RecenzjeRecenzja
RecenzjeArtykuł

Polskie wyścigi na Switcha – recenzja Little Racer

Polskie studio The Knights of Unity z Wrocławia podczas Slavic…

9 października 2019

Polskie studio The Knights of Unity z Wrocławia podczas Slavic Game Jam w 2018 roku (swoją drogą – największy game jam w Europie Środkowo-Wschodniej, a odbywa się on w Warszawie) wpadło na pomysł, by zrobić grę inspirowaną zabawkowymi samochodami i składanymi torami wyścigowymi, które wielu z nas może kojarzyć m.in. z Hot Wheels, o którym marzył chyba każdy młody chłopiec. A więc, jak postanowili, tak zrobili i po 5 miesiącach pracy skończyli swoje dzieło. Na papierze brzmi to całkiem nieźle, zobaczmy więc, jak sprawuje się w akcji.

 

 

Polacy nie gęsi…

 

Gdy pierwszy raz usłyszałem o tej grze, od razu przypomniało mi się, jak dzieckiem będąc zagrywałem się na przenośnej konsolce Brick Game, którą można było nabyć na różnego rodzaju bazarach czy rynkach. Jedną z 9999 gier (jak reklamował się twórca tego sprzętu, co było oczywistym kłamstwem) były wyścigi. Polegały one na tym, że jako pojazd musimy omijać jadące na nas inne samochody, zmieniając pas ruchu. Nie było to nic zaawansowanego, ale potrafiło dostarczyć wiele godzin dobrej zabawy. Dlatego siadając pierwszy raz do Little Racer, zadziałała nostalgia i miałem spore nadzieje na to, że spędzę przy tym tytule przyjemnie czas. Niestety, moje oczekiwania zostały szybko pogrzebane.

 

 

Gra nie jest tak prymitywna jak wspomniane przeze mnie wcześniej wyścigi. Do sterowania samochodem wystarczą nam dwa przyciski, czyli ZL i ZR. ZL odpowiada za gaz, a ZR za zmianę toru jazdy, co jest ważne z uwagi na to, że na torze występują różnego rodzaju przeszkody, takie jak: bele siana, kurczaki przechodzące z jednej strony na drugą, yeti i wiele innych. Jeśli wpadniemy w którąś z nich, to możemy wylecieć z trasy i stracić cenne sekundy, dzielące nas od przeciwników. Tak samo kończy się zbyt duża prędkość podczas wchodzenia w zakręt, czy podczas przeskakiwania nad przepaścią i tutaj jest mój problem z tą produkcją. W grze istnieje tutorial, który pokazuje nam sterowanie i podstawowe zasady, jednak nie wyjaśnia zbyt dokładnie, na jakiej zasadzie działa  wypadnięcie z trasy. Dostajemy tylko informację, że gdy jedziemy za szybko, to wtedy się to wydarzy.

 

 

Wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że ciężko jest określić, jaka powinna być prawidłowa prędkość, nawet po paru godzinach grania i robi się to frustrujące, bo nie wiemy, gdzie popełniamy błąd i – co najważniejsze – jak go poprawić. Zdarzają się też sytuacje, kiedy jadę nawet bardzo wolno, a i tak samochód zachowuje się, jakby wypadł z toru albo w coś uderzył pomimo tego, że nic nie stanęło mi na drodze. Z wyskokami nad przepaściami również jest problem, ponieważ gdy prędkość jest zbyt mała, to nie jesteśmy w stanie przeskoczyć na drugą stronę, a gdy jest zbyt duża, to wylatujemy z trasy. „Okienko” prędkości, w jakim musimy się zmieścić, jest dość wąskie i to wywołuje kolejne frustracje.

 

… i swoją wyścigówkę mają

 

Z jednej strony proste sterowanie, gdzie wystarczą tylko dwa guziki, nie stwarza wysokiego progu wejścia i w grę może zagrać każdy, od dziecka po starszą osobę. Z drugiej strony skutkuje to tym, że po popełnieniu błędu powodującego wypadnięcie z toru (o co jest bardzo łatwo, ze względu na niewystarczająco sprecyzowane zasady), nie jesteśmy w stanie nadrobić straty, bo tak naprawdę nie mamy gdzie wykazać się swoimi umiejętnościami. Możemy tylko czekać, aż inni popełnią błąd i wylecą z trasy wyścigu.

 

 

Gra zawiera tryb kampanii, w którym jest 30 tras, stworzonych w dziesięciu motywach (lub światach, jak kto woli) takich jak: plansze śnieżne, na wsi, pustynne, tropikalne itp., które odblokowujemy wygrywając wyścigi z trzema przeciwnikami. Jest również tryb imprezowy, gdzie możemy ścigać się z przyjaciółmi lokalnie, maksymalnie do czterech osób, na trasach, które trzeba wcześniej odblokować w kampanii. Odpaliłem na jednej imprezie Little Racer, by zagrać ze znajomymi i posłuchać ich opinii, no i faktycznie na początku było trochę śmiechu i pokrzykiwań, jednak po kilku wyścigach wszyscy zdążyli się znudzić, ze względu na dość prostą rozgrywkę. Po chwili wróciliśmy do ogrywania sprawdzonego i lubianego Mario Kart.

 

 

Do dyspozycji twórcy oddają nam 10 pojazdów, które odblokowujemy wraz z postępem w grze. Różnią się one zarówno wyglądem, jak i statystykami: prędkością, przyspieszeniem i przyczepnością. Na wzmiankę zasługuje również edytor tras, w którym możemy tworzyć tory i następnie ścigać się na nich z komputerem i przyjaciółmi. Niestety, gra nie zawiera trybu online, nie ma więc takiej opcji, aby podzielić się swoim dziełem z innymi, ani też nie można zagrać w plansze stworzone przez innych graczy. Sam edytor jest zrobiony poprawnie, mamy do dyspozycji różnego rodzaju zakręty, wyskocznie, pętle oraz przeszkody, które odblokowaliśmy w kampanii. Osoby, które lubią bawić się w tworzenie i projektowanie, mogą spędzić tu kilka przyjemnych chwil.

 

 

Jednak nie jest to powód do radości

 

Jeżeli chodzi o grafikę, to jest ona bardzo prosta i kolorowa. Tory są ciekawie wymyślone i urozmaicone różnymi elementami, a z płynnością również nie ma najmniejszych problemów. Muzyka jest przeciętna, czyli coś tam w tle pogrywa, ale ani pomaga, ani nie przeszkadza w rozgrywce i nie zwraca się na nią większej uwagi. Warto też wspomnieć o tym, że w grze jest język polski.

Little Racer to produkcja z pomysłem, który na papierze prezentuje się całkiem ciekawie, jednak podczas gry okazuje się, że nie sprawdza się to zbyt dobrze. Pomysłowe trasy przegrywają z monotonną i miejscami frustrującą rozgrywką, której nie są w stanie uratować nawet znajomi na imprezie, a dodatkowo wysoka cena 64 złotych nie zachęca do zakupu.

Podziękowania dla Galaktus za dostarczenie gry do recenzji.

 


Podsumowanie

Zalety

  • + język polski
  • + edytor tras

Wady

  • - brak trybu online
  • - monotonna i miejscami frustrująca rozgrywka
  • - mały margines błędu podczas wyskoków i pokonywania zakrętów
  • - konieczność odblokowania tras w kampanii, by móc zagrać w nie w trybie imprezowym

4

Wyświetleń: 2678

Redaktor

Mateusz Grzymała

Jestem studentem farmacji, a w wolnych chwilach, których niestety nie ma zbyt wiele, grywam w piłkę nożną i czytam książki, przeważnie fantasy i kryminały. Moja przygoda z Nintendo zaczęła się od Nintendo Wii i od tamtego momentu Zelda i Mario, to moje dwie ulubione serie gier.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *