzyszyć niesamowita oprawa dźwiękowa. Brzmienie muzyki dobrano do gry  świetnie. Moc, jaką niesie ze sobą soundtrack, sama nakręca tempo rozgrywki. Miewałem momenty, w których właśnie za sprawą motywującej melodii byłem gotów nawet na kilkugodzinne bitwy z Chimerami. Nie jest to jednak poziom, z którym spotkałem się w innych pozycjach w podobnym klimacie. Podkład muzyczny z Metal Gear Solid: Revengence czy  serii Devil May Cry o wiele bardziej do mnie przemawiał – zabrakło tego “czegoś”, co by mogło wyprzedzić te produkcje.

Zimny: Zgadzam się, że sountrack jest świetny. Ale nie zgadzam się, że gorszy niż w Metal Gear Solid: Revengence – tutaj nóżka mi jednak bardziej chodziła. Chyba kwestia gustu. W każdym razie na pewno chętnie jeszcze nieraz do niego wrócę!

 

 

Na końcu łańcucha

 

Na koniec, jako redaktorzy połączeni łańcuchem, wypowiemy się wspólnie.

Dadaista i Zimny : Astral Chain jest jednym z najbardziej stylowych, wciągających i dynamicznych tytułów na Switchu. Nawet jeśli nie jesteś fanem/fanką gier zręcznościowych, ale lubisz cyberpunkowy klimat, gra świetnie cię zabawi na (przynajmniej!) dobre kilkanaście godzin. Nas wciągnęła, podobnie jak jej bohaterowie są wciągani do innego wymiaru. Nie przegapcie Astral Chain!

 


Podsumowanie

Zalety

  • + sterowanie dwoma postaciami na raz to nowatorski i świetnie zaimplementowany element gry
  • + doskonały soundtrack
  • + jedna z ładniejszych gier na Switcha
  • + mnóstwo pobocznych zadań
  • + walka sprawia po prostu niesamowitą satysfakcję

Wady

  • - miejscami (choć rzadko) gra potrafi gubić klatki
  • - niektóre sekcje platformowe są irytujące

9

Wyświetleń: 5255

Redaktor

Zimny & Dadaista

Te dwie niecnoty to - niewątpliwie - kłopoty. Połączył ich Astralny Łańcuch, czego efektem jest powyższa innowacyjna recenzja.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *