RecenzjeRecenzja
RecenzjeArtykuł

Strach się bać – recenzja Friday the 13th: The Game

Czy wiedzieliście, że gorączka ma pozytywny wpływ na nasz organizm…

20 sierpnia 2019

Czy wiedzieliście, że gorączka ma pozytywny wpływ na nasz organizm w przypadku zakażeń bakteryjnych lub wirusowych? Według badań klinicznych, podwyższenie temperatury organizmu zabija drobnoustroje poprzez ich „usmażenie”, zwiększa też ilość komórek odpornościowych i skraca czas trwania choroby. Gorączka walczy z chorobą i prowadzi do naszego uzdrowienia, dlatego następnym razem przy niedużym wzroście temperatury, warto dać popracować naszemu organizmowi, zamiast od razu brać środki przeciwgorączkowe (oczywiście w przypadku przekroczenia 38-38,5 stopni Celsjusza lub długotrwałej gorączki, trzeba niezwłocznie skontaktować się z lekarzem). Zapewne zastanawiacie się, dlaczego o tym piszę i co to ma wspólnego z recenzowaną przeze mnie grą? Zupełnie nic. Tak jak Friday the 13th: The Game nie ma nic wspólnego ze świetną produkcją.

 

 

Strach

 

Grę stworzyło studio Gun Media i jest ona adaptacją cyklu horrorów „Piątek trzynastego”, opowiadających o seryjnym mordercy noszącym hokejową maskę – Jasonie Voorheesie. Tytuł skupia się w głównej mierze na rozgrywce multiplayer, która polega na tym, że jeden losowo wybrany graczy wciela się w rolę Jasona i musi zabić pozostałych siedmiu, którzy są obozowiczami, a ich celem jest przeżycie. Z racji tego, że jest to gra nastawiona na rywalizację, to nie mamy tutaj zbyt wiele fabuły. Każda rozgrywka zaczyna się krótkim filmikiem, który zawsze pokazuje miejsce akcji i morderstwo jednego z obozowiczów, po czym zaczyna się właściwa rozgrywka.

 

 

Dostępne są również 3 tryby offline: gra z botami, w której gramy jako morderca i polujemy na biwakujących turystów; virtual cabin, gdzie zwiedzamy jeden z domków i poznajemy różne informacje na temat bohaterów oraz wyzwania, które najbardziej przypadły mi do gustu. Polegają one na tym, że znajdujemy się na dość ograniczonym obszarze i musimy zabić kilka osób, nie dając się zauważyć i nie pozwalając nikomu uciec. Mamy też dodatkowe cele, polegające na zabijaniu na wymyślne sposoby, np. nabicie ofiary na gałąź drzewa czy zmiażdżenie głowy maską samochodu. To według mnie jeden z lepiej wykonanych aspektów gry. Egzekucje są krwawe, brutalne i pozwalają wykorzystywać elementy otoczenia, co zachęca do eksperymentowania.

 

Groza

 

Przejdźmy teraz do głównego trybu gry. Jeśli zostaniemy Jasonem, to posiadamy broń do walki wręcz, noże do rzucania oraz cztery moce. Są to: „morph”– czyli teleportacja do dowolnego miejsca na mapie; „sense”– podświetlenie na czerwono ofiar, dzięki czemu możemy widzieć je przez ściany lub jeśli znajdują się w jakimś budynku, to podświetlony zostaje cały dom (został tu zaimplementowany system strachu – polega on na tym, że gdy jesteśmy w pobliżu obozowiczów, wyłączamy prąd, niszczymy drzwi domu, w którym się ukrywają itp., a ich strach rośnie i dzięki temu są dla nas bardziej widoczni); „shift”– szybkie przemieszczanie się na krótkim dystansie oraz „stalk” – dzięki któremu ofiary nas nie słyszą i możemy się skuteczniej do nich skradać. Szczerze mówiąc, myślałem, że polowanie na innych graczy sprawi mi więcej radości, jednak okazało się, że dużo lepiej bawiłem się uciekając przed mordercą. Wcielając się w jedną z siedmiu ofiar, mamy za zadanie przeżyć za wszelką cenę. Możemy to zrobić na jeden z kilku sposobów, np. naprawiając samochód i uciekając nim, dzwoniąc po policję, która nas uratuje i parę innych, których nie chcę wam zdradzać. Jako obozowicz możemy wchodzić w interakcje z wieloma obiektami, przeszukiwać domy, by znaleźć przydatne przedmioty, m.in. bronie do obrony przed mordercą lub fortyfikować się w budynkach.

 

 

Kilka razy podskoczyło mi tętno, gdy zablokowałem wszystkie drzwi i myśląc, że jestem bezpieczny, zacząłem spokojnie przeszukiwać dom, a nagle morderca zaczął wyrąbywać sobie siekierą wejście przez drzwi. Odkryłem wtedy kolejną mechanikę, czyli chowanie się w szafie. Obserwowanie szukającego nas Jasona potrafi napędzić trochę strachu. Niestety, działa to tylko przy kilku pierwszych rozgrywkach. Im dłużej gramy, tym częściej powtarzają się wszystkie czynności i nie robią już na nas takiego wrażenia.

 

 

Wspominałem, że bardziej podobała mi się ucieczka niż polowanie, ale dlaczego? Gra Jasonem jest niestety nudna. Chodzimy po dużej mapie, przez co wiele czasu spędzamy na bieganiu w jedną i drugą stronę w nadziei, że kogoś spotkamy, a zdarza się czasami tak, że trudno jest znaleźć kogokolwiek. Włączamy wtedy co chwilę wykrywanie ofiar, ponieważ dostrzeżenie ich gołym okiem jest bardzo trudne z uwagi na to, że akcja dzieje się w nocy i widoczność jest ograniczona. Następnie ganiamy takiego nieszczęśnika, aż uda nam się go uderzyć kilka razy i zaczynamy szukanie od nowa. Dodatkowo, walka bronią wręcz polega na klikaniu jednego przycisku i po prostu uderzaniu ofiary, nie jest to nic rozbudowanego. Myślę, że gdyby mapy były mniejsze, znacząco podkręciłoby to tempo i nieprzewidywalność rozgrywki.

 

 

Muszę poruszyć kilka spraw, które wpłynęły negatywnie na mój odbiór gry. Po pierwsze: wyszukiwanie osób chętnych do gry trwa dość długo, u mnie za każdym razem było to około czterech minut. Ciężko winić za to twórców, bo nie mają oni wpływu na to, ile osób gra w ich tytuł, ale myślę, że warto o tym wspomnieć. Zdarzają się też dziwne problemy ze sterowaniem. Grając obozowiczami, gdy wychylamy lewą gałkę do przodu, to postać idzie w normalnym tempie, natomiast gdy tylko przechylimy ją odrobinę w bok – tak, że będzie ustawiona na skos – to postać bardzo wolno maszeruje. Przez to byłem zmuszony poruszać się w ten sposób, że lewą gałkę trzymałem ciągle do przodu, a skręcałem tylko za pomocą prawej gałki, która służy do rozglądania się, lecz i tak w sytuacjach kryzysowych, gdy liczy się każda sekunda, zdarzało mi się niepotrzebnie tracić prędkość podczas ucieczki i było to strasznie irytujące. Wydaje mi się, że nie takie było zamierzenie twórców gry, bo grając Jasonem nic takiego się nie dzieje i niezależnie od tego, gdzie kierujemy lewy analog, to prędkość postaci jest stała.

 

 

Przerażenie

 

Myślę, że warto wspomnieć o oprawie audiowizualnej. Udźwiękowienie jest bardzo dobre i klimatyczne. Gdy włączyłem grę za pierwszym razem, już w menu czułem gęstą atmosferę śmiertelnego zagrożenia, a podczas rozgrywki jest to jeden z najlepszych aspektów gry, który skutecznie podkręca atmosferę. Słychać tutaj talent Harry’ego Manfredini, który jest twórcą oryginalnej ścieżki dźwiękowej użytej w filmach. Co ciekawe, nie jest to jedyna osoba zaangażowana w tworzenie gry, która brała również udział przy tworzeniu filmów. Autorom pomagał też oryginalny twórca cyklu, Sean S. Cunningham; wielokrotny odtwórca roli Jasona – Kane Hodder, jak również ekspert od efektów specjalnych, Tom Savini.

 

 

Niestety, grafika i płynność nie są na tak wysokim poziomie, jak udźwiękowienie. Zdarzają się momenty, kiedy widać doczytywanie się tekstur, ale największe problemy są ze stałą ilością klatek na sekundę. W szczególności, kiedy pada deszcz, zdarzają się ostre chrupnięcia. Nie jestem graczem, który bezwzględnie wymaga świetnej grafiki czy 60 FPSów, jednak takie spadki potrafią zaburzyć immersję i radość z gry.

Friday the 13th: The Game to klimatyczna gra online multiplayer, ze świetnym udźwiękowieniem, jednak brakuje jej większej ilości zalet. Pomysł na rozgrywkę jest naprawdę ciekawy, ale zabrakło mu lepszego wykonania. Nie jest to gra dla każdego, ale fani filmów albo grupa dobrych znajomych może w niej spędzić kilka dobrych godzin.

Podziękowania dla Premier PR za dostarczenie gry do recenzji.

 


Podsumowanie

Zalety

  • + klimat
  • + oprawa audio
  • + ciekawy tryb wyzwań
  • + egzekucje

Wady

  • - niestabilne FPSy
  • - rozgrywka po dłuższym czasie nudzi
  • - problemy ze sterowaniem
  • - długi czas szukania osób do gry

5

Wyświetleń: 4364

Redaktor

Mateusz Grzymała

Jestem studentem farmacji, a w wolnych chwilach, których niestety nie ma zbyt wiele, grywam w piłkę nożną i czytam książki, przeważnie fantasy i kryminały. Moja przygoda z Nintendo zaczęła się od Nintendo Wii i od tamtego momentu Zelda i Mario, to moje dwie ulubione serie gier.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *