RecenzjeRecenzja
RecenzjeArtykuł

Brutalna inkwizycja – recenzja Minoria

Wstyd przyznać, ale Minoria początkowo zwróciła moją uwagę ze względu…

30 września 2020

Wstyd przyznać, ale Minoria początkowo zwróciła moją uwagę ze względu na interesującą oprawę graficzną. Wstyd chociażby dlatego, że od najmłodszych lat uczeni jesteśmy, aby nie oceniać książki po okładce, jak również z tego powodu, że twórcy Minorii – firma Bombservice – mają w swoim portfolio docenianą przez graczy serię Momodora, z którą jednak nie miałem styczności. Ostatecznie trochę się cieszę, że do zagrania w Minorię skusiła mnie jej sfera wizualna, bo dzięki temu poznałem jej pozostałe, liczne zalety.

 

Droga światła

 

Nie dajcie się zwieść niepozornej grafice – Minoria to tak naprawdę kawał dobrego dark fantasy, a dbałość o szczegóły fabularne, która bije z produkcji już od pierwszych chwil spędzonych w Ramezii, zadowoli każdego fana tego gatunku.

Akcja gry osadzona jest w trakcie czwartej Wojny Wiedźm. Wcielamy się w Semillę, która wraz z koleżanką po fachu – siostrą Fran – rusza na bój z heretykami, ośmielającymi się zboczyć z drogi światła. Ci, którzy nie zgadzają się z naukami Kościoła nazywani są „wiedźmami”, a ich egzystencja nie ma prawa bytu w Ramezii. Semilla, będąca członkinią The Sacred Office – potężnej organizacji przewodzącej ruchem inkwizycji – niekiedy będzie się jednak zastanawiać nad moralnością swoich czynów, a wszystko to jest echem tajemniczej przeszłości dziewczyny.

 

 

Minoria opowiada swoją historię w niezwykle ciekawy i kreatywny sposób, a przy tym dość minimalistyczny, co nieustannie kojarzyło mi się z serią Dark Souls (skojarzeń było zresztą więcej, ale o tym później). Ponurą opowieść o absolutnej władzy Kościoła wysnują nam zbrukane krwią i ciałami poległych wiedźm ulice, mroczne korytarze katedry, porozrzucane po świecie gry notatki (które naprawdę warto czytać, bo czynią całe doświadczenie o wiele bardziej interesującym) i sporadyczne rozmowy z napotkanymi sojusznikami. W całej tej otoczce da się wyczuć, że coś tu nie gra – w trakcie zabawy nie mogłem powstrzymać się od rozważań nad moralnością Kościoła i wiedźm, przyczynami ich konfliktu i roli Semilli w oku tego cyklonu. Przyznajcie sami, jak na mieszankę gry akcji i platformówki fabuła robi wrażenie.

 

 

Zmawiając pacierz

 

Produkcja Bombservice jest niemal książkowym przykładem gatunku metroidvania. Rozgrywka opiera się bowiem na dość prostych założeniach – w ciele Semilli przemierzamy rozległe lochy w perspektywie 2D, pokonujemy na drodze przeciwników, którzy odradzają się z każdą ponowną wizytą w danej komnacie, zbieramy klucze i odblokowujemy kolejne przejścia, walczymy z bossami i nieustannie ulepszamy swój rynsztunek oraz statystyki. Jak zawsze jednak diabeł tkwi w szczegółach, co w kontekście tej akurat produkcji nabiera niepokojącego wydźwięku.

 

 

Minoria zaskakuje bowiem głębią zaimplementowanych w nią mechanik. Walka z przeciwnikami nie może ograniczać się do bezmyślnego nawalania w jeden przycisk, bo ze względu na dość wysoki poziom trudności takie podejście daleko nas nie zaprowadzi. Jako członkini The Sacred Office, Semilla jest świetnie wyszkolona w boju. W swoim arsenale posiada miecz, którym może wykonać serię szybkich ataków, magiczne kadzidła oraz umiejętność odparowania niemal każdego ciosu – o ile wymierzymy na to idealny moment.

 

 

Kadzidła stanowią bardzo mile widzianą pomoc w trakcie rozgrywki i wywołują różne efekty. Grę zaczynamy z możliwością uzdrowienia się, a jeśli będziemy bacznie rozglądać się po katedrze i innych lokacjach, z czasem odblokujemy możliwość rażenia przeciwników piorunami, rzucania w nich świętą energią i wzmacniania swoich umiejętności bojowych. Te zabawki nie są jednak nieskończone – każde kadzidło ma swoją określoną ilość ładunków, które regenerują się jednak podczas zapisywania gry. Semilla jednocześnie może uzbroić się w trzy moce aktywne i dwie pasywne, choć nic nie stoi na przeszkodzie, aby w każdym momencie wymienić rozładowaną pukawkę na inną, co wydaje mi się dość niezrozumiałym rozwiązaniem.

 

 

Poza nowymi kadzidłami, miłośnicy eksploracji nagrodzeni zostaną również dodatkowymi mocami (jak chociażby bardzo przydatny w walce Heavy Attack), notatkami pogłębiającymi znajomość mrocznego świata gry oraz srebrnymi monetami. Te ostatnie posłużą nam jako waluta w grze, którą w bibliotece – swoistym azylu, gdzie spotkamy postaci NPC – można wymienić na przydatne przedmioty. Zwiedzać zatem warto, choć zawsze wiąże się to z ogromnym ryzykiem poniesienia głupiej śmierci i powtarzania pewnego fragmentu rozgrywki. Da się jednak takich błędów uniknąć.

 

 

Grę zapisać możemy wyłącznie przy pomocy kałamarza i pióra (co przy okazji odnawia wszystkie nasze ładunki oraz pasek życia), które rozsiane są po świecie gry dość skromnie, choć zawsze w idealnych miejscach. Wysoki poziom trudności początkowo frustrował mnie w trakcie rozgrywki, jednak z czasem zrozumiałem, jaki popełniam błąd. Minoria zachęca bowiem do częstego powracania do punktów zapisu, aby ugruntować sobie mniejsze postępy w grze, niż ryzykowania w walce z przeciwnikami, którzy nieraz zaskoczyli mnie podczas przygody, co ponownie przywiodło mi na myśl skojarzenia z Dark Souls.

 

 

Najwięcej tych skojarzeń miałem jednak w kontekście wrogów pojawiających się w Minorii. I nie chodzi mi tu o design, który jest zdecydowanie oryginalny, intrygujący i niepowtarzalny, a o szacunek, jakim powinniśmy darzyć każdego napotkanego przeciwnika. Wszystko dlatego, że w Minorii bardzo łatwo jest umrzeć. Dopiero uważna analiza ruchów każdej wiedźmy, mądre dysponowanie wzmocnieniami i doskonalenie umiejętności parowania ciosów pozwoli nam na popchnięcie fabuły do przodu. Nie inaczej jest w przypadku bossów – dopiero po kilku zgonach zdołałem pokonać pierwszą z „ważniejszych” wiedźm w grze, co nie wydawało mi się jednak niesprawiedliwe, bo błędy popełniałem wyłącznie ja. System walki w Minorii został bardzo dopracowany i widać to podczas każdej potyczki.

 

 

Za wygrane starcia Semilla otrzymuje punkty doświadczenia, co z jego każdym kolejnym poziomem wzmocni statystyki bohaterki i ułatwi nam nieco zabawę w trudniejszych lokacjach. Szkoda, że nad rozwojem konkretnych cech nie panuje gracz, bo wszystko dzieje się automatycznie – w przeciwnym wypadku odczuwałbym większą kontrolę nad poziomem trudności gry.

 

 

Kolorowo i krwawo zarazem

 

Oprawa audiowizualna Minorii to zdecydowanie jedna z jej najmocniejszych stron. Ręcznie rysowane tła lokacji są niezwykle szczegółowe i klimatyczne, a modele postaci wykonane z wykorzystaniem techniki cel-shadingu przykuwają wzrok gracza. Minoria pełna jest zachwycających kolorów i kadrów, które zapadają w pamięć na długo. Nieco infantylna charakteryzacja bohaterów przywodząca na myśl styl chibi kontrastuje z ponurą i poważną fabułą produkcji, co jednak daje bardzo intrygujący i ciekawy efekt w odbiorze całości.

 

 

Ten efekt psuje nieco ścieżka dźwiękowa, która składa się głównie ze spokojnych ambientów, które podkreślają co prawda klimat produkcji, ale przy tym wszystkim są zbyt powtarzalne i monotonne. Co innego mogę powiedzieć w kwestii samych efektów dźwiękowych, bo te idealnie dopełniają każdą potyczkę i wycieczkę po katedrze. Trochę szkoda, że w Minorii nie uświadczymy jakiejkolwiek formy udźwiękowienia bohaterów, bo czytanie całych ścian tekstu, zwłaszcza w kontekście braku polskiej wersji językowej, po jakimś czasie może zmęczyć.

 

 

Choć Minoria ukazała się na PC już w 2019 roku, wydaje mi się, że Switch jest idealną platformą na obcowanie z przygodami Semilli. Głównie dlatego, że sprzęt Nintendo dzielnie utrzymuje płynne 60 klatek na sekundę w każdym momencie rozgrywki, obraz jest ostry jak brzytwa i pozwala nam docenić szczegółowość lokacji, a gra się równie przyjemnie na ekranie telewizora, co w trybie przenośnym.

 

 

Nawrócenie

 

Minoria to bardzo ciekawy przedstawiciel gatunku metroidvania. Mroczna i wciągająca fabuła, urzekająca oprawa graficzna i pełna głębi rozgrywka sprawiają, że trudno przejść obok dzieła Bombservice obojętnie, choć kilka jego elementów wymaga lekkiej poprawy.

Podziękowania dla DANGEN Entertainment za dostarczenie gry do recenzji.

Cena w eShopie: 71,99 zł

 


Podsumowanie

Zalety

  • + mroczna i rozbudowana fabuła
  • + wymagający system walki
  • + oprawa graficzna

Wady

  • - brak polskiej wersji językowej
  • - automatyczny system zdobywania poziomów
  • - monotonna ścieżka dźwiękowa

7.5

Wyświetleń: 2151

Redaktor

Kosma Staszewski

Tak, to imię, a nie pseudonim, choć w świecie gier przedstawiam się jako Szuszuro. „Złapałem je wszystkie” niezliczoną ilość razy, a z produktami Nintendo utrzymuję niezdrową relację od wielu lat. Na co dzień studiuję dziennikarstwo i parzę kawę, aby mieć hajs na gry.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *