Ruined King: A League of Legends Story Nintendo Switch
RecenzjeRecenzja
RecenzjeArtykuł

Kierunek: Wyspy Cienia! – recenzja Ruined King: A League of Legends Story

Riot Games przez długi czas było kojarzone tylko z jedną…

21 grudnia 2021

Riot Games przez długi czas było kojarzone tylko z jedną grą – League of Legends. Jednak ostatnie lata przyniosły prężnie rozwijające się prace nad ekspansją uniwersum League of Legends w formie innych produkcji. Na pierwszy ogień poszedł Ruined King: A League of Legends Story od Airship Syndicate – twórców Battle Chasers oraz Darksiders Genesis. Jak podołali temu zadaniu?

 

 

A wszystko zaczęło się w Bilgewater, zatoce piratów

 

Uniwersum League of Legends (zwane Runeterrą) jest niezwykle rozbudowane. Zawiera mnóstwo bohaterów, fabularnych wątków oraz przeróżne regiony: Bandle City, Demacia, Freljord, Ionia, Ixtal, Noxus, Piltover, Pustka, Shurima, Targon, Zaun, Wyspy Cienia (dawniej Błogosławione Wyspy) oraz Bilgewater. Akcja rozgrywki Ruined King: A League of Legends Story toczy się w dwóch ostatnich wymienionych wyżej rejonach. W trakcie gry poznamy historie mieszkańców Bilgewater, dowiemy się również wiele o głównych postaciach. Jeśli chcecie zapoznać się z całą dostępną historią Runeterry, to zachęcam do lektury tutaj.

Wracając do miejsca akcji, naszym głównym celem będzie walka z tajemniczą Czarną Mgłą, która po raz kolejny nawiedza Bilgewater. Zaczynając przygodę od jednego bohatera, stopniowo będziemy poszerzać swoją grupę o kolejne osoby – Miss Fortune, Illaoi, Braum, Pyke, Ahri oraz Yasuo. Każda z nich ma swój unikalny charakter oraz umiejętności, które odzwierciedlają ich styl walki.

Muszę przyznać, że byłem pozytywnie zaskoczony rozbudowaniem fabuły i trzymającym napięciem podczas grania. Myślałem, że będziemy bardzo szybko wrzuceni w walkę z tytułowym wrogiem – Zrujnowanym Królem. Jednak zanim do tego dojdzie, poznamy wiele ciekawych szczegółów odnośnie do samej misji, relacji między bohaterami, ich regionami oraz skrywaną za nimi historią.

 

Ta gra… wygląda znajomo…

 

Jeśli mieliście przeczucie, że gdzieś podobną rozgrywkę już widzieliście, to pewnie kojarzycie Battle Chasers: Nightwar, stworzone przez to samo studio. Turowy system prowadzenia walk, izometryczny rzut, styl wizualizacji – można znaleźć sporo podobieństw, ale czy to przeszkadza? Trudno mi powiedzieć, bo niestety nie miałem styczności z tą grą. Z różnych źródeł wynika, że poprawili elementy rozgrywki tak, by stworzony RPG w tym stylu był bardziej wciągający.

Ja jestem zadowolony z całokształtu Ruined King: A League of Legends Story. Zwiedzanie lokalizacji jest niezwykle przyjemne. Niektóre elementy są ukryte, zablokowane, ale z pomocą przychodzą umiejętności bohaterów, z których można skorzystać podczas eksploracji. Pozwalają one dostać się do miejsc wcześniej niedostępnych, w których często można znaleźć dodatkowe niespodzianki.

 

Turowe RPG z rozwojem postaci i… łowienie ryb

 

Choć nasza grupa bohaterów składa się z sześciu postaci, to podczas walk i eksploracji mamy kontrolę tylko nad wybraną przez nas trójką. Nie można zmienić ekipy do czasu następnej wizyty w miejscu odpoczynku. Warto przemyśleć swoją kompanię, by zbalansować ją pod względem ataku, obrony oraz przeżywalności lub puścić wodzę fantazji i wypróbować czegoś niecodziennego.

Podczas walki będziemy mogli podjąć przeróżne ataki lub czynności podczas swojej tury. Każda z nich różni się czasem odnowienia lub zajmuję chwilę, by ją przygotować. Czas oraz kolejność wykonywania poleceń wyświetlone są na osi czasu. Podczas prowadzenia potyczki napotkamy na tak zwane aleje, z których trzeba korzystać przy niektórych komendach. Są trzy – szybkości, równowagi oraz mocy. Wykorzystanie “zdolności alei” na ścieżce szybkości spowoduje, że otrzymamy mniejsze efekty z ataku, ale zostanie znacznie szybciej wykonana. Każda kolejna opcja wydłuża czas oczekiwania dokonania polecenia, ale za to otrzymamy mocniejszy efekt.

Na początku starcia gra losuje nam dar. Aby z niego skorzystać, należy rozłożyć umiejętności tak, by podczas jego wykonywania lub na początku tury wylądować w czasie, w którym bonus jest aktywny. Wrogowie również mogą z niego skorzystać, dlatego warto mieć się na baczności.

 

 

Po walkach i wypełnionych misjach będziemy otrzymywać ekwipunek oraz elementy, które mogą być wykorzystywane do zaklinania (wzmacniania, ulepszania broni i zbroi) oraz doświadczenie. Zdobyte punkty będą przekładać się na kolejne poziomy bohatera, co da nam możliwość rozwijania umiejętności aktywnych i pasywnych. Przedmioty są kluczowym elementem do wygrywania pojedynków. Zwłaszcza na najwyższym poziomie trudności, w którym ataki wrogów mogą zadać spore obrażenia.

Świetnie bawiłem się podczas eksploracji oraz stawiania czoła różnorakim przeciwnikom. Każdy wróg ma różne zdolności oraz słabości, które należy wykorzystać, by wyjść ze starcia zwycięsko. Walki z bossami dostarczą unikalnych wrażeń i czasami mogą być niezwykle wymagające (jeśli będziemy omijać poboczne zadania).

Oczywiście co to by była za gra RPG bez elementu łowienia ryb? Jest to przyjemna odskocznia od eksploracji oraz walk. Zdobycze mogą być wymienione na specjalną walutę, która jest wykorzystywana na czarnym rynku. Możemy wykupić za nie specjalne elementy lub kosmetyczne skórki do bohaterów.

 

 

Artystyczne piękno

 

Gra wizualnie jest naprawdę prześliczna. Miasteczko Bilgewater jest pełne życia, a muzyka świetnie podsyca klimat pirackiej zatoki. To tyczy się również pełnych tajemnic Wysp Cienia. Prowadzone dialogi pomiędzy bohaterami są na wysokim poziomie. Choć sam preferuję język angielski w dubbingu, to jest możliwość przejścia gry w pełni po polsku. Ja za to się cieszę, że możemy rozdzielić tekst od mowy w dwóch różnych językach.

Grafika bohaterów podczas fabularnych wstawek jest niezwykle szczegółowa i bardzo przyjemna dla oka. Trudno tutaj doszukać się jakichkolwiek niuansów na temat wyglądu. Ekipa z Airship Syndicate wykonała naprawdę dobrą robotę, tworząc otoczkę wizualną na wysokim poziomie. Całość utrzymuje się w 30 klatkach na sekundę przez znaczną większość czasu.
Początkowe problemy i aktualny status

 

 

Tytuł nie obył się jednak bez kłopotów podczas premiery. Kłopoty z nawigacją w menu, niepoprawne wyświetlanie informacji na ekranie, znikające osłabienia wrogów nałożone na początku walki, czasami zacinająca się gra. Te problemy były zaadresowane w przyszłej łatce i mogę potwierdzić, że rozgrywka toczy się o wiele płynniej i przyjemniej przy tak małych zmianach. Niestety produkcja ma czasami tendencję do długiego ładowania większych lokalizacji, co czasami może irytować, jeśli wykonujemy regularnie backtracking w poszukiwaniu nowych przedmiotów w sklepie lub misji.

Produkcja może się wyłączyć z komunikatem błędu, jeśli jej przez długi czas kompletnie nie wyłączymy. Automatyczny zapis jest niekiedy zbyt rzadki, co może doprowadzić do utraty godzinnego albo dwugodzinnego postępu.

 

 

Trudno mi było doszukać się innych problemów, które znacznie wpłynęłyby na rozgrywkę. Całość produkcji jest naprawdę solidnie wykonana. Bardzo spodobał mi się sposób prowadzenia rozgrywki, styl graficzny, udźwiękowienie oraz fakt, że oryginalni aktorzy, którzy podkładali głos bohaterów w League of Legends, pojawiają się w Ruined King: A League of Legends Story.

Na drodze nie pozostaje mi nic, jak wydać ostateczny werdykt…

 

Cena w eShopie: 119,99 zł

 


Podsumowanie

Zalety

  • + świetna oprawa graficzna
  • + oryginalni aktorzy z gry League of Legends
  • + udźwiękowienie
  • + ciekawie zaimplementowany turowy system walki
  • + elementy fabularne
  • + dobrze przemyślany system rozwoju
  • + pełna polska wersja językowa (tekst, dubbing)

Wady

  • - czasami długie czasy ładowania
  • - zbyt rzadki automatyczny zapis
  • - gra czasami potrafi się całkowicie wykrzaczyć
  • - osoby niezaznajomione z uniwersum mogą mieć problem ze zrozumieniem historii

8.5

Wyświetleń: 3173

Redaktor

Damian Filipkiewicz

Z zamiłowaniem śledzę wszystkie informacje i pogrywam różne produkcje na Nintendo Switch oraz PC. Nie mam ulubionego gatunku gier, a przez te lata przewinęły się dziesiątki, z którymi świetnie się bawiłem. Zręcznościówki, strzelanki, karcianki, strategie, RPG'i nie są mi straszne. Na co dzień pracuję jako programista. Lubię kawę z mlekiem, moim spirit animal jest Slowpoke i należę do Ravenclaw.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *