Hero RecenzjeRecenzja
Hero RecenzjeArtykuł

Gra o pszczołach – recenzja Bee Simulator

Upowszechnienie narzędzi oferujących w miarę przystępne tworzenie nowych gier wideo…

23 grudnia 2019

Upowszechnienie narzędzi oferujących w miarę przystępne tworzenie nowych gier wideo zaowocowało licznymi produkcjami o dosyć niskiej jakości wykonania. Do topowych dzieł robionych na kolanie oraz – w niektórych przypadkach – wyróżniających się nietuzinkowym pomysłem zdecydowanie zaliczyć można plagę symulatorów, na które popyt (całe szczęście) zauważalnie maleje. Nie stanęło to jednak na przeszkodzie, by studio Varsav Games obrodziło w najnowsze swoje dzieło – Bee Simulator, którego premiera odbyła się jakiś czas temu również na Nintendo Switch. Przyjrzyjmy się, czy produkcja ta powiela schematy gatunku, czy może jest istnym miodem, spływającym na serca domorosłych pszczelarzy.

 

 

Pracowita

 

Propaganda nie jest zła. To, że w słownictwie potocznym kojarzona jest głównie z działaniami totalitarnymi, polegającymi w dużej mierze na manipulacji, by w emocjonalny sposób przekazać kłamstwo, sięga swoimi korzeniami dopiero początkom XIX wieku [1]. Wcześniej – mniej więcej do XVIII stulecia – za propagandę uznawano po prostu – rozpowszechnianie treści, co w dużej mierze odpowiada oryginalnemu znaczeniu tego słowa [2]. To pochodzące z łaciny wyrażenie, oznacza zwyczajne: „rozszerzać” oraz „krzewić”, pozbawione politycznego czynnika manipulacyjnego. Możecie się teraz zastanawiać, dlaczego właściwie o tym piszę w recenzji Bee Simulator, prawda? Cóż, dzisiaj omawiana produkcja jest bowiem bardzo mocno propagandowa.

 

 

Bee Simulator stara się w dosyć bezpośredni sposób przedstawić odbiorcy trud pracy, z jakim musi mierzyć się codziennie pszczoła. Na całe szczęście nie skorzystano z okazji do obrzucania gracza wyświechtanymi hasłami „śmierć pszczół = śmierć ludzkości”, w miejsce których zdecydowano się na edukacyjną odyseję. Dedykowana głównie młodszym odbiorcom produkcja traktuje o perypetiach młodej pszczoły, poznającej uroki otaczającego ją świata. Pierwsze kontakty z napotkanymi stworzeniami oraz codziennymi, pszczelimi rytuałami stanowią dobrą okazję do zaprezentowania różnych, interesujących ciekawostek z życia tych pracowitych owadów. Dzięki grze dowiedziałem się między innymi, że podczas drugiej wojny światowej wykorzystywano miód jako środek medyczny. Jeżeli więc jesteście głodni wiedzy, to omawiana produkcja powinna stanowić dla was smakowity kąsek; szczególnie, że wszystkie ciekawostki przeczytacie w języku polskim. Bee Simulator wykorzystuje najdrobniejsze chwile do sprzedawania nowych treści – ekrany ładowania z bardzo ładnie prezentującymi się grafikami zawsze uraczą nas kolejnymi faktami. Dodatkowo za wykonywanie zadań fabularnych nagradzani jesteśmy punktami wiedzy, które można wydać na wykupowanie kolejnych sekretów w życia zwierząt. Edukacyjny walor produkcji jest bezsprzecznie jej największą zaletą. Jednak na tym niestety kończą się pozytywy naszej pszczelej propagandy.

 

Rój

 

Główne zadanie gracza sprowadza się do latania od jednego kwiatka do kolejnego i zbierania z nich pyłku. Ot, co – zwykłe, pszczele obowiązki. Być może zamysłem autorów była próba namacalnego doświadczenia mozołu pracy pszczoły, by na chwilę oddać się rozmyślaniom nad ich sensem życia? Może… Niestety w Bee Simulator „zapylanie” bardzo szybko się nudzi. Poczyniono kilka działań, starając się zdynamizować rozgrywkę – pszczela wizja pozwala na wykrywanie kwiatów o lepszej jakości pyłku; jest też bardzo pomysłowa mechanika sterowania, umożliwiająca między innymi bezproblemowe chodzenie po ścianach – lecz nie urozmaicają one zabawy w takim stopniu, by zaangażować gracza na dłuższy czas; szczególnie dzieci, do których gra jest głównie kierowana.

 

 

Poszukiwania najlepszych kwiatów odbywać się będą na dosyć dużym fragmencie Central Parku, zamieszkiwanego przez różne stworzenia, zlecające nam rozmaite zadania. Te do zbyt  porywających nie należą. Chyba, że lubicie znajdować zgubione wiewiórki lub wdychać pyłki kwiatowe od przechodzącej po drodze kwiaciarki. Poza zadaniami nastawionymi na eksplorację, przygotowano również szereg aktywności w postaci minigierek. Zawalczymy z osami o terytorium, tocząc pojedynki przypominające turowe Quick Time Eventy oraz zatańczymy (?) z innymi pszczołami, by w ten sposób wydobyć z nich informacje o położeniu specjalnych kwiatów. Ech… jeżeli w dalszym ciągu nie odczuliście uderzającej was fali dziecięcego absurdu, to spokojnie. To jeszcze nie koniec.

 

 

Wszystkie przygotowane zadania cechuje bardzo niski poziom trudności. QTE opiera się na wciskaniu dwóch przycisków, a sekcje taneczne ograniczają się do zapamiętania czterech ostatnich ruchów. Poziomem trudności wyróżnia się zdecydowanie ostatnia seria minigierek – pościgi. Są na tyle wyśrubowane, że kilka razy zdarzyło mi się powtarzać sekcje polegające wyłącznie na przelatywaniu przez unoszące się obręcze i dogonieniu uciekającego. Wina tu leży jednak w sterowaniu. Nie jest ono do końca przystosowane do obsługi kontrolera. Odniosłem wrażenie, że ruch analogiem pozbawiony jest martwej strefy, co objawia się wysoką czułością na minimalne wychylenie gałki.

 

 

Jak w ulu

 

Bee Simulator powstał w oparciu o silnik Unreal Engine 4, który, jak pisałem już w ostatniej recenzji, nie radzi sobie najlepiej na Switchu. Oprawa wizualna tytułu pozostawia sporo do życzenia. Rozdzielczość starająca się utrzymać na poziomie 720p oraz mocno rozmazane i doczytujące się w locie tła to tylko jedne z licznych graficznych bolączek produkcji. Same modele postaci i zwierząt nie prezentują się najlepiej – mimo że będziemy mieli okazję do kontaktu z człowiekiem, to nie doczekamy się za bardzo większej ingerencji z ich strony. Przesiedziałem jakiś czas obok oka rozmawiającej osoby i aż miło było obserwować jego bezduszne spojrzenie. Szkoda, że jedyne słowa, jakie padały z ust homo sapiens, to niestety zwykły bełkot, pozbawiony dynamicznej, emocjonalnej reakcji na przelatującą obok nich pszczołę. Chyba, że był to element propagandy, przedstawiający wyidealizowany obraz świata, w którym ludzie i pszczoły żyją w harmonii.

 

 

Mimo graficznego średniaka, muzykę można zaliczyć do jednej z ważniejszych zalet produkcji. Skomponowana przez Mikołaja Stroińskiego zahacza o klasyczne klimaty, wpasowując się w spokojny i bezpieczny ton produkcji. Pamiętacie, jak na wstępie wspomniałem coś o propagandzie? Wyraźnym celem Bee Simulator było przekazanie szerszemu gronu garstki informacji o pszczołach: jak żyją, z jakimi problemami się borykają, ile pracy wkładają, byśmy mogli zjeść kanapkę z miodem oraz jaką ważną rolę pełnią w podtrzymywaniu naszego ekosystemu. I robi to w doskonały sposób, przypominający spokojny odcinek Pszczółki Mai, jednak ze względu na dobór infantylnych środków wyrazu, dorosły odbiorca prawdopodobnie machnie ręką na „krzewione” informacje. Może i propaganda, ale niestety dość mało skuteczna.

 

 

Bzzz…

 

W czasach, gdy najchętniej ogrywaną produkcją wśród młodego pokolenia jest masowa rzeź stu osób na mapie, szansa na to, by po powrocie ze szkoły sięgnąć po symulator pszczoły jest dosyć mała. Szczególnie, gdy mówimy tu o produkcji pozbawionej większej „charyzmy”, z powtarzającymi się i dosyć szubko nużącymi zadaniami. Mimo oferowanej bogatej treści, podanej w bardzo prosty, wręcz przedszkolny sposób, trudno nazwać Bee Simulator udaną grą. Nie nacieszy oka, szybko znudzi, a denerwujące sterowanie spowoduje, że w małej i bardzo pożytecznej pszczole zobaczymy ponownie doprowadzającego nas do irytacji pospolitego owada. A nie taki chyba był zamysł tej pszczelej propagandy…

 

Cena: 160 zł

eShop: https://www.nintendo.co.uk/Games/Nintendo-Switch/Bee-Simulator-1650673.html

Bibliografia:

[1] https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/propaganda;3962718.html

[2] https://sjp.pwn.pl/sjp/propaganda;2508812.html


Podsumowanie

Zalety

  • + ładne, ręcznie rysowane plansze
  • + muzyka
  • + duża ilość ciekawostek ze świata pszczół
  • + polska wersja językowa

Wady

  • - nudna historia
  • - powtarzalne zadania
  • - brzydka oprawa wizualna
  • - mało responsywne sterowanie
  • - nierówny poziom trudności

4

Wyświetleń: 3224

Redaktor

Mikołaj "Syn Kury" Stryczyński

Legenda głosi, że wykluł się z jaja i od tego czasu pałęta się po świecie, ucząc się języka ludzi. Ze względu na dosyć ubogi system porozumiewania się homo sapiens, preferuje synergiczne doznania komunikacyjne, płynące z gier wideo. Poza tym studiuje, pisze scenariusze, kocha filmy i inne czynności będące czystą synekurą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *